Jennifer
-Halo?- odezwał się niepewny, zdenerwowany głos.
-Cześć-to jedyne co mogłam z siebie wydusić.
-Jen? Co się stało?-zapytał z troską.
Nie byłam pewna czy mu ufać. Był kuzynem Shai, spędziłam z nim kilka dni. Ale czy da się na podstawie tych kilku dni poznać człowieka?-Chodzi o Shailene. Coś się jej stało. Boję się, Josh- i powiedziałam mu wszystko. Odkąd Theo zniknął, po moment gdy zabłądziłam w lesie.
-Theo? Theo James?-to było jego pierwsze pytanie.
-Tak, tak. James. Coś nie tak?-Po prostu.. znam gościa i nie sądziłem, że on i Shai.. nie ważne-dodał szybko-Nie mam pojęcia co mogło się jej stać. Proszę cię, wróć do samochodu, zamknij się w środku i wtedy spróbuję ci pomóc.
Kiwnęłam głową, chociaż nie mógł mnie widzieć.
-Oddzwonię do ciebie jak dojdę-zaproponowałam.
-NIE!-krzyknął, aż odsunęłam telefon od ucha- Nie Jen, nie rozłączaj się! Nie musimy rozmawiać, ale po prostu miej włączoną tą rozmowę. Proszę.Szłam z telefonem w ręce. Zaczęło się robić coraz ciemniej i byłam bliska paniki. Jednak odnalezienie przyjaciółki było ważniejsze od mojego strachu. Miałam wystarczająco dużo siły by go powstrzymać. Siły i wsparcia Josha. Moja wędrówka trwała około dziesięć minut zanim dojrzałam auto. Podbiegłam, wsiadłam do środka i przyłożyłam telefon do ucha.
-Okay, jestem w samochodzie-mówiąc to, zamknęłam wszystkie drzwi.
-Przepraszam cię, że jesteś w to wpakowana. Ty i Shailene. To nie tak, wszystko poszło nie tak...
-O czym ty mówisz? Proszę, chcę ją odnaleźć jak najszybciej.
-To nie będzie takie łatwe. Przepraszam.
Cisza. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Co on wygaduje? Wszystko będzie okay. MUSI być.
-Lecz..-przerwał, zastanawiając się na swoją wypowiedzią- chyba... chyba posiadam kilka informacji, które się przydadzą.Poczułam jak nadzieja rośnie w moim sercu.
Dowiedziałam się, że Josh i Theo byli kiedyś "kolegami z branży". Obydwaj przez pewien okres byli dilerami. Ponoć ich dwójka potrzebowała szybkich i dużych pieniędzy. Gdy Josh uzyskał tyle ile potrzebował, rzucił to i wyjechał z Chicago. Jednak Theo został i nie utrzymywali dłużej kontaktu.
Rok, dwa lata później na adres Hutchersona przyszedł list. Adresat był nieznany, ale po treści listu domyślił się kto odzywa się do niego po latach.
-Czego chciał?-wymsknęło mi się trochę nieprzyjaznym tonem.
-Pytał się mnie, czy wyszedłem na prostą. Czy jestem w stanie pomóc mu zakończyć jego przeszłość.-Zgodziłeś się-stwierdzam jakże oczywisty fakt.
-Niezupełnie. Kazałem mu zostać w okolicach Nowego Yorku - posłuchał się. Jednak gdy już mówiłem o nie odwiedzaniu wielkich miast to nie słuchał. Nie był pewny czy mu pomogę, więc zaczął mnie śledzić. Nie całą dobę, ale o wiele za często niż to zrobił. Miałem zamiar mu pomóc, jednak wkurwiłem się, że mi nie ufa. Już miałem mu pomóc...
-I co się stało? To mało wyjaśnia-spojrzałam za okno. Słońca już prawie nie było.-Wpadł. Znaleźli go. Gdy ja byłem w Chicago, on próbował nie dać się złapać.
-I razem z nim była Shailene.... - zaczęłam po cichu łączyć ostatnie wydarzenia.
-Co?-najwyraźniej nie mówiłam aż tak cicho.-Shailene była z nim gdzieś przez tydzień, prawie bez kontaktu ze mną. Dobra to nie jest teraz ważne. Ważne jest, gdzie mam jej szukać? Co teraz robić?
-Jak dorwę tego dupka to pożałuje-mruknął pod nosem, choć usłyszałam to bardzo wyraźnie.
-Mam dzwonić na policję?-spytałam zrezygnowana.
-Tylko jeśli chcesz pogorszyć sprawę-odpowiedział z sarkazmem.
Co więc miałam zrobić? Jestem zwykłą studentką, nie jakąś panią detektyw.-Nie znajdziesz jej w tym lesie. Jest opcja, żebyś przyleciała do Chicago jak najszybciej możesz.
-ALE CO Z JEN?!-ryknęłam do słuchawki, po czym zaczęłam płakać. To było silniejsze ode mnie.-Tylko tak mamy szansę jej pomóc. Proszę cię, Jennifer. Podam ci swój ad...
-Nie trzeba- przerwałam mu- Theo zostawił jakąś ukrytą karteczkę, dzięki której wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.-Przyleć jak najszybciej się da. Wszystko będzie dobrze Jenny. Uważaj na siebie.
Rozmowa zakończona. Odpaliłam stacyjkę i ruszyłam z powrotem do domu. Czułam się okropnie z myślą, że ona tam jest, potrzebująca mojej pomocy, a ja się oddalam. Nawet chociażby po to by jej pomóc, ale jednak się oddalam.
Shailene
Skuliłam się w dole i czekałam, aż to wszystko się skończy.
Drażniła mnie niewiedza.Kim jesteś?
Co ja tutaj robię?
JENNIFER, POMÓŻ! GDZIE JESTEŚ?! JEN!!! miałam ochotę krzyczeć, ale w odpowiedzi usłyszałabym tylko ten nieznośny dźwięk jego śmiechu.
CZYTASZ
The good/bad life
FanfictionW życiu każdego człowieka nadchodzi dzień, który wszystko zmienia. Nie wiemy, czy będzie to jutro, pojutrze, czy może wtorek za 5 lat. To coś, czego nie można przewidzieć. Poznajcie bohaterki tego opowiadania- Jennifer i Shailene. Obie dziewczyny by...