Nick leżał na moim stole od ponad godziny. W tym czasie dowiedziałam się, że ludzie mojego wujka faktycznie, dość przypadkiem, ale jednak zabili przyjaciółkę Misztala. Oberwałam rykoszetem. Peter plątał się po kuchni, nie rozumiejąc co właśnie się wydarzyło. Nie chciałam mu tego jeszcze tłumaczyć. Musiał ochłonąć.
- Powinniśmy powiadomić policję - powiedział po raz setny.
- Nie, Peter.
Podałam mu kubek kolejnej herbaty. On spojrzał na mnie, starając się nie powstrzymać przed zadaniem kolejnego pytania. Nagle usłyszeliśmy głośny wdech. Podeszliśmy do Nicka, który patrzył na nas przerażony. Kaszlnął kilka razy po czym usiadł na blacie, blady i zimny.
- Co się stało?
- Spokojnie - powiedziałam, chwytając go za rękę. - Najważniejsze, że się obudziłeś.
- Boże! Ty miałaś kły! - chłopak zeskoczył z blatu i rozejrzał się po kuchni. - On mnie dźgnął...
Podniósł koszulkę i spojrzał na gładką skórę, gdzie wcześniej wbito mu nóż.
- O mój Boże...
- Nie jest tak źle jak myślisz, w gruncie rzeczy - oznajmiłam.
- Co mi zrobiłaś? I kim ty jesteś?!
Nick spojrzał na Petera, który bezradnie rozłożył dłonie.
- A jak myślisz?
Chłopak cofnął się o krok.
- Powiedz to...
- Nie...
- Nick, powiedz to.
Spojrzał na mnie bezradnie, a ja starałam się z uśmiechem przekazać odrobinę pozytywizmu.
- Wampirem... jesteś wampirem.
- Tak.
- Ja też? - zapytał, a ja oparłam się o blat.
- To zależy.
- Jak to się stało, w ogóle? - Peter podszedł do nas z kubkiem herbaty, niczym z tarczą przeciwko dwójce dzieci mroku.
- Umarłeś z moją krwią w obiegu. Przyczyną śmierci było zatrucie substancją na nożu, który wbił ci Misztal.
- Jestem wampirem?
- Jeszcze nie - odparłam. - Musisz napić się krwi, by dokonała się przemiana. Teraz to wszystko zależy od Ciebie. Będziesz rozdrażniony, ale przez chwilę. Potem organizm to zaakceptuje. Jeśli będziesz chciał dokończyć przemianę pomogę ci to ogarnąć. Nie zostawię cię z tym.
- A jeśli nie będę chciał?
- To odstawimy cię tam gdzie umarłeś i zawiadomimy policję o tym, że nie żyjesz.
Chłopcy spojrzeli na siebie. Nie byli pewni czy to nie jest żart, ale po mojej poważnej minie uznali, że mówię serio.
- Umrę?
- Cóż w gruncie rzeczy już jesteś martwy.
- Ty też?
- Poniekąd. Ze mną to trochę inna historia.
- To znaczy? - Peter spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jestem wampirem, ale i czarownicą. Jestem hybrydą.
- To jakieś kombo?
- Poniekąd. Ale o tym kiedy indziej - zarządziłam. - Teraz musisz podjąć decyzję.
- Co mnie czeka, kiedy zostanę wampirem? - zapytał zbliżając się do mnie.
- Będziesz żył dość normalnie - zaczęłam. - Będziesz trochę szybszy, trochę silniejszy, bardziej impulsywny. Będziesz czuć mocniej, widzieć lepiej, słyszeć każdy szelest z okolicy.
Nick wydał się zachęcony.
- Sex będzie lepszy, poczucie wyższości nad innymi będzie ci pieścić ego.
- A aspekt krwi i zabijania ludzi? - rzucił nagle Peter.
- Cóż... ja nie zabijam, jak nie muszę. Zwykle żywię się krwią z torebek - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej torebkę krwi. - W LA mieliśmy stałych żywicieli, płaciliśmy za krew. Albo po prostu chodziliśmy do klubu, piliśmy prosto z ich tętnic, a potem wymazywaliśmy wspomnienia. Kolejny plus bycia wampirem - dodałam, rzucając na blat foliową torebkę. Nick spojrzał na nią, a ja poczułam jego szybki oddech.
- Wystarczy tylko się zdecydować.
Nim jednak Nick sięgnął po krew, Andy Peter zabrał mu ją sprzed nosa.
- Musisz to przemyśleć - rzucił do niego.
- Nie ma o czym - uciął chłopak. - Nie chce umierać.
Widziałam wahanie w oczach ich obu, chodź u Nicka można było dostrzec dodatkowo determinację. Rozumiałam go, nie chciał skończyć w grobie w wieku 18 lat. Jego szczęście polegało na tym, że mógł wybrać, chodź z pozoru decyzja była oczywista. Ja tego nie zaznałam.
- Dobra - podał mu worek. Nick oderwać rurkę i niczym najpyszniejszego shaka na świecie wyssał do dna.
Peter wyglądał na przerażonego, ale liczyłam, że się przyzwyczai.
- Chce więcej.
- Na razie wystarczy. Za dwie godziny dam ci kolejną. Musimy to dawkować.
- Ale jestem głodny...
- Ucz się nad tym panować - powiedziałam i wepchnęłam go do salonu. - A tym czasem odpowiem na wasze pytania, bo za pewne macie ich wiele.
- Od czego by zacząć... - rzucił ironicznie Peter, rozkładając się na kanapie. Nick przysiadł obok niego, pocierając ręką dziąsła.
- To kły. Będzie trochę boleć, ale nie myśl o tym - oznajmiłam.
- Ile masz lat? - Peter spojrzał na mnie pocierając się po brodzie. Wiedziałam, że musiałam wyjaśnić im parę rzeczy. Muszą wiedzieć, żeby mi pomóc.
- Jestem niewiele starsza od was. Mam 23 lata. Wampirem jestem od 5 lat, czarownicą praktykującą od 7. Jestem młodym wampirem - zaśmiałam się. Podeszłam do barku i wyjęłam whisky oraz trzy szklanki. - Alkohol pomaga.
- Czemu ten gość się na Ciebie rzucił? I skoro jesteś taka silna, czemu mu nie oddałaś?
- No i czemu mnie dźgnął? - dodał Nick chwytając pełną szklankę.
- Misztal jest sporo starszy ode mnie, jest więc silniejszy. Dałabym mu radę stosując czarownicze sztuczki, ale nie chciałam - przyznałam. - Musiał uwierzyć, że jestem słaba.
- Dlaczego?
- Kilka miesięcy temu razem z moimi przyjaciółkami zrobiłyśmy pewien napad, na jeden z ważnych punktów strategicznych naszego świata. Ukradłyśmy coś co pozwoliło pewnemu czarownikowi namieszać w naszym świecie. Wywałałyśmy międzywymiarowy chaos. Generalnie nasz świat nie ma żadnych zasad ani reguł, ale kiedy ktoś chce doprowadzić do unicestwienia to zbiera się jakaś tam grupa bojowa, która musi powstrzymać tych co chcą to zrobić.
- Chciałaś unicestwić ziemię?! - Peter spojrzał na mnie przerażony. Miałam wrażenie, że za chwilę ucieknie, jednak ciekawośc była silniejsza niż strach.
- Nie, w sumie to nie. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale uznano nas za niebezpieczne. Clous, mój taki jakby wujek, który jest dość ważny w naszym świecie pomógł mi się wywinąć za grzechy przeciw wszechswiatowi i dzięki temu nie zamknęli mnie w więzieniu.
Chłopcy spojrzeli na siebie, a mnie trudno było odczytać ich emocje.
- Ale moje przyjaciółki są gdzieś tam zamknięte i chce je uwolnić. Misztal musiał uwierzyć, że wraz z tym czarownikiem odeszły moje moce, że jestem bezbronna a moje czary są marne jak małe piwo.
- Zaatakował cię by się o tym przekonać?
- Nie - zaprzeczyłam. - Zaatakował nas bo mój przyjaciel, a powiernik Clousa, zlecił zaatakowanie jego przyjaciółki, która przypadkiem umarła. A zrobił to by odciągnąć Misztala, dać mi trochę czasu, żeby udało się zrealizować plan.
- Plan?
- Zrozumcie - powiedziałam, wstając. - To co zrobiłyśmy świadczyło tylko o tym, że jesteśmy potężne. Mamy talent, który nie może się zmarnować. Moje przyjaciółki i ja mamy tak wiele do zdziałania, a one siedzą w jakiś strasznych więzieniach, bo sytuacja nie miała tak wyglądać. Dlatego muszę je uwolnić. Przyjechałam tu właśnie po to.
- One są tu przetrzymywane? - zapytał Nick, opierając ręce na kolanach.
- Nie. Ale jest tu ktoś, kto wie gdzie jest jedno z więzień, w którym jest przetrzymywana Darcy.
- Zamierzasz ją odbić sama? - ucieszyło mnie nagłe zainteresowanie Nicka.
- A co, chcesz pomóc?
- No wiesz, będę żył wiele wiele lat... warto trzymać z najpotężniejszymi czarownicami na świecie.
- Oszaleliście - rzucił nagle Peter. - Nick, ty ją ledwie znasz. Do tego jesteś wampirem. W kilka godzin wszystko co znałeś przestało istnieć... A ty chcesz pomóc uwolnić jakieś wariatki z magicznego więzienia, na życzenie Wampiro-czarownicy.
- Peter...
- Nie! - krzyknął wstając. - To za dużo. Muszę ochłonąć.
Chłopak wyszedł, trzaskając drzwiami.
CZYTASZ
The Evilness: zaginione
VampireAmerykański sen to jedna wielka ściema. Mieszkając w LA nie zaznałam dobrych snów. Nawet jako dziecko. Śniły mi się za to koszmary, pełne krwi i złych czarownic, które później stały się moją codziennością. Jako dziecko myślałam, że gdybym miała być...