4

185 13 1
                                    

Jennifer


-Cześć!-odezwał się chłopak.-Jak się bawicie?
-Hejka Josh! Jennifer, Josh, poznajcie się!-przedstawiła mnie z radością Shai.
-Witaj, Jennifer-Josh podał mi rękę.
-Cze-cześć, Josh-wydukałam i poczułam jak czerwienię się na policzkach.
-Naprawdę ładne imię - Jennifer. Podoba mi się!-wypowiadał moje imię tak miękko, aż myślałam, że upadnę. Na szczęście uratowała mnie Shailene.
-Poszedłbyś po drinki dla nas?-zwróciła się do chłopaka.
Ten kiwnął głową i ruszył do baru.

-I jak? Nie przeszkadza ci, że jest z nami?-spytała się mnie przyjaciółka.
-Nie-odpowiedziałam zamyślona-Nie, nie! Oczywiście, że mi to nie przeszkadza!-dodałam.-Dlaczego nigdy nie opowiadałaś mi, że masz kuzyna, z którym masz tak dobry kontakt?
-Hmm.. jakoś nie było okazji... Ale teraz już go znasz! O! Idzie z naszymi drinkam.
I rzeczywiście szedł. Wyglądał lekko zabawnie wśród wysokich mężczyzn, ale to dodawało mu uroku. Zauważalne było jego rozglądanie się na różne strony, jakby czegoś szukał z przestrachem, ale w końcu dotarł do nas i zachowywał się zwyczajnie.
-Proszę bardzo. Ten dla Jennifer, ten dla Shai. Mam nadzieję, że nie czekałyście na mnie długo, ale ten barman jest strasznie gadatliwy!-rozłożył ręcę okazując irytację, przy czym prawie wylał szampana. Zaczęłyśmy się śmiać, przy czym dodałam:
-Tak, już poznałam gadatliwość tego gościa- i spojrzałam na Shai, która nie mogła przestać się usmiechać.
Josh był trochę nie w temacie, przez co jeszcze bardziej zanosiłyśmy się śmiechem. Po kilku minutach zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.

Shailene poszła do toalety, a wtedy Josh przybliżył się do mnie.
-Cieszę się, że mogłem cię spotkać-powiedział, starając sie zagłuszyć muzykę. Ta stała się głośniejsza, i jedyne co usłyszałam, gdy mówił dalej, to "czy-ge-na-wać-ę-J-J". Wzięłam więc go za rękę i przeszłam z nim w miejsce gdzie dało się rozmawiać.
-Tam jest tak cholernie głośno!-wytłumaczyłam-Prawie wcale nie słyszałam co mówisz. Możesz powtórzyć?
-Tak, jasne. Mówiłem, że to był zaszczyt ciebie spotkać.
-To akurat słyszałam-uśmech zagościł moją buzię-chyba mówiłeś coś potem?
-Czy mogę nazywać cię Jen lub Jenny?-zapytał z tak słodko nieśmiałą miną, że nie mogłam przestać się uśmiechać.
-Jenny... Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. Ale tobie pozwalam jak najbardziej.
-To świetnie! Dobra, chodź, bo zaraz Shailene będzie nas szukać.

Wróciliśmy na miejsce, gdzie poprzednio tańczyliśmy, ale Shai tam nie było. Nie martwiłam się tym, zresztą tak jak i Josh. Dalej tańczyliśmy wraz z tłumem.

Shailene


Zaczęłam szukać toalety i w końcu, po paru minutach, ją znalazłam. Wychodząc zauważyłam nieznajomego z windy idącego w stronę baru na czwartym piętrze. Trzymałam się kilka kroków dalej, idąc za nim. Gdy on zasiadł przy barze, ja chwilę pokręciłam się z tańczącymi ludźmi, a następnie przysiadłam się do nieznajomego i poprosiłam barmana o coś z lodem. Nie zamierzałam odezwać się do niego. Byłam zbyt nieśmiała w takich gadkach. Po prostu siedziałam obok niego, popijając napój.

-Uważaj, bo zamrozi ci mózg-usłyszałam od osoby siedzącej obok mnie.
-Już za późno, czuję się jakbym miała Antarktydę w swojej głowie-wysiliłam sie na odpowiedź.
-Szczerze? Nie zazdroszczę-usłyszałam nutkę rozbawienia w jego głosie.
-Też sobie nie zazdroszczę. Ale takie życie, czyż nie?
-Tak, takie życie. Zaciekawiłaś mnie. Mógłbym wiedzieć, jak brzmi twoje imię?-przyjrzałam się jego twarzy. Wydawałoby się, że można odczytać z niej wszystkie emocje.
-Jestem Shailene, a ty?
-Theo. Miło mi było, baw się dobrze.
I odszedł. Nawet nie patrzyłam gdzie.

Od barmana wzięłam wodę i nadal siedziałam na tym samym miejscu. Miałam nadzieję, że Jennifer i Josh nie będą sie martwili gdzie jestem. Za kilka minut miałam zamiar do nich wracać.

-Cześć, ślicznotko. Można sie dosiąść?-spytał się mnie mężczyzna na pewno starszy ode mnie o 10 lat.
-Eee..-zanim dokończyłam, ten już usiadł i poprosił o wódkę.
-Jesteś śliczna. Baaaardzo śliczna.-czuć było od niego mocną woń alkoholu. Wiedziałam, że jest pijany w czort i że czas się ulotnić.
-Tak, dziękuję. Chyba będę musiała już iść.
-Nie, nie, nie-zatrzymał mnie, gdy wstawałam i założył swoje ramię na mnie-Czemu ze mną nie zostaniesz?
-Naprawdę muszę już iść-odepchnęłam jego rękę.
-Skarbek, zostań-zaczął przesuwać swoją rękę po moim biodrze.
-Zostaw mnie, teraz-prawie że krzyknęłam z rozgniewania.
Wtedy podszedł on i podniósł pijanego za kołnierz patrząc mu prosto w oczy i każąc zabierać łapska. Ja stałam z boku i patrzyłam szeroko otwartymi oczami. Wtedy Theo wziął mnie za ramię i wyprowadził.
-Nic ci nie jest?-spytał się. W ogóle nie przypominał tego chłopaka co sprzed chwili. Był już spokojny, jakby nigdy nic.
-Jest okay. Dziękuję? Ale..-przerwał mi, zanim zdążyłam się spytać.
-Ale co tam robiłem?-dokończył za mnie-chwilę z kimś gadałem i wtedy zobaczyłem ciebie i tego frajera. Chciałem pomóc-uśmiechnął się. Chyba zakochałam się w jego uśmiechu.
-Oh, dlatego. Dziękuję, muszę iść-przypomniałam sobie o znajomych na tarasie.
-Ja też.
Po chwili milczenia dodał:
-Ale może spotkamy się w parku niedaleko stąd za trzy dni o zachodzie słońca?
-Zobaczę- odpowiedziałam z uniesionymi do góry kącikami ust.
-Super.
- Do zobaczenia-powiedziałam, oddalając się.

Jadąc windą, uświadomiłam sobie jedno:
Zakochałam się... TAK!
Zakochałam się w NIM.

The good/bad lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz