- Hej Hermiono. Chciałbym cię gdzieś zabrać. Masz jutro czas?
- Jasne! A gdzie?
- Na razie to tajemnica.
Szli powoli chodnikiem po dniu na uczelni. Minęły ulewne dni. Zawitało słońce, chociaż ulice wciąż odbijały jego światło, mokre od deszczu.
***
w: Hermiono, możemy się jutro spotkać?
h: Wybacz, ale nie mogę.
w: Proszę, to ważne..
w: Hermiono? Naprawdę, bardzo.
h: W porządku.
***
h: Ron, strasznie przepraszam, ale muszę odwołać nasze spotkanie z ważnego powodu.
r: W porządku.
***
Hermiona szła ulicami Londynu. Zbliżała się do miejsca spotkania. Powoli popijała trzymaną w ręku kawę. Nie dodała cynamonu i wanilii pierwszy raz od wielu lat. Czuła się po prostu źle ze względu na Rona.
Weszła do Hyde Parku. Rozglądała się wszędzie. Zrobiło się już naprawdę zimno, a wszędzie wirowały kolorowe liście. W momencie zatrzymała się przy jednej z ławek. Poczuła dziwne ukłucie w sercu. Doznała jakby... Deja vu? Stała długo jak zahipnotyzowana nie mogła się ruszyć. A na myśl przychodziła jej tylko dawno zaginiona chustka mamy. Momentalnie łzy stanęły jej w oczach.
- Hermiono. Hermiono! - ocknęła się z transu i spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na przyjaciela. - Macham do ciebie od pięciu minut, a ty nie reagujesz. - nie odpowiedziała. - Coś się stało? Czemu masz w oczach łzy? - nagle zaczęła wracać do siebie.
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu się zamyśliłam, a wiatr wiał mi w oczy.
- Usiądźmy. - wskazał na ławkę.
- NIE! Nie tu! - popatrzył się na nią zdziwiony. - Mam na myśli.. Może lepiej nie tu, bo widziałam przed chwilą, jak ptak załatwia tu swoje sprawy. - skłamała. Nie miała pojęcia czemu. Usiedli ławkę dalej.
- Więc o co chodziło Wiktorze? O czym chcesz pogadać?
- Postanowiłem, że nie mogę dłużej zwlekać. Muszę ci to w końcu wyznać.
***
Ron ponury szedł ulicami Londynu. Rozumiał, że Hermiona musiała mieć powód odwołania spotkania. Nie byłby taki przybity, gdyby nie to, że dzisiaj jedyny raz miała się odbyć niezwykła wystawa Titanica, a nawet znajdowała się tam dużo mniejsza replika góry lodowej. Nie miał zamiaru iść tam z kimś innym albo co gorsza sam.
Ruszył w stronę Hyde Parku. Chciał usiąść na ,,ich" ławce, jak to miał często w zwyczaju. Zbliżał się na miejsce, gdy nagle stanął jak wryty. Obok siedziała Hermiona wraz z tym Wiktorem Krumem.
Siedziała do niego tyłem, lecz to Krum był ustawiony w jego stronę. Stał. Stał i patrzył, jak Wiktor opowiada. Łapie za ręce sztywną Hermione. Przybliża ich twarze, a gdy nie widzi reakcji osłupiałej dziewczyny, łączy ich usta w pocałunku.
- Hej! Hej typie! Tak, ty. Czemu się tak gapisz? - krzyczał Krum. Zdezorientowana dziewczyna odwróciła się i spojrzała prosto w oczy Ronaldowi. Coś w nim umarło. Hermiona zaczęła przybierać zrozpaczony wyraz twarzy.
- Ron! - wtedy jego dusza wróciła do ciała. Odwrócił się i ruszył szybko przed siebie. - Ronaldzie! - powtórzyła próbując się wyzwolić z uścisku silnego chłopaka.
- A ty dokąd?
- Wiktorze, jesteś naprawdę super chłopakiem, ale nie możemy być razem. Wierzę, że kiedyś spotkasz swoje szczęście.
- Ale.. Nic nie rozumiem. Dlaczego? Myślałem... Dawałaś mi znaki!
- Kocham kogoś innego. - wypaliła pod wpływem impulsu.
Powiedziała tak, bo wiedziała, że nic innego nie skłoni Wiktora do wypuszczenia jej ze swoich objęć. Gdy tylko uścisk się rozluźnił dziewczyna pobiegła za ruda czupryną, którą zaczynała tracić z pola widzenia.
W końcu go dogoniła.
- Ron. Przepraszam. - niemalże szepnęła, ale chłopak i tak się obrócił.
- Nie musisz przepraszać.
- Nie, Ronaldzie, muszę.
Stali chwile w ciszy.
- Nie chciałam cię wystawić. - szepnęła.
- Ale to zrobiłaś. Ja rozumiem, że nie jesteś moją własnością i możesz robić co chcesz, ale myślałem, że ten ważny powód to.. Nie wiem. Problem rodzinny? Ale nie. Przecież mogłaś się z nim spotkać równie dobrze jutro. - wybuchł, ale dziewczyna mu przerwała.
- Z tobą również. - powiedziała już pewniej lekko poddenerwowana.
- Jasne, tyle, że jutro już nie ma wystawy Titanica.
- Co? Wystawy Titanica? Ale dostanie na nią biletów graniczyło z cudem.
- Lepiej bym tego nie ujął. Walczyłem o nie jak... z resztą nie ważne. Już nie ważne.
- Mogłeś mi powiedzieć.
- Byłem przekonany, że skoro masz problem rodzinny, to jak powiem ci o wystawie będziesz tylko bardziej przygnębiona.
Hermiona nie mogła uwierzyć ile dla niej zrobił, a jak ona mu się odwdzięczyła.
- Teraz i tak za późno. Muszę iść. - i zostawił ją samą.
Mowa jest źródłem nieporozumień.
☆☆☆
Zbliżamy się do końca, więc wrzucam od razu dwa rozdziały. Następne dwa będą finałowe, więc wyczekujcie, bo za niedługo się pojawią. Miłego czytania dalej❤
CZYTASZ
Dziewczyna z dziecięcych marzeń| 𝑅𝑜𝑚𝑖𝑜𝑛𝑒✓
Fanfiction- Teraz jesteś gotowy by powiedzieć mi co się stało? - zdziwiło go to pytanie. Wcześniej nie mówił, że nie jest gotowy lub nie ma ochoty. Właściwie nie mówił nic. A jednak dziewczynka miała rację. Wcześniej nic by jej nie powiedział, a teraz czuł si...