Rozdział 18: Jeden ze spokojnych dni

424 27 4
                                    


- Słyszałam, że to miały być tylko zwiady, a wracasz cała poobijana! - wyrzuciła pielęgniarka owijając jej rany bandażem.

- To nic takiego Judy - Adara uśmiechnęła się uspokajająco w jej stronę.

Ta w odpowiedzi fuknęła i sięgnęła po nożyczki.

- Nic takiego, a jednak muszę cię teraz opatrywać.

- Hej, spójrz na pozytywy - w końcu miałam okazję się z tobą zobaczyć.

Judy uniosła brew.

- Za każdym razem gdy cię widzę, Adaro, to zastanawia mnie czy powinnam się cieszyć, czy jeszcze bardziej martwić - zacisnęła mocniej opatrunek, po czym lekko zmarkotniała. - Poza tym, po ostatniej wyprawie byłam dość zajęta.

Holzer tylko pokiwała głową na znak zrozumienia. Widać, że żadna z nich nie chciała poruszać tego tematu.

- Gotowe.

Adara spojrzała na stojące w rogu pomieszczenia lustro. Ze stoickim spokojem obejrzała starannie zabandażowane ramię oraz fioletowego siniaka na jej szczęce, doskonale pamiętała cios od jakiego powstał. Inne stłuczenia nie zwróciły już jej uwagi, po prostu były. Odwróciła szybko wzrok, złapała za bawełnianą koszulę i szybko ją na siebie założyła.

- Ogranicz na razie ćwiczenia, dobrze? - Judy schowała swoje rzeczy i zamknęła na kluczyk w białej szafce. - Staraj się nie nadwyrężać, rany są powierzchowne ale im szybciej się zregenerujesz, tym lepiej.

- Jasne - Adara wstała z kozetki i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Zatrzymała się jednak tuż przy nich i ostrożnie spojrzała w stronę pielęgniarki. - Dawno mnie tu nie było, prawda?

- Adara...

- Skończyły mi się leki na uspokojenie, Judy. Już dawno. Może mogłabyś...?

W oczach medyczki pojawił się błysk zawahania.

- Wiesz, że paczka, którą ostatnio mi dałaś miała starczyć na dwa tygodnie, a mnie nie było tu już od miesiąca.

Judy westchnęła i powoli otworzyła pobliską szufladę. Niepewnie sięgnęła po niebieskie tabletki. Wiedziała, że już nie miała żadnych powodów, aby jej odmawiać. Jednak cos ją blokowało.

- Bierz je rozważnie - podała opakowanie Holzer, a jej spojrzenie lekko złagodniało. - Wiem, że dręczą cię koszmary. Jednak to - kiwnęła głową w stronę leków - na dłużą metę wcale ci nie pomoże.

- Dziękuję Judy - rzuciła Adara zaciskając palce na przedmiocie. - Trzymaj się.

Wyszła ze skrzydła szpitalnego i lekko zmarkotniała, odkąd tyle się działo nie miała nawet chwili wytchnienia. Do tego znowu musiała znaleźć sposób na kontakt z Ain'em. Zmartwiło ją nieco spotkanie z ludźmi, którzy wydawali się być młodszą wersją niej. Tyle, że byli o wiele starsi, bardziej doświadczeni. Nie wierzyła, że jej przyjaciel mógł nie wiedzieć o ich istnieniu. No i denerwowała ją jej relacja z kapitanem. Od zawsze chciała utrzymywać z nim neutralne stosunki, ale wydawałoby się, że żadne z nich nie wiedziało co po sobie oczekiwać. W końcu miała wrażenie, że wtedy, w mieście - razem walcząc obdarzyli się zaufaniem. Jednak zaraz po potem kapitan znów zrobił się podejrzliwy.

Powoli uchyliła drzwi od pokoju, ciche chrapanie Mai utwierdziło ją w przekonaniu, że śpi dlatego zamknęła drzwi i zdecydowała się pójść na dach. Pamiętała o zakazie kapitana, jednak nazajutrz nie czekało jej wiele treningów, więc mogła spokojnie odpocząć na powietrzu. Zapatrzyła się w gwiazdy, były na niebie od zawsze, były znajome, były bezpieczne. Jakkolwiek by to nie brzmiało.

Wybawca| Levi AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz