1.6. Drużyna Pierścienia

61 9 0
                                    

Promienie słońca, wyjątkowo, przedarły się przez moje powieki. Odrazu wstałam z łóżka i podbiegłam do barierki. Słońce się delikatnie wychyliło zza drzew. Podbiegłam do fotela i ubrałam moją nową sukienkę.

Na to ubrałam zieloną pelerynę z kapturem i broszką na szyi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na to ubrałam zieloną pelerynę z kapturem i broszką na szyi. Gdy się ubrałam do pokoju weszła Arwena. Zrobiła mi koka na dole głowy. Krótsze pasma wyciągnęłam tak aby delikatnie spadały mi na twarz.

Wyszłam z pokoju razem z nią a ona pokazała mi drogę do pokoju Moich przyjaciół. Szlam przez wszystkie schody i korytarze aż dotarłam do drzwi. Zapukałam i otworzyłam.

- Merry, Pipin ... - szepcze i wchodzę powoli.

- Vicky!! - krzyknęli obaj i rzucili mi się na szyje.

- Uuu, ale sukienka. - mówi Pipin z zalotnym wzrokiem.

- Czyż nie? Dostałam ją.

- Nic dodać, nic ująć. - stwierdził Merry.

- Dobra, chodźcie. - powiedziałam, śmiejąc się.

Pobiegliśmy rozejrzeć się po terenie. Biegaliśmy po różnych schodach, korytarzach, aż w końcu wybiegliśmy na betonowy taras z tyłu budowli. Zobaczyłam przepiękne niebo i po bokach wysokie wzgórza.

Po chwili gdy tak się zbliżaliśmy zza rogu wyszedł Frodo razem z Samem. Na jego widok skoczyliśmy mu na szyje. Razem skakaliśmy i cieszyliśmy się. Nagle Frodo ujrzał coś. Spojrzeliśmy wszyscy w tym samym kierunku. To był Bilbo. Siedział na ławce. Jedno się tylko zmieniło, był o wiele starszy. Miał już białe włosy i się garbił. Frodo pobiegł do niego więc ja i pozostali hobbici poszliśmy się przejść.

W końcu poszliśmy się pakować do domu. „W sumie nie mam czego...", pomyślałam. Razem z Merrym i Pipinem staliśmy na tarasie, tam gdzie było widać bramę.
W pewnym momencie na koniu wjechał mężczyzna. Na plecach miał tarcze. Włosy miał odcienia ciemnego blondu i sięgały mu do ramion. Zbierali się krasnoludy, ludzie. Zaraz potem wjechał elf, od razu go poznałam. To ten sam Mężczyzna, którego widziałam wczoraj.

- Chodźcie tam zobaczyć! - wskazałam palcem losowy kierunek tak aby elf mnie nie zauważył.

Poszliśmy przed siebie i nagle natrafiliśmy za dużą altanę. Wszyscy szli w naszą stronę.

- Chodźcie, tam! - pokazał Pipin palcem na wielkie doniczki nie daleko.

Schowaliśmy się za nimi i czekaliśmy aż wszyscy się zbiorą.

- Nieznajomi z daleka, starzy przyjaciele, przeciwstawmy się groźbie Mordoru. Śródziemiu grozi zagłada. Nikogo to nie ominie. Możecie się zjednoczyć lub ulec. Nad wszystkimi rasami wisi jedno fatum. Przynieś pierścień, Frodo. - Tu się zatrzymał w mówieniu. Słychać było jak przez ścianę ale chociaż coś.

- Przeznaczenie ludzi, to dar . Dar dla wrogów Mordoru. Wykorzystajmy go. Mój ojciec, namiestnik Gondoru, długo trzymał Mordor w szachu. Krew braci naszych zapewniała bezpieczeństwo naszym ziemiom. Dajce nam broń wroga. Użyjemy ją przeciw niemu. - powiedział ktoś.

- Nie posłucha żadnego z nas. Pierścień zna jednego pana, Saurona. - ten głos dobrze znałam, to Obieżyświat.

- Co Strażnik może o tym wiedzieć? - znowu powiedziała ta sama osoba.

- To nie byle strażnik. To Aragorn, syn Arathorna. Jesteś mu winien posłuszeństwo. - powiedział elf którego poznałam wczoraj.

- Aragorn. Następca Issildura?

- Następca tronu Gondoru. - powiedział elf.

Aragorn powiedział coś w innym języku.

- Gondor niema króla. Nie potrzebuje go. - powiedział znów nieznany mi głos.

- Aragorn ma racje, nie możemy go używać. - powiedział Gandalf.

- Jest tylko jedno wyjście, pierścień trzeba zniszczyć. - odezwał się ten sam głos co na początku.

- Więc na co czekamy? - powiedział inny głos. Nagle usłyszałam uderzenie.

- Gimli, synu Glóina, zniszczenie pierścienia przerasta nasze możliwości. Ukuto go w ogniu Góry przeznaczenia i tylko tam będzie unicestwiony. Trzeba go zanieść do Mordoru i cisnąć w płomienie, z których powstał. Jeden z was, musi się tego podjąć.

- Nie można tak po prostu wejść do Mordoru. Jego bram nie strzegą sami orkowie. Czai się tam zło, które nie śpi. A wielkie oko trwa na straży. To jałowe pustkowie pełne ognia, popiołu i pyłu. Powietrze to zatrute opary. I dziesięciotysięczna armia nic nie wskóra. To szaleństwo.

- Nie słyszałeś Elronda? Trzeba go zniszczyć! - krzyknął elf.

- I ty to zrobisz, co? - odezwał się jakiś.

- A jeśli się nie uda i Sauron odzyska pierścień?

- Wole smierć niż oddać pierścień elfom!

- nie można ufać elfom!

Wszyscy zaczęli się kłócić. Nagle rozbiegł się cichy głos Froda:

- Ja to zrobię! Zaniosę pierścień do Mordoru. Chociaż ... nie znam drogi.

- Pomogę ci dźwigać to brzemię, dopóki spoczywa na twoich barkach. - powiedział Gandalf

- Jeśli ginąc lub żyjąc, mogę cię ocalić, zrobię to. - Aragorn podszedł do Froda - masz mój miecz.

- I mój łuk -powiedział elf

- I mój topór. - odezwał się głos.

- Nasz los jest w twoich rękach. Skoro taka jest wola rady, Gondor ją wesprze. - odezwał się jeszcze jeden głos.

Nagle usłyszałam Sama:

- Beze mnie nie pójdzie!

- Trudno was rozdzielić choć to jego wezwano na tajną naradę, nie ciebie.

Nagle zauważyłam Merry'ego i Pipina wychylających się zza donic, spojrzeli się na nich a ja im tylko kiwnęła głową. Wyszliśmy zza donic i pobiegliśmy w ich kierunku.

- My też pójdziemy! - wykrzyknęliśmy.

- Albo wsadźcie nas do worka! - stwierdził Pipin. Ustawiliśmy się koło Sama i Froda.  - przyda się ktoś rozumny podczas takiej...

- Misji? - dokończył pytająco Merry.

- Wyprawy - stwierdziłam

- Tego czegoś - skończył Pipin

- A zatem ty odpadasz. - powiedziałam razem z Merrym.

- Niech tak będzie. Tworzycie Drużynę Pierścienia.

- Wspaniale! - odezwał się dumnie Pipin. - A do kąt idziemy?

W tym monecie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać ...

Wszyscy się rozeszli. My w piątkę poszliśmy w kierunku naszych pokoi. Po drodze Frodo poszedł do Bilba. Ja stwierdziłam, że pójdę do mojego pokoju. Po drodze spotkałam Aragorna:

- Wyruszamy o świcie! - oznajmił a ja kiwnęła głową.
Wychodziłam po schodach gdy nagle wpadłam na Arwene.

- Szukałam cię wszędzie! - pociągnęła mnie do mojego pokoju. - Serio jesteś w drużynie?!- zapytała z ciekawością

- Tak - odpowiedziałam nie za szczęśliwa.

- co się stało? - uklęknęła aby lepiej widzieć moją twarz.

- Nie wiem czy dobrze wybrałam.

- Odpowiedź na tą wątpliwość masz tu i tu. - najpierw wskazała palcem na moją głowę a później na serce. Uśmiechnęłam się do niej. - Dobra, teraz się wyśpij. - i wyszła z pokoju. Położyłam płaszcz na łóżku i sama się położyłam. Byłam wykończona, od razu zasnęłam.

Fight to the end || Śródziemie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz