3

200 11 2
                                    

Shailene


Dotarłyśmy równo o siedemnastej na miejsce. Budynek, w którym odbywała się impreza był naprawdę pokaźny. Cały oszklony, o wysokości dwóch bloków pięcio-piętrowych z ogromnym tarasem na samej górze. Byłam w naprawdę wielkim szoku, to wszystko było cudowne! Szybko wzięłam Jen za rękę i pociągnęłam ją w stronę windy. Nie mogłam doczekać się zobaczenia Nowego Yorku z takiej wysokośći. Wsiadłyśmy do windy, a z nami jakiś nieznajomy. Był lekko wyższy ode mnie i widać było jego silną budowę ciała. Ubrany był w garnitur, którego ciemny kolor podkreślał jego uroki. Zachowywał kamienną twarz i spoglądał na cyferki, po kolei wyświetlające się w zależności, na którym piętrze byliśmy. Jennifer była odwrócona do niego plecami i chyba wysyłała jakiegoś sms-a. Za pewne do mamy, by powiedzieć jej jak cudownie wygląda to miejsce. Nieznajomy wysiadł na siódmym piętrze, a ja odczułam lekki zawód. Miałam nadzieję, że pojedzie z nami na samą górę i chyba.... chyba stwierdziłam, że jest naprawdę przystojny. 

Jennifer odwróciła się jakby nigdy nic i popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Dlaczego masz zaróżowione policzki? -zapytała z zakrzywionym uśmiechem.
-Ja? Eeeee, naprawdę? -szybko odwróciłam się w stronę lusterka w windzie.- Oh..
-Dobra, opowiesz mi później. Chodźmy zaszaleć!

Właśnie w tamtym momencie otworzyły się drzwiczki, a ja aż pisnęłam z zaskoczenia. Wszystko wyglądało tak nierealnie! 

Wzięłyśmy po drinku od barmana, z którym Jennifer zamieniła kilka słów, a ja w tym czasie zajmowałam się podziwaniem widoków. Słońce wyglądało tak, jakby wachało się przed zajściem, a jednocześnie chciało jeszcze raz w pełni zaświecić. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk powiadomienia. Od razu sprawdziłam od kogo to. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Josha z jego numerem. Napisał, że zaraz będzie, ale na razie ma problemy z dojazdem. 

"Napisz wiadomość"."Treść wiadomości: Ok. jesteśmy na tarasie". "Wyślij".

Jennifer złapała mnie za łokieć i zaprowadziła na wiklinowe siedzienia.

-Ten barman jest naprawdę słodki-powiedziała po wzięciu łyka z kieliszka.
-Naprawdę? Mogłaś z nim jeszcze pogadać!
-Słodki, ale nudnawy- odpowiedziała z rezygnacją. Zaczęłam się śmiać.-No co?!
-Nie, nic nic. Tak tylko miałam ochotę się pośmiać... z ciebie-wybuchłam śmiechem.
-Hahaha, przezabawne-po chwili naburmuszenia sama zaczęła wyciskać łzy z oczu.

Uspokojenie się zajęło nam chwilkę i cały kieliszek napoju alkoholowego. Powiedziałam Jen, że pójdę po dolewkę, a ta się zgodziła. Wracając do naszego stolika, poszukiwałam chłopaka z windy na tarasie. Ani śladu go, ani śladu Josha.

-O, właśnie!-odezwałam się już siedząc przy koleżance.-Mój kuzyn tu będzie, a bynajmniej powinien już być. Chyba nie będzie ci to przeszkadzać?
-Nie, nie. Skądże! Wiesz, że dla ciebie wytrwam wszystko!-uśmiechnęłyśmy się do siebie.

Po chwili zza moich pleców usłyszałam "BUUU!" i od razu wiedziałam kto to. Odwróciłam się i przytuliłam go na powitanie. Ach, jak bardzo tęskniłam za Joshem.

Jennifer

Do naszego stolika powoli podchodził jakiś chłopak. Był nie wysoki, a z pewnością niższy ode mnie i Shai. Wyglądał na miłą osobę, a moją największą uwagę zwrócił jego uśmiech. Taki nieziemski. Był coraz bliżej, aż w końcu przestraszył od tyłu Shailene. Lekko podskoczyła przestraszona, ale nie zwracałam na nią uwagi. 

Byłam zajęta patrzeniem na kuzyna Shai.
Na Josha.

The good/bad lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz