Rozdział 11: Zapach śmierci, który nad nami wisi

713 56 11
                                    


Levi powoli podniósł wzrok znad papierów. Westchnął widząc blondynkę z zamkniętymi oczami, opartą o ścianę. Miał nadzieję, że wykonała chociaż większość swojej części pracy, w końcu nie wołał jej tu, aby spała. Jej oddech był równomierny, więc założył, że już odpłynęła. Bezszelestnie wstał od biurka i podszedł do niej z zamiarem wzięcia dokumentów i obudzenia problematycznej dziewczyny. Zatrzymał wyciągniętą rękę w połowie gdy poczuł na sobie spojrzenie jej zimnych tęczówek. Lekko się cofnął.

- Jak się spało? - Założył ręce na piersi.

- Zamknęłam na chwilę oczy. Nie spałam - zaoponowała.

W pokoju nastała cisza, każdy czuł się już znużony i zmęczony.

- Wracaj już do pokoju, twoja kara się skończyła.

- Przecież została jeszcze masa papierów!

Levi spojrzał na nią twardym wzrokiem, nie lubił się powtarzać. Adara mruknęła jeszcze coś pod nosem i wyszła posyłając mu ostatnie spojrzenie. Nie wiedziała jak dowództwo mogło zarywać noce nad czymś tak męczącym psychicznie jak nieskończone stosy rubryczek i formalnego tekstu.

Z ulgą położyła się na łóżku wsłuchując się w cichy odgłos oddechu Mai. Jej umysł był tej nocy czysty. Zasnęła bez problemów.

~~*~~

- Dobra, teraz słuchajcie uważnie - Ryan rozłożył na drewnianym stole dość duży kawałek papieru. Palcem wskazał na naszkicowany symbol. - To będzie nasza pozycja, prawa flanka .

Na twarzach całego oddziału malowała się powaga. Każdy wiedział czego od nich wymagano. Nikt nie śmiałby się rozpraszać.

- Będziemy dość daleko od dowództwa, w razie potrzeby przekazania informacji wyznaczam Renę na posłańca. Adara, będziesz odpowiedzialna za race.

- Tak jest.

- Wiem, że każdy z was formację szerokiego rozpoznania zna na pamięć. Mimo to macie wkuć to jeszcze raz, byle porządnie, przejrzyjcie wszystkie pozycje, nie stać nas na błędy. Zrozumiano?

Adara kiwnęła głową i jeszcze raz spojrzała ustawienie formacji. Dalej pamiętała gdy w trakcie jej pierwszej wyprawy dotarła do nich informacja o całkowitym wybiciu lewej flanki. Bała się, co tu dużo mówić. Co będzie, gdy to dopadnie też nich? Nie reagowała strachem na myśl o swojej śmierci, jednak gdyby ktokolwiek z jej oddziału zginąłby...

W pokoju z rozmachem otworzyła szufladę szafki, która stała przy jej łóżku. Odsunęła tabletki i wyjęła poniszczony zeszyt. Szybkim ruchem wyrwała z niego parę kartek i rozejrzała się za ołówkiem. Podeszła do rzeczy Mai i wyjęła jeden z wierzchu. Gdyby miała umrzeć, to na pewno nie na marne. Z energią zaczęła skrobać pojedyncze słowa. Może po jej śmierci ją docenią, może spełnią jej ostatnią prośbę. Coś co było jej celem, odkąd wstąpiła do Korpusu Zwiadowców. To nie tak, że planowała umrzeć. Jednak jej ostatnią prośbą byłoby pozwolenie Polaris i Polluksowi na wstąpienie do Zwiadowców, i wolne życie na powierzchni. Doprowadzi do tego. Choćby nie wiem co.

~~*~~

Z pustką w oczach patrzyła na trzaskające płomienie ogniska. Wiele osób planowało jak najlepiej spędzić wieczór przed wyprawą. Niektórzy się śmiali, rozmawiali, starali się nie myśleć, że to może być ich ostatnie spotkanie. Jednak widok przerażonych Zwiadowców, którzy jeszcze niedawno byli Kadetami sprowadzał większość na ziemię. Każdy wiedział, że większość z nich nie wróci. Adara zmartwiona przeniosła wzrok na Edvina. Siedział blady, a jego białą twarz oświetlała łuna ogniska. On również jak ona wcześniej wpatrywał się zawzięcie w jeden punkt, jakby był w jakimś stanie otępienia. Mai też nie bardzo było do śmiechu. Obok niej stanęła Rena z kuflem piwa w rękach.

- Będzie dobrze - odezwała się oglądając tańczące płomienie. - Wszyscy wiedzieliśmy na co się piszemy.

Adara mruknęła twierdząco.

- Napijesz się? - Rena kiwnęła głową w stronę alkoholu.

- Chyba tak.

Podeszła do miejsca gdzie rozdawano piwo, wzięła jedno do ręki, a gdy odchodziła kątem oka zauważyła jak jeden mężczyzna tłumaczy drugiemu dlaczego już więcej nie dostanie.

- Jedno na głowę, człowieku ile razy mam powtarzać? Chcesz żeby wszyscy mieli na wyprawie kaca?

Tamten krzyczał rozpaczliwie jakby spodziewał się, że już z niej nie wróci. Adara się skrzywiła i szybko odeszła. Chciała wyprzeć ze świadomości, że jutro będą walczyć z Tytanami, zapomnieć o tym. Dlaczego każdy tutaj obecny musiał podkreślać, że najprawdopodobniej umrą?

- To przez ten zapach śmierci, który nad nami wisi - powiedział pewnego razu Edvin.

Nagle zapragnęła wyrwać się z tego zgiełku i kulawej atmosfery. Napiła się z kufla i wytarła rękawem buzię. Następnie odłożyła go na bok i odeszła od ogniska. Niewiele osób zwróciło na nią uwagę. Chciała znowu wejść na dach, zobaczyć gwiazdy. Była niemal pewna, że z czasem Kapitan też tam przyjdzie, mimo to wolała zignorować tę myśl. Chciała, aby ten moment należał tylko do niej. Usiadła opierając plecy o zimne mury i podkulając nogi. Nie miała siły być w tym momencie optymistką. Nawet dobrze, że się oddaliła, może jej oddział nie zauważy jak bardzo się ostatnio zmieniła. Orzeźwiające powietrze było tak przyjemne, że przymknęła oczy i niedługo potem zasnęła. Było jej tak dobrze, mimo, że kamienne ściany nie były zbyt wygodne.

 Nie wiedziała ile spała, kiedy ponownie otworzyła powieki i je przetarła mogła jedynie stwierdzić, że nie jest sama. Automatycznie się spięła. Nie wiedziała, czemu jej organizm jej nie ostrzegł, to było do niej niepodobne pozwolić komuś się zbliżyć bez jej wiedzy. Już od dawna była na to wyczulona. Jednak tak jak się spodziewała to właśnie Levi stał wpatrzony w niebo. Kiedy usłyszał ruchy za sobą, odwrócił się. Jego spojrzenie zelżało widząc Adarę.

- Mówiłaś przez sen - odezwał się, a ona otworzyła szerzej oczy. - Kim jest Polaris?

W Holzer zawrzało.

- Co cię to obchodzi?! - Wycedziła pomijając formalne zwroty.

Ackermann się odwrócił nie odpowiadając.

- Co jeszcze słyszałeś?

- Niewiele - przyznał i spojrzał na nią zimnym wzrokiem. - Twoje sekrety są bezpieczne. Na razie.

Kapitan minął Adarę i ruszył w stronę wyjścia. Blondynka zmęczona i wściekła powiodła za nim oczyma.

- Co ja ci takiego zrobiłam?! - Krzyknęła za nim desperacko i zjechała plecami po murze, chowając twarz w kolanach. Raz był dla niej miły, a raz traktował jak najgorszego wroga.

Czuła się przytłoczona. Potrzebowała tabletek.

Wybawca| Levi AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz