13

116 10 4
                                    

Jennifer

-Shailene, wszystko w porządku? - Znalazłam przyjaciółkę z rękoma przy twarzy - Shailene? SHAI! - Odwróciła się do mnie. Widać było cienkie, prawie niewidoczne strużki łez spływających po policzkach.

Przeraziłam się. To nie było spowodowane filmem, a już na pewno nie wróżyło nic dobrego.

-Shai, wróćmy do domu i o wszystkim mi o powiesz, proszę.

Przytuliłam ją, by namacalnie czuła, że jestem z nią.

I w ciszy poszłyśmy do mojego auta.


Przyjaciółka poszła się położyć na łóżku, a ja zrobiłam nam herbaty. W drodze do pokoju usłyszałam szloch. Nie miałam pojęcia, co się mogło stać.

-Hej, Shailene, jestem przy tobie. Możesz mi powiedzieć, co się stało.

Usiadłam obok niej po odstawieniu gorących napoi na stolik nocny.

-Musisz mi powiedzieć. Inaczej ci nie pomogę.

Cisza.

Zaczęłam się niepokoić.

-SHAILENE!- w tym momencie ona odwróciła się, jakby wcześniej nie słyszała co do niej mówiłam.

-Jen...boję się. Theo..-zaszlochała-On.. może być w niebezpieczeństwie. Ja też, ale jak widzisz jestem cała i zdrowa. Musimy..

-Co się stało?! - przerwałam jej - Shaielene, dlaczego ktoś miałby zrobić krzywdę jemu?!

-Theo, on był zamieszany w jakieś bagno. Teraz się zmienił. Wiem to, widziałam to. A ja.. on tylko się o mnie martwił, a ja go zostawiłam... Gdybym wtedy nie uciekła...

-Uciekła? O czym ty.. - zamurowało mnie.

-Jak wiesz, przez ten czas kiedy nie byłam na miejscu, byłam z nim. Nie dlatego, że chcieliśmy spędzić ze sobą czas. Choć może też dlatego... nieważne. On nie chciał żebym jeszcze wracała do domu, bo mogą mnie znaleźć.

-Kto? Kto może cię znaleźć?

-Oh, to bardzo długa historia. Zresztą sama nie wiem. Teraz najważniejsze jest to, byśmy pomogły Theo.

-Okay, dobrze wiesz, że ci ufam. Nie mogę powiedzieć tego samego o nim, ale ty... dla ciebie zrobiłabym wszystko.

-Dziękuję Jen... naprawdę - lekko uniosła kąciki ust.

-Rozumiem, że zostawił ci jakąś wiadomość? Czy dowiedziałaś się o tym od porywaczy? - W tamtym momencie najważniejszą dla mnie rzeczą była pomoc przyjaciółce.

-On zostawił wiadomość głosową. Może gdybym odebrała wtedy ten telefon w kinie...

-Shai, nie pomogłabyś mu. Po prostu dowiedziałabyś się o tym kilkanaście minut wcześniej - próbowałam duchowo wspierać osobę, która lada moment mogła rozsypać się na kawałeczki.

-Sama nie wiem.. pomożemy mu, prawda? - widziałam łzę spływającą po jej czerwonym od płaczu policzku.

-Tak. Pomożemy mu, ale tylko gdy będziemy wypoczęte i trzeźwo myślące. Od rana zaczniemy planować. A teraz idź się wyspać. Przynajmniej spróbuj, spróbuj zasnąć.

-Dziękuję za wszystko, dobranoc.

Obróciła się w drugą stronę, a ja zgasiłam światło.

Szłam po ciemku do salonu, ze strachem ukrytym w mojej głowie. Strachem o najbliższą mi osobę.

The good/bad lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz