6

198 11 3
                                    

Shailene

Szybko otworzyłam oczy. 
To był tylko sen. Tylko sen. powtarzałam sobie.
Było bardzo ciemno, telewizor przeszedł na czas czuwania, więc w ciemności widziałam tylko zegarek cyfrowy wskazujący czwartą rano. Wstałam z łóżka i zapaliłam lampkę na stoliczku niedaleko sofy. 
Potrzebowałam coś przełknąć, więc otworzyłam lodówkę, wyjęłam ser, następnie pokroiłam bułkę i zaparzyłam herbatę. Szybko napełniłam brzuch i zdałam sobie sprawę, że już nie zasnę. Włączyłam więc spokojną muzykę i poszłam do sypialni poczytać ksiażkę. 

Czytałam do nastania świtu. W końcu zasnęłam ponownie. 

Jennifer

Obudził mnie dzwonek telefonu. Zaspana podeszłam do stolika i odebrałam od nieznajomego numeru.
-Halooo?
-Jennifer?-nie rozpoznałam kto to-Jen?-szeroko otworzyłam oczy.
-Cze- cześć Josh! Eee.. skąd masz mój numer?-byłam bardzo zdziwiona.
-Nie pamiętasz? Wpisałaś mi go wczoraj do telefonu.
Nic sobie nie przypominałam, ale znałam tego powód.
-Hmm.. tak, na pewno nie pamiętam. Ale to się często zdarza, gdy napiję się zbyt dużej ilości alkoholu. Pomińmy ten fakt - dlaczego dzwonisz?
-W sumie to... możemy się spotkać?-nie takiego pytania się spodziewałam.
-A, tak, tak. Tak! Kiedy?
-Gdzie mieszkasz?
-Wyślę ci adres sms-em, okay?
-Dobra, podjądę po ciebie o czwartej.
Rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek. Pozostały mi trzy godziny do spotkania. Wysłałam adres do przyjaciela.

Umyłam się, zjadłam śniadanie i obejrzałam film. Ekscytowałam się dzisiejszym spotkaniem, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Ja i Josh byliśmy znajomymi, a znajomi się przecież umawiają by gdzieś wyjść, prawda? Ponieważ nie mogłam się skupić na filmie, podeszłam do szafy by wybrać ubranie. Znalazłam beżową bluzkę na ramiączkach, czarną długą spódnicę i dobrałam do tego koturny. Ubrałam się w to i przejrzałam w lustrze. Wyglądałam dobrze, więc wybór uznałam za udany. Na uszach zawiesiłam niewielkie kolczyki, a na szyji zapięłam delikatny wisiorek. Włosy tylko rozczesałam, bo dobrze się układały.

Samochód Josha przyjechał równo o czwartej. Upewniłam się, że zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam na spotkanie chłopaka. Ten wysiadł z samochodu, ubrany w skromną koszulę i eleganckie spodnie, by otworzyć mi drzwiczki. Powitałam się, ściskając go po przyjacielsku i wsiadłam do samochodu. Za mną zamknęły się drzwi. Chłopak wsiadł od strony kierowcy i odpalił samochód uśmiechając się do mnie. "Może spacer?" spytał, a ja kiwnęłam głową.
Wyjechaliśmy z podjazdu.

Jechaliśmy około pół godziny, bo Josh zabrał nas do niewielkiego miasta nad jeziorem. Zaparkowaliśmy na parkingu przed parkiem. Wysiadłam i usłyszałam śpiewające ptaki. Josh wziął mnie pod ramię i szliśmy w stronę wody.

Przez całą drogę rozmawialiśmy, a ja dowiedziałam się o jego bracie i przesympatycznej rodzinie. Spytałam się też, jak dobry kontakt ma z Shai, a on na to, że znają się od urodzenia. Miło spędzaliśmy czas, a przed nami zaczął pojawiać się przepiękny krajobraz.
Słońce odbijało się na wodzie w jeziorze, które otaczały różne rodzaje drzewa. Kilka chmur znajdowało się na niebie, gdy słońce pozostawiało różowe pasma oznaczające zachód.

Josh rozłożył kocyk, który zabrał ze sobą i zasiedliśmy obok siebie.
-Głodna?
-Zawsze i wszędzie-oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Zła wiadomość jest taka, że nie mam pizzy-powiedział cicho.
-COOOO?-zrobiłam zdziwioną minę-JAK MOŻESZ?!-roześmiałam się.
Zaczęłam go szturchać w ramię.
-Dobra! Dobra. Poddaję się! Ale mam kanapki, które na pewno polubisz!-wyjął foliowe woreczki, w których skrywały się po dwie kanapeczki. 
-A więc-wzięłam jedną kanapkę do ręki-wybaczam ci.
Zajadaliśmy się patrząc na cudo natury przed nami.

-Wiesz co, Jen?-spytał się Josh, lecz wiedziałam, że mam nie odpowiadać-Już wcześniej, przed tamtą imprezą Shai mi o tobie opowiadała. W sumie poszedłem tam, by cię poznać-poznać, a nie znać cię tylko z opowiadań. I cieszę się, że cię spotkałem.
-Weź, na sto procent jestem teraz czerwona jak burak!-zachichotałam-Miło mi, że tak myślisz. Ja nie wiedziałam, że będziesz na imprezie z nami, bo Shailene nic mi nie mówiła, ani nie wiedziałam, że zna kogoś tak przyjacielskiego jak ty-położyłam rękę na jego plecach-I również się cieszę, że tam byłeś.
Josh wziął moją drugą rekę i uścisnął mi dłoń. Zaczęło się robić dziwnie, w dobrym tego słowa znaczeniu.
-Jen, jest jeszcze coś.
Spojrzałam w jego cudowne oczy.
-Ja... naprawdę... bardzo, bardzo...
I wtedy zadzwonił telefon.

The good/bad lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz