3. Zachody słońca są rude

266 29 3
                                    

Ronald jak najszybciej wrócił do domu. Był zły, bo miał wrażenie, że ulotniła się jego szansa na szczęście. Nigdy wcześniej jego marzenia o dziewczynce z czekoladowymi oczami nie były tak realne, a jednocześnie tak bolesne.

Każdy człowiek nie znający Rona pomyślałby, że jest obrażalski. Nie była to prawda. Był jedynie bardzo wrażliwy, chociaż nie zawsze okazywał to jak należy.

To kolejna wyjątkowa cecha, która go wyróżniała i sprawiała, że był wyjątkowy.

Odruchowo poszedł do kuchni i zrobił sobie czarną herbatę ze swoimi specjalnymi dodatkami. Usiadł na kanapie w małym mieszkaniu i otworzył książki. Skoro w pewnym sensie nie było go na lekcji, musiał wszystko nadrobić. 

Coś jednak odciągało go od książek. Nie mógł się skupić na żadnym słowie. Cały czas patrzył w stronę szuflady małej komody. Zdenerwowany wstał i ruszył w tamtą stronę. Miał nadzieję, że jak odnajdzie to o czym myślał, nareszcie skupi się nauce.

Delikatnie otworzył pierwszą szufladkę. Było tam kilka jego dziecięcych rysunków, stary długopis, paragony i niebieski notes. Zamknął ją i otworzył następną. Od razu rozpoznał, że to ta, której szukał, bo było tam kilka starych zdjęć. 

Pierwsza fotografia przedstawiała Ronalda stojącego ramie w ramie z Fredem i George'em. Każdy uśmiechał się do obiektywu. Teraz jego uśmiech zdawał mu się taki odległy. 

Następna przedstawiała jego całą rodzinę w dziesiąte urodziny chłopaka. Dokładnie dziewięć Weasleyów. Sześciu braci, jedna siostra i rodzice. Wszyscy tacy szczęśliwi.

Kolejna - z Harrym z czasów podstawówki, kiedy byli razem na dobre i na złe. Ron trzymał lody śmietankowe, a jego przyjaciel czekoladowe. Zawsze były to ich ulubione smaki.

Fotografie przysłaniały leżącą na spodzie książkę. Wygrzebał ją i natychmiast przeczytał tytuł. Mały Książę. Kochał tę książkę od zawsze. Gdy był mały i duży. Gdy był dzieckiem i dorosłym. 

Otworzył ją na pierwszej stronie. Schowana tam była biała, haftowana chusteczka z pięknie przyozdobionymi rogami.

Pamiętał jeszcze jej delikatny zapach wanilii i cynamonu, który dawno się ulotnił, a który dzisiaj poczuł na nowo. Pomyślał o jego łzach wycieranych o tę chustkę, za każdym razem gdy płakał. Nigdy jej nie umył. Nie potrafiłby, bo była pamiętnikiem wszystkich jego łez.

Nigdy nikomu o niej nie wspominał, a tym bardziej o tajemniczej dziewczynie z parku. Nie lubił się zwierzać ludziom. Zbyt bardzo się bał, że go zranią.Teraz jednak, poczuł nagłą chęć bliskości drugiej osoby. Dopiero teraz uświadomił sobie jaki był samotny.

Musiał iść się przejść i przemyśleć parę spraw. Nauka nie ucieknie. Wszystko później nadrobi.

Wyszedł na zewnątrz i ruszył przed siebie. Nie wiedział dokąd zmierza. Chciał się tylko chociaż na chwilę uwolnić od myśli o Hermionie Granger. Musiał trochę dotlenić mózg i zastanowić się nad paroma rzeczami. Chciał wreszcie być spokojny i szczęśliwy. Czy oczekiwał za wiele?

Szedł ciemniejącą powoli ulicą, a towarzyszył mu zachód słońca. Tak bardzo je lubił. Czuł wtedy w sobie wewnętrzny spokój, którego tak mu brakowało.

Niestety dzisiaj go nie zazna..

Podniósł głowę i ujrzał parę metrów dalej, stojącą samotnie swoją siostrę Ginny. Jej ogniście rude włosy pięknie komponowały się z poświatą zachodzącego słońca. Nie miał pojęcia co tu robi. Na co dzień rodzina Weasleyów mieszkała niedaleko pewnej wioski Ottery St. Catchpole.

Po paru sekundach ona też go zauważyła. Powoli się rozglądnęła, uniosła w jego stronę rękę i pomachała nią na przywitanie. 

Podszedł do niej i lekko się uśmiechnął. Ona posłała mu dużo większy i szczerszy uśmiech. Przytuliła go, co Ronowi dodało dużo poczucia bliskości. Tego mu było trzeba.

- Jesteś w Londynie i nawet się nie przywitałaś? - spytał żartobliwie.

- Właśnie do ciebie zmierzaliśmy. - odpowiedziała ze śmiechem.

- My? No tak, widać, że na kogoś czekasz, ale czemu stoisz tu sama? - Ronald nie wiedział na kogo mogła czekać. Jeśli przyjechała z jego braćmi, na pewno nie stałaby samotnie. Wtedy jednak, odpowiedź na jego pytanie nadeszła sama.

- Proszę Ginny. Te malinowe są dla ciebie, a dla mnie są czekoladowe. - powiedział ktoś wychodząc z kawiarni. Miał czarne włosy i zielone oczy ukryte za okrągłymi okularami. Na czole miał bliznę przypominającą trochę błyskawice. 

- Harry? - Ron nie mógł uwierzyć. To właśnie jego najlepszy przyjaciel. Ale co robił razem z Ginny? 

- Co tu robisz?

- Ja.. yyy... - spojrzał zakłopotany na dziewczynę.

- Właściwie przyjechaliśmy tu razem, bo chcemy ci coś powiedzieć. - odparła szybko i pewnie siostra Rona. 

- A więc co was powstrzymuje? - rzekł obojętnie. Ginny i Harry rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia. Chłopak wyraźnie był zestresowany tym, jaka będzie reakcja Rona. Podszedł do siostry przyjaciela i objął ją w pasie.

- Jesteśmy razem. - wypowiedziała na głos panna Weasley. Ronaldowi odebrało mowę. Powoli docierał do niego sens tych słów. Poczuł w sobie coraz silniejsze emocję - złość. Jego młodsza siostrzyczka z jego najlepszym przyjacielem. Nie mógł dopuścić do siebie tej myśli.

Nie zauważył nawet kiedy wypowiedział to kilka słów za dużo. Nie wiedział co w niego wstąpiło. Teraz szedł ulicą - znowu samotnie. Czuł się jeszcze podlej. Najgorsze było to, że wcale nie chciał się tak zachować.

Gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca...

Dziewczyna z dziecięcych marzeń| 𝑅𝑜𝑚𝑖𝑜𝑛𝑒✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz