- Nie! - Adara zerwała się z łóżka głośno dysząc.
Cała była zlana potem, a jej oczy panicznie rozglądały się po pomieszczeniu. W końcu unormowała oddech i kątem oka spojrzała na chrapiącą współlokatorkę. Maya zawsze miała twardy sen i nie budziły jej nocne krzyki dziewczyny.
Kolejny koszmar, kolejne wspomnienie. Adara pospiesznie pomknęła do okna, jakby w strachu, że niebo za chwilę zniknie, a zastąpi je ciemne sklepienie Podziemia. Odetchnęła z ulgą widząc nad sobą rozgwieżdżone niebo. Przypominało jej o rodzeństwie - bliźniakach, których imiona pochodziły od gwiazd. Zaraz jednak zmarkotniała, nie będąc pewna czy wciąż jeszcze żyją. Ich bezpieczeństwo było kruche, jeżeli w ogóle można było o takowym mówić.
Adara czuła, że nie da rady zasnąć już tej nocy. Przebrała się z piżamy i jak zawsze wetknęła malutki sztylet za cholewkę buta. Na korytarzach panowała cisza. Były puste i zimne. Tak zamknięte pomieszczenia dobijały ją.
Wyszła na zewnątrz i przespacerowała się kawałek. Następnie tak jak to miała w zwyczaju, ułożyła się na miękkiej, połyskującej trawie i spojrzała w malujący się u góry hipnotyzujący widok. Jej umysł był w tym momencie czysty, a do jej uszu dochodził każdy najmniejszy szmer. Leżała tak dość długo. Powietrze było ciepłe i przyjemne, a atmosfera uspokajająca. Nie dręczyły ją koszmary przeszłości, które uwielbiały napadać ją gdy była sama, szczególnie nocą.
Nagle jej ciało automatycznie się spięło. Usłyszała cichy szelest stawianych ostrożnie kroków. Ktoś szedł bardzo cicho. Jakby nie chciał aby ktokolwiek go usłyszał. Żaden żołnierz nie kłopotałby się aż tak z zachowaniem ciszy tak daleko od kwater. Adara powoli wstała wyjmując z buta nóż. Na ugiętych nogach rozejrzała się wokoło. Ostrożności nigdy nie za wiele.
- Do czego potrzebny ci ten sztylet? - usłyszała głos za swoimi plecami i szybko odwróciła się twarzą do rozmówcy.
- Kapitan Levi? - opuściła rękę z ostrzem, rozpoznając postać.
- Wyjaśnisz dlaczego próbowałaś mnie zasztyletować?
- To nie tak! - zaprzeczyła, chowając nóż. - Ale kto się tak skrada o czwartej w nocy?
Czarnowłosy prychnął.
- Ja normalnie tak chodzę.
Stare nawyki przeszło jej przez myśl, gdy spojrzała na jego twarz, lekko oświetloną łuną księżyca.
Mimo, że jeszcze oboje nie zdawali sobie z tego sprawy, to Adara i Levi byli bardzo podobni. Oboje przeżywali to samo.
- Więc co tu robisz i jak się nazywasz - założył ręce na klatce piersiowej.
- Adara Holzer, dwunasty oddział. Nie mogłam spać, a kapitan?
- Wracaj do pokoju, lepiej żebyś się nie spóźniła na ćwiczenia - zignorował jej wcześniejsze pytanie.
- Zrozumiałam kapitanie - rzuciła mu ostatnie spojrzenie i skierowała się w stronę budynku, czując jak Levi odprowadza ją wzrokiem.
Czekała ją długa i nieprzespana noc, z koszmarami przeszłości.
~
- Spałaś? - Maya zadała pytanie gdy szły korytarzami na śniadanie.
- Trochę - odpowiedziała Adara, co jej koleżanka skwitowała milczeniem.
Doskonale wiedziała o nieprzespanych nocach współlokatorki, poznały się w końcu jeszcze jako kadetki, kiedy Maya nie miała aż tak twardego snu jak teraz. Częsta pytała ją o samopoczucie, żeby choć trochę kontrolować stan przyjaciółki.
