Cześć! Witam po długiej przerwie. Zgodnie z obietnicą, wstawiam kolejny rozdział. Następne będą pojawiać się co niedzielę!
Przez całą drogę byłam zamyślona. Nie mogłam uwierzyć w to, iż istnieje chociażby możliwość, że Mery i Pipin nie żyją. Błagałam los o to aby okazało się to kłamstwem. Nie wyobrażałam sobie życia bez moich dwóch kompanów w żartach.
Nasze konie pędziły po polach i pastwiskach, zbliżając się coraz bardziej do zadymionego obszaru, gdzie rzekomo zginęli Mery i Pip. Gdy dojechaliśmy, przed sobą ujrzeliśmy kupę gruzu i ciał orków. Widok był okropny a wokół unosił się cuchnący odór.
Bez słowa wszyscy zaczęli się nerwowo rozglądać. Pierwsza zeskoczyłam z konia, po czym zaczęłam wypatrywać oznak hobbitów.
Po jakimś czasie, Gimli znalazł coś w stosie zwłok. Ze spolszczoną głową wpatrywał się w ów coś. Natychmiast do niego podbiegłam.
— To ich pasek — wyszeptałam przerażona na widok zwęglonego, nie do użytku, wyglądającego na starego paska. Odwróciłam się z paskiem w ręku do Legolasa i Aragorna.
— Oby znaleźli ukojenie w... śmierci — powiedział po cichu Legolas.
W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie wytrzymałam, rzuciłam w elfa zwęglonym paskiem. Spojrzał na mnie z troską. Odwróciłam szybko wzrok.
W tej samej chwili, Aragorn wydarł z siebie wszystkie emocje. Padł na kolana.
— Zawiedliśmy ich — odrzekł Gimli.
Pierwsza łza spadła na mój policzek. Nikt przez chwile nie raczył się odezwać. Czułam na sobie wzrok elfa ale nie spojrzałam w jego kierunku.
Nagle Aragorn spojrzał na pobliskie wgniecenie w ziemi. Uśmiechnął się smutno. Podeszłam do niego i kliknęłam przy nim wycierając łzy.
— Tu leżał hobbit — pogładził kawałek ziemi. — a tu drugi — westchnął.
Nagle zmrużył oczy jakby coś zauważył.
— Pełzli — kontynuował, rozglądając się po ziemi. Wstałam i teraz już wszyscy szli za nim. — Mieli skrępowane ręce — nagle się schylił i z ubitej ziemi podniósł kawałek liny. — więzy przecięto. — powstał i nerwowo zaczął się rozglądać. — pobiegli tędy. Byli ścigani. — zaczął powoli biec — uciekli z miejsca bitwy...
I nagle się zatrzymał, jak i inni. Przed najgęstszym lasem jakim w życiu widziałam. Wszędzie wiły się gałęzie, a wszystko było nadzwyczajnie ciemno-zielone.
— ...w głąb Fangornu.
— Jakiż obłęd ich tam zagnał — rzekł Gimli.
Szybko weszliśmy do lasu. Pomiędzy drzewami unosiła się gęsta mgła, krzemie drzew wiły się w każdym miejscu na ziemi.
Zaczęłam się rozglądać. W tym momencie najważniejsze było ich znaleść żywych, mogło być w kilku kawałkach, ale żywych.
— Krew orków — warknął Gimli.
Aragorn pobiegł między drzewa, ja zaraz za nim. Biegliśmy i biegliśmy. Przez gęste korony drzew, nie wiedzieliśmy czy jest dzień, czy noc.
— Dziwne ślady — odparł Aragarn rozglądając się po ziemi.
— Jak tu duszno — zauważyłam.
— To stary las — rzekł Legolas. — Bardzo stary. Pełen wspomnień, i gniewu.
Podeszłam do niego, aż nagle coś zaskrzypiało, jakby w konarach drzew. Gimli podniósł topór. Złapałam za rękaw elfa rozglądając się.
— Drzewa rozmawiają że sobą. — dodał Legolas.
CZYTASZ
Fight to the end || Śródziemie
Fanfiction~25.09.2020~ Życie Victorii, zmieniło się z dnia na dzień. Razem ze swoimi przyjaciółmi (Merry'm i Pipinem) wybrała się na pole Magota, później wszystko się zmieniło. Całe życie zostawiła za sobą i rusza w podróż, która zmieni jej życie. Czy to był...