Otworzyłam okno szeroko. Oparłam głowę o parapet i patrzyłam w niebo wspominając wczorajszy dzień.
Nagle w oknie pojawiły się dwie jasnowłose głowy. Wzdrygnęłam się.
— Cześć, Vi. Idziesz z nami na pole, tam gdzie zawsze? — Zapytał Merry.
— No właśnie, na marchewki. Będzie niezła zabawa. —zaśmiał się Pipin.
— Nie mogę, mam karę. — przewróciłam oczami.
- Za co?! — zdziwił się Merry i po chwili dodał nie czekając na odpowiedź. — nikt nie zauważy, idziemy tylko na chwile.
— A w sumie, masz racje. Będzie fajnie. — z szafy wyciągnęłam czarną pelerynę z kapturem, założyłam ją na szyje i wyszłam przez okno.
Biegliśmy ile sił w nogach. Dotarcie na miejsce zajęło nam około dziesięć minut. Śmiejąc się zebraliśmy ziemniaki, kapustę i parę marchewek. Wokół nas było pełno kukurydzy. Zaczęliśmy zrywać i nagle z daleka usłyszeliśmy czyjeś krzyki. Odwróciłam się i krzyknęłam do chłopaków:
— Uciekajcie!
Zaczęłam biec w głąb kukurydzy. Nagle potknęłam się i poczułam, że na kogoś wpadłam.
— Frodo? — zdziwiona spojrzałam na niego a potem odwróciłam się do chłopaków — Merry, Pipin! To Frodo Baggins!
— Frodo? — powiedzieli razem.
— Zejdź z niego! — poczułam ciągniecie za ramie.
Natychmiast wstałam. Pozbierałam wszystkie warzywa które niosłam i razem z Pipinem daliśmy je Samowi.
— Co to znaczy? — spojrzał się najpierw na nas, potem na warzywa. — Byliście na polu Maggota!!
Nagle zauważyliśmy w powietrzu, za nami, widły i usłyszeliśmy krzyki, szczekanie psów. Zaczęłam uciekać, wszyscy biegli za mną.
— Wściekać się o kilka marchewek? — Usłyszałam Pipina
— O kilka głów kapusty? — Dodałam
— O kilka kartofli z przed tygodnia i o grzyby z przed dwóch?
— Właśnie, chłopaki, przesadzają w gniewie. — podsumowałam.
Nagle wybiegliśmy z kukurydzy i zauważyłam małą „przepaść". Zatrzymałam się na krawędzi i wyciągnęłam ręce na boki na znak, że mają się zatrzymać. Niestety nikt tego nie zauważył i wszyscy we mnie wpadli. Spadaliśmy w dół. Zrobiłam mnóstwo fikołków i nagle poczułam twarde podłoże. Wszyscy hobbici leżeli na mnie.
— Uu, o mały włos. — powiedziałam widząc przed sobą odchody jakiegoś zwierzęcia.
— Chyba sobie coś złamałem ... — usłyszałam Merry'ego, po czym zauważyłam jak wyciąga połamaną marchewkę z pod pleców.
— Zaufać Tookowi, Brandybuckowi, i Martin ... — Powiedział wkurzony Sam podnosząc się z ziemi.
— Pokazaliśmy wam skrót. — powiedział dumny Pipin poprawiając płaszcz.
— Pieczarki! — gdy to krzyknęłam wszyscy już pobiegli w tą stronę. Oczywiście nikt mi nie dał wstać.
Gdy tak już zbieraliśmy nagle Frodo do nas powiedział:— Lepiej zejdźmy z gościńca. — ale nikt się tym nie przejmował. — Kryć się!! Szybko!!! - krzyknął szeptem.
Wszyscy pobiegliśmy pod korzeń starego drzewa. Jeszcze przez chwile zachwycaliśmy się pieczarkami, którymi zebraliśmy. Po chwili usłyszeliśmy tupot podków konia. Słychać było przerażający tupot i nagle usłyszeliśmy jak jeździec zszedł. To było przerażające. Jeszcze pare chwil tak siedzieliśmy kiedy Merry wyrzucił jakąś zbędną torbę gdzieś w krzaki. Jeździec pomyślał, że uciekliśmy i odjechał. Zaczęliśmy biec przed siebie.
Gdy już oddaliliśmy się trochę od tego miejsca zwolniliśmy. Merry, Pipin i ja przewróciliśmy się na ziemie. Merry zapytał Froda:
— Co to było?!
Ale nie odpowiedział.
Gdy było już ciemno jeźdźców było więcej. Wszędzie było słychać ich straszny odgłos. Uważnie biegliśmy od drzewa do drzewa aby tylko nie wpaść na któregoś z nich.
— Widzisz coś? — spytał Sam.
— Nic. — odparł Frodo.
— Co się dzieje? — zapytał Pipin podchodząc do Froda.
— Czarny jeździec czegoś szukał, albo kogoś. — Merry podszedł do chłopaka.
— Frodo? — położyłam rękę na jego ramieniu z troskliwym, jak i również, zaciekawionym wyrazem twarzy.
— Na ziemie! — krzyknął Merry.
W blasku księżyca bardzo blisko nas ukazał się jeździec. Rozglądał się i nagle odjechał.
— Musimy uciekać z Shire - szepnął Frodo. — i przedostać się do Bree.
— Dobrze. — powiedział Merry.
— Prom Buckerberry! — powiedziałam. — za mną.
Zaczęłam biec dobrze znaną mi drogą. Często przychodziłam to z Pipinem i Merrym. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam ich tak poważnych, bo chyba również jak ja stwierdzili, że to już nie jest zabawa.
Niespodziewanie zza drzewa wyskoczył jeździec. Czarna postać miała na sobie czarne szaty, nie było widać twarzy. Siedział na wielkim, czarnym koniu. Hobbici byli tak mali, że zaczęli się płatać pod jego nogami. Gdy w końcu zorientowałam się w terenie, usłyszałam głos Pipina:
— Za mną, tędy!
Biegliśmy jak najszybciej nie patrząc za siebie. Jeździec nas ciągle gonił. Przeskoczyłam przez drewniany płot i w końcu ujrzałam drewniany pomost. Wybiegliśmy na niego, ja i Sam odwiązaliśmy sumę.
— Szybciej, Frodo! — krzyknęłam do chłopaka.
— Biegnij, Frodo, szybko! — krzyknęli chłopacy.
Frodo wskoczył na tratwę a jeździec się dynamicznie zatrzymał. Chwile na nas patrzył i nagle odjechał.
— Gdzie jest najbliższy most? — zapytał przerażony Frodo.
— W BrendyWhite, 20 stai dalej.
Nagle ukazali nam się 3 jeźdźcy, ich konie biegły. Usiadłam, oparłam głowę o deskę i nawet nie pamiętam kiedy moje oczy się zamknęły.
— Vicky, musimy iść. — Obudził mnie Frodo.
Hej!
Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzu!
Następny rozdział jutro!
CZYTASZ
Fight to the end || Śródziemie
Fanfiction~25.09.2020~ Życie Victorii, zmieniło się z dnia na dzień. Razem ze swoimi przyjaciółmi (Merry'm i Pipinem) wybrała się na pole Magota, później wszystko się zmieniło. Całe życie zostawiła za sobą i rusza w podróż, która zmieni jej życie. Czy to był...