- Mamy dziś piękny dzień - zaczęła wesoło Adara.
- Ta, pewnie zdaniem tych z góry idealny na ćwiczenia plenerowe.
- To lepsze od tych siłowych.
- Ale wciąż nie pobija spania - mruknęła rudowłosa.
-Ciągle myślisz o jednym - westchnęła dziewczyna.
- Teraz myślę tylko o podwójnej kanapce z jajkiem.
Z lekkim uśmiechem na twarzy Adary i typową miną ,,nawet nie próbuj do mnie mówić" Mayi weszły na stołówkę. Razem z jedzeniem usiadły przy jednym z drewnianych stołów. Obok nich siedzieli już Ryan, Tom i Rena, wszyscy z jednego oddziału. Śniadanie miło im mijało, Adara jak zwykle radośnie prowadziła ze wszystkimi rozmowę. W oczach innych była beztroską, wesoła dziewczyną. Mieli ją za kogoś kim zawsze chciała być, nawet jeśli było to jedno wielkie kłamstwo. W pewnym momencie spięła się lekko, wyczuwając czyjś natarczywy wzrok na własnej osobie. Rozejrzała się po sali i zauważyła Levia, który przez krótką chwilę jej się przyglądał. Spuściła wzrok i wróciła do jedzenia. Najlepiej będzie jak kapitan zapomni o wczorajszym zdarzeniu.
- Co tak nagle ucichłaś? - zapytał Tom, a dziewczyna automatycznie wkleiła na twarz wielki uśmiech.
- Chwila zamyślenia - odparła.
Wszystkiemu przyglądała się rudowłosa Maya, która jedynie westchnęła widząc nagłą zmianę nastroju przyjaciółki. Jak mogła się o nią nie martwić?
~
Adara spięła swoje ciemnoblond włosy w niskiego kucyka i ustawiła się pozycji do ataku. Na przeciwko niej stanęła Rena i tak jak inne pary wokoło zamierzały walczyć. Przeciwniczka blondynki była sporo od niej wyższa i dobrze się sprawiała w ofensywie. Mimo to jej ruchy były dość przewidywalne i klasyczne. To mogła być wada i zaleta, ale jedno było pewne. Rena jest silna.
Adara sprawnie unikała jej pierwszych ciosów, w pewnym momencie złapała pięść dziewczyny i przyciągnęła ją, waląc kolanem w jej brzuch. Przy następnym ataku uskoczyła w ostatniej chwili i rzuciła się na przeciwniczkę, aby zachwiać jej równowagę. Przeceniła jednak swoją szybkość i oberwała w twarz. Rena sprawnie ją zablokowała. Dziewczyna z zaciętą miną spróbowała się wydostać z żelaznego uścisku przeciwniczki. W pewnym momencie zebrała w sobie na nowo siły i przerzuciła ją przez bark, kładąc następnie nogę na jej tchawicy.
- Wygrałaś - wydyszała leżąca.
Adara podała znajomej dłoń i pomogła jej wstać.
- Ledwo - przyznała.
Szczęka nadal ją bolała po ciosie zadanym przez Renę, ale była gotowa na jeszcze jedną walkę.
- Holzer.
Odwróciła się w stronę głosu i ze zdumieniem napotkała spojrzenie zimnych oczu.
- Walczysz ze mną - kapitan stanął naprzeciwko niej.
- Nie rozumiem, dlaczego?
Levi nie odpowiadając zadał jej cios w brzuch, na co się zgięła i złapała w pasie. Adara prostując się z powrotem spojrzała twardo na przeciwnika.
- No to zaczynamy.
CZYTASZ
Wybawca| Levi Ackermann
FanficNikt nie podejrzewał, że ta wiecznie radosna dziewczyna może skrywać tak czarną przeszłość. Tak powinno pozostać. W końcu nikt nie potrzebuje w Korpusie Zwiadowców byłego przestępcy, którego nadal nękają koszmary przeszłości. A jednak to dzięki temu...