Jak zwykle ustawiła się naprzeciwko Mai. Wciąż nie czuła się w pełni sił jednka to tylko motywowało ją do ćwiczeń. Chciała znów odzyskać równawagę, stanąć na nogi. Miała dość ciągłego spadania na dno.
- Zniknęłaś wczoraj - rzuciła pytająco dziewczyna, trzymając gardę. - Nie było cię całą noc.
- Źle się czułam - Adara przełknęła ślinę, nienawidziła kłamać. - Musiałam pójść do skrzydła szpitalnego.
Obie kiwnęły głowami, że są gotowe, ale nie dane było im zacząć sparing, Maya zdziwona patrzyła jak kapitan staje obok nich ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. Kiwnął głową w jej stronę.
- Rudowłosa do Brenna, Holzer walczysz ze mną.
Maya odchodząc rzuciła jej pytające spojrzenie. Adara tylko wzruszyła ramionami w odpowiedzi i stanęła obok Levi'ego. Nigdy nie umiała rozgryźć jego intencji, więc tym razem też nie próbowała. Nawet gdyby chciała, to zanim zdążyła otworzyć usta poczuła jak obrywa kopniakiem w brzuch. Zaklęła łapiąc się za bolące miejsce. Zaczęła podejrzewać, że w tej walce chodziło o coś więcej niż tylko ćwiczenia. Z trudem ominęła kolejny cios, a potem następny i następny, bo tempo ataku Ackermana nie pozwalało jej na żadną ofensywę. Mogła jedynie uciekać w nadziei, że przeciwnik szybko się zmęczy. Pamiętała wciąż ich pierwszą walkę. Była równa, oboje dotrzymywali własnego tempa, ale Adara pod naciskiem jego ataku była zmsuzona używać manewrów wyuczonych jeszcze w Podziemiu. To wtedy kapitan zaczął mieć do niej podejrzenia.
Teraz nawet nie miała miejsca na takie popisy. Chciała tylko uniknąć niepotrzebnych siniaków. Czuła złość w ruchach Ackermanna. Zacisnęła szczękę kiedy złapał za jej nadgarstki i przerzucił, boleśnie upadła na ziemię. W niej również zaczęła wzbierać się wściekłość. Uniosła się z sykiem na łokciach i patrząc mu w oczy szybko podcięła jego nogi. Wytrącony z równowagi również upadł, jednak szybko znów się podniósł i stawiając nogę na jej brzuchu przygwoździł Holzer do ziemi. Patrzyła jak stoi nad nią, nie mogła nic wyczytać z jego spojrzenia. Nie wiedziała co robił, zamiast wykonywac żadnych ruchów po prostu stał i patrzył. Nie zamierzała długo zostawać w tak poddańczej pozycji. Mocno złapała za jego nogę i wykręciła ją w bok, sprawiając, że znów rozproszony Levi przeturlał się po ziemi. Nie czekając tym razem sama zakleszczyła jego nadgarstki i usiadła na nim tak, żeby go unieruchomić.
- Holzer, przysięgam, że jeśli zaraz nie zejd... - Grobowy głos kapitana wydobywał się w jego przekręconej na bok głowy. Leżał na brzuchu nie mogąc się poruszyć.
- Nie, dopóki kapitan nie powie o co chodzi- przerwała mu. - Jestem twoim przełożonym, nie wkurwiaj mnie, o co ma mi chodzić? - Wolno akcentował każde słowo starając się opanować wściekłość. Nienawidził mieć skrępowanych ruchów, w jego głowie już rodził się plan, żeby jak najszybciej zmienić tą sytuację.
Adara nie odpowiedziała tylko docisnęła go mocniej do ziemi. Skoro nie umieli razem rozmawiać to walka była ich jedynym sposobem komunikacji.
- Powinienem był to zgłosić Erwinowi. Zostałabyś zawieszona, najpewniej stwierdzono by, że nie jesteś w stanie pełnić służby - rzucił nagle.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś?
- Nie wiem, zeszłabyś już łaskawie ze mnie? - Zirytowany nawet nie czekał na odpowiedź tylko mocno zaparł się łokciami o wilgotną ziemię i przewrócił na bok zwalając z siebie Adarę. Wstał zniesmaczony spoglądając na swój mundur. Był cały zabłocony. Strój Holzer wcale nie wyglądał lepiej, jednak ona nawet na to nie spojrzała. Westchnął.- Nie zabronię ci twoich nocnych wypraw, ale to co się wtedy stało ma się nigdy nie powtórzyć. To jedyny raz kiedy ci pobłażam, kiedyś to co w tobie siedzi może zgubić nie tylko ciebie, ale też cały Korpus, a na to nie pozwolę.
Holzer patrzyła na niego z oczami otwartymi szeroko ze zdziwienia. Oczywiście, że rozumiała jego obawy, dlatego jeszcze bardziej nie rozumiała dlaczego nie powiedział nikomu o tym co się z nią działo.
O jej upadku.
~~*~~
Levi wszedł na dach, już dawno uważał go za swoje miejsce. Może dlatego, że był tak przywyczajony do spędzania tam samotnych nocy zatrzymał sie w półkroku na widok śpiącej Adary. Westchnął przeciągle, znowu siedziała pod zimną, murowaną ścianą, a jej głowa bezwałdnie opadała w dół. To był pierwszy raz kiedy ją spotkał odkąd pozwolił jej tu przebywać. Widocznie to miejsce uspokajało nie tylko jego. Usiadł zmęczony obok dziewczyny i zadarł wysoko głowę wdychając rześkie powietrze. Znów naglw poczuł się tak wyczerpany, nie miał siły nawet myśleć o przeszłości, ani martwić się przyszłością.
Spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na blondynkę. Nie miał pojęcia co się z nią działo. Przed oczami znów miał widok wymiotującej Holzer w skrzydle szpitalnym. To było obrzydliwe, zdecydowanie już wolał jej irytujący uśmiech czy bezczelne zaczepki. Lubiła go wkurzac tak często, że nawet nie zauważył kiedy zaczął jej pozwalać na więcej niż zazwyczaj. Z drugiej strony stracił już siłę, żeby wymyślać jej obowiązki karne, zwyczajnie by ich nie starczyło.Przymknął oczy. Miał nadzieję, że tylko na chwilę, jednak sen, który go zmorzył był silniejszy.
Tym co go obudziło nie były promienie słońcy tylko szybkie tarcie materiału, które wydawało irytujący dźwięk. Otworzył oczy rozglądając się wokoło, a pierwszym co zobaczył to skupiony wzrok Adary, która z przerażonym grymasem na twarzy ścierała plamę na jego marynarce.
Ackermann szybko połączył fakty.
- Holzer, zabiję cię.
Blondynka szybko uniosła wzrok i ręce w obronnym geście. Nie planowała w końcu spać całej nocy na jego ramieniu. Zaśmiała się nerwowo, ale kiedy zobaczyła minę kapitana to jej cały stres się z niej ulotnił, chyba sam nigdy nie był w takiej sytuacji, nie miał pojęcia jak zareagować. -
Jak można się tak ślinić przez sen? Jeszcze się śmiejesz! - Levi robił się coraz bardziej czerwony. - Czy ty nie masz w ogóle wstydu, Holzer?
- Wybacz - zerknęła na niego zza włosów, które wiatr znowu rozrzucił na wszystkie strony. - Mógł kapitan obok mnie nie siadać, nie panuję nad sobą kiedy śpię.
Wziął głeboki oddech starając się zachować spokój. Adara w jakiś sposób sprawiała, że nie czuł się jakby był jej przełożonym, zupełnie o tym zapominał, a przecież gdyby którykolwiek z żołnierzy zachowywał się w stosunku do niego chociaż w połowie tak bezwstydnie jak Holzer to jego życie w Korpusie stałoby się piekłem. Już jakiś czas temu zauważył, że przyzwyczaił się do zachowania blondynki tak mocno, że sam musiał siebie upominać, aby ją strofować, żeby tylko przypadkiem nie pomyslałą, że jej pobłaża.
- Powiesz komuś słowo o tym co się stało - zbliżył się niebezpiecznie. - To przysięgam, że nie wyjdziesz z kuchni przed konicem dekady.
Pokiwała ochoczo głową, z całych sił starając się powstrzymać uśmiech. Przewrócił oczami.
- Widzę, że już ci lepiej. Nawet nie chcę pytać co tutaj robiłaś nocą.
Zacisnęła usta. Nie chciała głośno mówić, że ciągle bała się, że nie da rady, że znów wpadnie w panikę. W jej głowie kiełkowała myśl, że ciągle tylko dążyła do ostatecznego załamania. Levi jakby czytając w jej myślach westchnął cicho.
- Kłamałem - mruknął. - Wiem, czemu nie zgłosiłem cię wtedy do dowództwa. Chyba mimo wszystko wierzę, że po prostu dasz radę, Holzer.
Rozchyliła lekko usta, nie wiedząc jak odpowiedzieć.
Podszedł do drzwi i zanim wyszedł rzucił tylko na odchodne:
- I uczesz się w końcu Holzer.
Patrzyła jak wychodzi i znika za framugą drzwi. Dotknęła swojej głowy, wiatr porobił jej na głowie masę kołtunów, jednak była pewna, że Ackermann miał na myśli jej codzienną fryzurę, w której każdy kosmyk włosów odstawał na inną stronę. Ona osobiście to lubiła, jej włosy wyglądały wtedy na bardziej puszyste i odwzrorowywały jej chaotyczny charakter. Jednak zmysł perfekcjonizmu kapitana musiał wariować kiedy na nią patrzył.
CZYTASZ
Wybawca| Levi Ackermann
FanficNikt nie podejrzewał, że ta wiecznie radosna dziewczyna może skrywać tak czarną przeszłość. Tak powinno pozostać. W końcu nikt nie potrzebuje w Korpusie Zwiadowców byłego przestępcy, którego nadal nękają koszmary przeszłości. A jednak to dzięki temu...