2.2. Biały czarodziej

48 6 3
                                    

Cześć! Witam po długiej przerwie. Zgodnie z obietnicą, wstawiam kolejny rozdział. Następne będą pojawiać się co niedzielę!

Przez całą drogę byłam zamyślona. Nie mogłam uwierzyć w to, iż istnieje chociażby możliwość, że Mery i Pipin nie żyją. Błagałam los o to aby okazało się to kłamstwem. Nie wyobrażałam sobie życia bez moich dwóch kompanów w żartach.

Nasze konie pędziły po polach i pastwiskach, zbliżając się coraz bardziej do zadymionego obszaru, gdzie rzekomo zginęli Mery i Pip. Gdy dojechaliśmy, przed sobą ujrzeliśmy kupę gruzu i ciał orków. Widok był okropny a wokół unosił się cuchnący odór.

Bez słowa wszyscy zaczęli się nerwowo rozglądać. Pierwsza zeskoczyłam z konia, po czym zaczęłam wypatrywać oznak hobbitów.

Po jakimś czasie, Gimli znalazł coś w stosie zwłok. Ze spolszczoną głową wpatrywał się w ów coś. Natychmiast do niego podbiegłam.

— To ich pasek — wyszeptałam przerażona na widok zwęglonego, nie do użytku, wyglądającego na starego paska. Odwróciłam się z paskiem w ręku do Legolasa i Aragorna.

— Oby znaleźli ukojenie w... śmierci — powiedział po cichu Legolas.

W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie wytrzymałam, rzuciłam w elfa zwęglonym paskiem. Spojrzał na mnie z troską. Odwróciłam szybko wzrok.

W tej samej chwili, Aragorn wydarł z siebie wszystkie emocje. Padł na kolana.

— Zawiedliśmy ich — odrzekł Gimli.

Pierwsza łza spadła na mój policzek. Nikt przez chwile nie raczył się odezwać. Czułam na sobie wzrok elfa ale nie spojrzałam w jego kierunku.

Nagle Aragorn spojrzał na pobliskie wgniecenie w ziemi. Uśmiechnął się smutno. Podeszłam do niego i kliknęłam przy nim wycierając łzy.

— Tu leżał hobbit — pogładził kawałek ziemi. — a tu drugi — westchnął.

Nagle zmrużył oczy jakby coś zauważył.

— Pełzli — kontynuował, rozglądając się po ziemi. Wstałam i teraz już wszyscy szli za nim. — Mieli skrępowane ręce — nagle się schylił i z ubitej ziemi podniósł kawałek liny. — więzy przecięto. — powstał i nerwowo zaczął się rozglądać. — pobiegli tędy. Byli ścigani. — zaczął powoli biec — uciekli z miejsca bitwy...

I nagle się zatrzymał, jak i inni. Przed najgęstszym lasem jakim w życiu widziałam. Wszędzie wiły się gałęzie, a wszystko było nadzwyczajnie ciemno-zielone.

— ...w głąb Fangornu.

— Jakiż obłęd ich tam zagnał — rzekł Gimli.

Szybko weszliśmy do lasu. Pomiędzy drzewami unosiła się gęsta mgła, krzemie drzew wiły się w każdym miejscu na ziemi.

Zaczęłam się rozglądać. W tym momencie najważniejsze było ich znaleść żywych, mogło być w kilku kawałkach, ale żywych.

— Krew orków — warknął Gimli.

Aragorn pobiegł między drzewa, ja zaraz za nim. Biegliśmy i biegliśmy. Przez gęste korony drzew, nie wiedzieliśmy czy jest dzień, czy noc.

— Dziwne ślady — odparł Aragarn rozglądając się po ziemi.

— Jak tu duszno — zauważyłam.

— To stary las — rzekł Legolas. — Bardzo stary. Pełen wspomnień, i gniewu.

Podeszłam do niego, aż nagle coś zaskrzypiało, jakby w konarach drzew. Gimli podniósł topór. Złapałam za rękaw elfa rozglądając się.

— Drzewa rozmawiają że sobą. — dodał Legolas.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 06, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fight to the end || Śródziemie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz