10

125 11 0
                                    

Shailene

Już trzeci dzień byłam u Theo, gdzie nie miałam zasięgu. Przez ten czas oglądaliśmy filmy, wychodzilismy na spacery do lasu i gawędziliśmy. Było miło, choć była to nietypowa sytuacja, bo kolesia znałam od tygodnia. 
Tego dnia wkurzyłam się na swój telefon i wyszłam się przejść po wsi, by znaleźć durny zasięg. Theo jeszcze spał, więc nawet się go nie pytałam czy mogę. Po prostu ubrałam dresy, jakie on mi pożyczył, załozyłam jego bluzę i  wyszłam. Po kilkunastu minutach odnalazłam zasięg. I wtedy telefon zasypał mnie nieodebranymi rozmowami i wiadomościami. Większość z nich brzmiała "SHAI, GDZIE TY DO JASNEJ CHOLERY JESTEŚ?!" i były od Jennifer. Już nawet nie czytając reszty, zadzwoniłam do niej.
Po trzech sygnałach przyjaciółka odebrała.
-JEZU SHAILENE W KOŃCU SIĘ ODZYWASZ, CZY CIEBIE COŚ PORĄBAŁO!?
-Cześć Jen.
-NAWET NIE WIESZ JAKA JESTEM NA CIEBIE ZŁA!
-Chyba sobie wyobrażam. Nic mi nie jest, przepraszam.
-Na pewno nic ci nie jest?! Nie odzywałaś się od kilku dni!
-Jest okay, chociaz utknęłam na trochę z n i m.
-Co? Z Theo? Eee.. dlaczego?-wiedziałam, co sobie myśli.
-Nie, to nie to-jak dobrze, że przez telefon nie widać rumieńców.
-Aha.
Nastąpiła cisza. Musiałam jej wytłumaczyć o co chodzi, więc poskładałam to szybko w myślach.
-Na tej randce, po której nie miałyśmy kontaktu, usłyszeliśmy strzał. Wystraszyłam się i nie wiedziałam co robić. Theo kazał mi za sobą biec i tak oto znaleźliśmy się w wiosce niedaleko Nowego Jorku.
-No dobra... co dalej?
-Poprosił mnie, bym została na jakiś czas, bo boi się o moje bezpieczeństwo.
-To dziwne-odpowiedziała.
-On jest dziwny-dodałam.
Zaśmiałysmy się do słuchawek.
-Nie o to chodzi-po chwili dopowiedziała Jen.
-Hmm?
-Josh do mnie dzwonił.
-Wiedziałam, że się BARDZO DOBRZE dogadacie-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Haha..ha-odczułam, że mojej przyjaciółce zrzędła mina.
-Coś nie tak?-spytałam z troską,
-Powiedział, że nie będzie się ze mną kontaktował przez pewien czas i żebym uważała na siebie.
Zamilkłyśmy.
-Ale może to nic poważnego. Nieważne, poradzę sobie. Za to ty pogadaj z tym tajemniczym gościem-spróbowała się zaśmiać.
-Ta, dobry pomysł-odwróciłam się w stronę skąd przyszłam-O wilku mowa.
Theo biegł do mnie, a z daleka było widać jego przerażoną minę.
-Muszę kończyć, zadzwonię jak najszybciej. Jakbym nie odbierała, to przez zasięg. Trzymaj się.

Chłopak objął mnie w ramiona, a ja stałam zdziwiona. Nie powiem - zamurowało mnie.
-Nic ci nie jest. To dobrze-szepnął mi do ucha.
Gdy zorientował się, że z mojej strony nie ma żadnej reakcji, odsunął się.
-Przepraszam-wydusił z siebie-zdziwiłem sie, gdy cię nie znalazłem w domu.
Odwrócił się do mnie plecami, widocznie speszony. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę, by nie czuł się aż tak dziwnie.
-Miło mi, że ktoś aż tak się o mnie martwi-powiedziałam ze słabym uśmiechem.
Zaczęliśmy iśc w stronę domu, ale nurtowało mnie to jedno pytanie.
-O co dokładnie chodziło, gdy mówiłeś, że masz "trochę" kłopotów?
Zatrzymał się, spojrzał na mnie z lekkim strachem w oczach i odwrócił wzrok.
-Pogadamy w domu, po śniadaniu.

Już dawno zjedliśmy, ale Theo nie miał ochoty zajmować się tematem, o jaki go spytałam, więc sama zaczęłam rozmowę.
-No to powiesz mi, czy nie?-spytałam się zirytowana.
-Ciekawska jesteś-odpowiedział.
Wkurzyło mnie to.
-A żebyś wiedział. I lubię to. Zresztą gdyby to ciebie przetrzymywano u prawie nieznajomej osoby i wiedziałbyś, że ta osoba ukrywa coś mniej lub bardziej strasznego, to nie byłbyś ciekawy?!-wiedziałam, że przesadziłam, jednak on nie wykazywał żadnego zdenerwowania, ani gniewu.
-Nie przetrzymuję cię, sama się zgodziłaś tu zostać. Możesz wracać do Nowego Jorku, ja tylko chciałem cię chronić.
I odwrócił się by zmyć naczynia.
-Wiem, przepraszam. Lecz to nie zmienia faktu, że chcę znać odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.
-Dobrze, odpowiem na nie-rzucił gąbką do zlewu i usiadł naprzeciwko mnie.
-Tak więc, słucham-wyprostowałam się na krześle.
-W przeszłości byłem dilerem.
To tylko przeszłość, powtórzyłam sobie. Pozwoliłam mu mówić dalej, bo wiedziałam, że to nie jest jedyna rzecz jaką ma do powiedzenia.
Jednak on nic nie dodał i tylko siedzieliśmy na przeciwko siebie.
-To tyle?-spytałam oburzona. Ukrywał coś. On odwrócił wzrok.
-Tak-odparł po chwili namysłu.
-Bardzo dobrze wiem, że masz coś więcej w zanadrzu. Zresztą to da się wyczuć. Jesteś dobry w ukrywaniu emocji, tajemnic i uczuć, ale gorszy w tuszowaniu odruchów, które cię zdradzają.
Zdenerwował się.
-Powiedz mi-zastanowił się nad tym, czy powinien.
-Dobra jesteś-prychnął-Nie próbowałaś siebie w roli detektywa lub coś w tym stylu?
-Ha ha, żarty na później. Mów, obiecuję, że nie ucieknę stąd, ale nie obiecuję jaka będzie moja reakcja.
-Wygrałaś-podniósł ręce w geście poddania-Zostałem wrobiony przez jednego gościa w kradzież narkotyków. Było to 3 lata temu. Od tego czasu ja mam problem z innymi dilerami, a on- ze mną.
Obawiałam się czegoś gorszego.
-Nie ruszyło cię to?-spytał zdziwiony-Wydawało mi się, że nie jesteś typem dziewczyny, która trzyma kontakt z ludźmi jak ja.
-Sam powiedzałeś, że to przeszłość.
-Ale przecież cię narażam na niebezpieczeństwo.
-Nie jestem typem dziewczyny w opałach-odparłam z nutką goryczy.
Przyglądał mi się przez kilka minut, po czym powiedział:
-Tak też myślałem.

The good/bad lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz