14. Cieplutkie bułki

160 23 6
                                    

Ron szedł ulicą. Udało mu się chociaż na chwile uwolnić od natarczywej Lavender, której miał już serdecznie dość. Drążył to tylko dlatego, bo wiedział, że Hermiona i tak jest z Krumem. Zastanawiał się sam przed sobą, jak idiota, co niby Hermiona ma do tego. Strasznie się okłamywał.

Wchodził przez drzwi piekarnio-cukierni, w której pracował. Przygotowywał się do pracy, gdy wpadł pierwszy klient. I tak zleciał mu dzień. Ledwo się zaczął, a już się kończył. A co z Małym Księciem? Ron nie skończył książki. Wręcz ją znienawidził i rzucił w kąt. Przestał wierzyć w jej magię, przestał wierzyć we wszystko. Przecież książki nie mają magii. 

Gdy mocno nad tym wszystkim rozmyślał zbliżała się godzina zamknięcia. Zbierał się już do domu, gdy do piekarni wszedł ostatni klient.

- Przepraszam, już zamykamy. - był zły, niesamowicie zły.

- Nie prawda, jeszcze piętnaście minut. - odrzekł Krum zdziwiony, że akurat Ronalda zastał za ladą. - Poproszę dziesięć bułek.

- Po co ci tyle bułek? - zaśmiał się chłopak.

- Wyjeżdżam. - uciął.

- Wyjeżdżasz?

- Wyjeżdżam.

Trwała chwila ciszy. Patrzyli z niechęcią na siebie nawzajem.

Ron nie wytrzymał.

- Po tym wszystkim zostawiasz Hermione? - wybuchnął.

Krum się zaśmiał.

- Z czego rżysz? 

- Jesteś śmieszny.

Ron się gotował.

- Oświeć mnie dlaczego jestem śmieszny. - krzyknął.

- Tak, zostawiam ją po tym jak wyznała miłość. - Ronald prychnął na słowa Wiktora, - Tyle, że nie mi, a tobie. - lecz nagle mina chłopaka po tych kilku następnych zrzedła. 

- Co? - nie mógł wyksztusić nic więcej. 

- Pocałowałem ją, owszem. Ale później jak cię zobaczyła, to od razu chciała podążyć za tobą, lecz ja nie chciałem jej wypuścić. Aż w końcu powiedziała mi, że kocha kogoś innego. Uwolniłem ją z objęć, a ona pierwsze co zrobiła, to za tobą pobiegła. 

Ron nie wiedział co się dzieję. Śmiać się, cieszyć czy płakać. To była niesamowita wiadomość, ale nie po tym wszystkim co zrobił.

- Dzięki za bułki. - powiedział Krum i zostawił zszokowanego Ronalda.

***

Ron musiał wszystko naprawić.

Siedział w kawiarni razem z Lavender.

- Lavender?

- Mów Mav-Lav, plosię. - zrobiła słodkie oczka.

- Nie, Lavender. 

- Co to ma znaczyć. - jej ton i mina się zmieniły.

- Nie mogę być dłużej z tobą. Przepraszam, że zrobiłem ci nadzieję. Kierowała mną zazdrość o inną osobę. Przepraszam. - i wyszedł.

***

Zapukał do starych, dawno nie wymienianych drzwi.

- Kto tam? - odezwał się męski głos.

- Potrzebuje z panem porozmawiać.

Drzwi się otworzyły.

- Kim jesteś? - burknął facet.

- Hermiona nie może studiować psychologii, bo to nie jest jej marzenie. Niszczy sobie tylko życie przez to, że nie robi tego co kocha. A ona chce być pisarką. - wypalił.

- Nie mów mi co jest dla niej dobre, bo ja wiem lepiej. - zdenerwował się.

- Nie, nie wie pan. Pan nie wie nic. Czemu panu tak zależy żeby była nieszczęśliwa?

- Bo tobie niby zależy na tym żeby była szczęśliwa? Jakoś w to nie wierzę.

- Tak.

- Jakieś uzasadnienie?

- Kocham ją.

Ludzie hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie i nie znajdują w nich tego czego szukają.

✩✩✩

I zapraszam do ostatniego rozdziału.

Dziewczyna z dziecięcych marzeń| 𝑅𝑜𝑚𝑖𝑜𝑛𝑒✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz