1.11. Leśne Królestwo

51 7 0
                                    

Im dalej byliśmy, od gór, tym mniej skał leżało na ziemi. Gdy doszliśmy do krawędzi skał ujrzeliśmy las. Ciągnął się on po całej długości zasięgu naszego wzroku.

Szliśmy tak do wieczoru. Słońce chowało się już za górą, lecz nie robiło się ciemno. Gdy w końcu w oddali dostrzegliśmy skraj lasu, przyspieszyliśmy kroku. Nie zastanawiając się wybiegliśmy między drzewa i zaczęliśmy iść przed siebie.

W środku było pięknie. Drzewa opłacały żywopłoty. Wszędzie było pełno mchu a z drzew spadały kolorowe liście. Wszystko pokrywały żywe kolory zieleni.

Szłam obok Legolasa rozglądając się na około. Usłyszałam za mną Gimli'ego.

- Nie zostawać w tyle! Mówią, że mieszka tu potężna czarodziejka. Wiedźma elfów. Jej moc jest straszliwa. Kto na nią spojrzy, zostanie zaczarowany. I przepada bez wieści.

Momentalnie usłyszałam szept, dobrze mi znany szept. Usłyszałam moją babcie. Nie odczuwałam jej emocji, tylko usłyszałam jedno słowo, „wróciłaś". Lekko zdziwiona stanęłam w miejscu.

- Coś się stało? - zapytał elf odwracając się do mnie, pokręciłam przecząco głową.

Odwrócił się i zaczął znów iść. Szlam dalej jednak teraz za jego plecami.

- Ale tego krasnoluda tak łatwo nie omota. Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa. - powiedział lecz ktoś mu przerwał, a ja dobrze widziałam kto.

Nagle Legolas odwrócił się do mnie i jednym ruchem ręki wycelował we mnie strzałą z łuku. Nie minęła sekunda a przy nim stanęli inni elfowie, robiąc to samo. Szybko się rozejrzałam widząc, że pozostali również otoczeni. Stałam bezczynnie patrząc, ze zdziwieniem w oczach, na Legolasa.

- Krasnolud tak głośno dyszy, że trafilibyśmy go i po ciemku. - odezwał się pewien elf podchodząc do Aragorna, patrzył na krasnoluda, który stał za mną.

- Haldirze z Lórien. - odezwał się Aragorn, kłaniając się przed nim. - Szukamy u was pomocy i ochrony.

- Aragornie, to niebezpieczne lasy! Wracajmy! - krzyknął Gimli.

- Kto wraca do krainy leśnej Pani nie może zawrócić. - powiedział elf. - Chodźcie, oczekuje was. - odwrócił się.

Elfowie, równocześnie, opuścili strzały i zwrócili się w stronę wcześniejszego mówcy. Zaczęli iść a my rządkiem za nimi. Legolas stanął szedł za mną. Odwróciłam się ze znakami zapytania w oczach lecz on tylko spojrzał na mnie po czym odwrócił wzrok. Odwróciłam głowę przed siebie.

Im byliśmy głębiej w lesie, tym drzewa były coraz wyższe. Po jakimś czasie trafiliśmy w obszar, w którym rosły największe drzewa jakie widziałam w życiu. Ich pnie były ponad dziesięć razy grubsze od zwyczajnych drzew a gałęzie wysoko nad nami tworzyły, tak jakby, dach. Wtedy uświadomiłam sobie gdzie jestem. Przechodziliśmy przez wąskie ścieżki wokół ogromnych drzew.

Po przejściu przez wąski mostek nad strumykiem, zauważyliśmy, że wokół drzew idą schodki, a we wnętrzu konarów są pomieszczenia. W korzeniach pod ziemią również znajdowały się pomieszczenia a, gdzie nie gdzie, na ziemi lub na gałęziach stały altanki z białego drewna. Wszystko przypominało wnętrze pałacu.

Zaczęło robić się ciemno. Szliśmy schodami w górę wokół jakiegoś drzewa aż trafiliśmy przed schody prowadzone do wielkiej Komnaty z gałęzi. Staliśmy przed nimi aż ujrzeliśmy biały blask.

Zauważyłam kobietę w białej, ciągnącej się za nią, sukni. Na jej blond włosach leżała płaska, srebrna tiara. Dostrzegłam, że chodzi na boso. Obok niej szedł elf. Miał równie jasne i długie włosy. Miał na sobie białą, długą do ziemi, szatę a na tym jasno zieloną pelerynę.

Fight to the end || Śródziemie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz