Prolog

10 3 0
                                    

Światła miasta pojawiły się przede mną niespodziewanie szybko. Nie byłam pewna jak poradzić sobie z nową rzeczywistością, w którą się wpakowałam. Ale klamka zapadła z dniem, kiedy kiedy ktoś podniósł rękę na moją rodzinę. Westchnęłam cicho. Wyłączyłam radio i wklepałam w GPS adres, gdzie wynajełam apartament na najbliższe kilka miesięcy. Znajdował się niedaleko centrum, na strzeżonym osiedlu.
Skręć w prawo
Puste ulice miasta pozwoliły mi znacznie przekroczyć dozwoloną prędkość. Chciałam jak najszybciej się położyć, chodź zmęczenie mimo wielogodzinnej drogi wcale mi nie dokazywało.
Skręć w lewo
Widząc niemal puste ulice zaczęłam zastanawiać się czy w ogóle ktoś tu mieszka. Byłam przyzwyczajona do zgiełku miasta i tłumów na ulicach. Tu raczej nie będzie problemu z korkami.
Dojechałeś na miejsce
Gwałtownie zahamowałam, próbując zorientować się gdzie jest wjazd. Nagle drzwi otworzyły się, a ja niemal gotowa do ataku, krzyknęłam zaskoczona.
- Co jest!
- Pani Rodriguez, czekałem na panią - spojrzałam na miłe wyglądającego starszego pana w strażniczym mundurze. - Jestem ochroniarzem, proszę się nie bać. Proszę zajechać od drugiej strony, tam jest brama wjazdowa na parking.
Skinęłam głową. Objechałam teren liczący kilka kilkupiętrowych bloków. Zgodnie ze wskazówką znalazłam wjazd z budką strażniczą. Pokazałam im papiery i wjechałam na teren osiedla. Pierwszą rzeczą jaka wydała mi się ekscytacja to to, że będę na pierwszej linii plotek w nowej szkole. Chodź nie do końca mnie to obchodziło, miło będzie wrócić do czasów, gdzie najważniejszą rzeczą dla osób z mojego nowego otoczenia jest szkolna hierarchia. Chodź za pewne nowe liceum nie będzie przypomniało szkoły publicznej. A to osiedle samo przez sie to mówiło. Bogate dzieciaki, które są przeszłością społeczeństwa... czy jakoś tak wyczytałam na ich stronie.
Kiedy weszłam do mojego bloku powitała mnie recepcjonistka i ochrona. Kobieta wydała mi klucze do apartamentu i kilka kart do osiedlowych atrakcji, zaś ochroniarz pomógł mi załadować walizki i pudła do windy.
Mój apartament mieścił się na drugim piętrze, razem z dwoma innymi mieszkaniami. Kiedy otworzyłam drzwi poczułam zapach odświeżacza do powietrza. Zaświeciłam światło. Moim oczom ukazał się mały, biały przedpokój, w którym znajdowała się pojemna komoda lustro i wieszaki. Wtoczylam walizki oraz pudła do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Idąc dalej dotarłam do przestronnego salonu, gdzie ściany także pomalowano na biało, z dwoma turkusowymi kanapami, drewniany białym stołem oraz wyjściem na taras. Postanowiłam zajrzeć tam jutro. Szklane drzwi po lewej prowadziły do olbrzymiej łazienki z wielką wanną zamkniętą za szybą. Cała wyłożona była czarnymi kafelkami, marmurowe meble zaś miały przepiękne złote wykończenia. Pomyślałam, że wypadałoby się w końcu umyć.
Skierowałam się do bocznego korytarza prowadzącego do dalszych pokoi. Po prawej znalazłam mini garderobę, a po jej przeciwnej stronie za wielkim szklanym oknem znajdował się mini gabinet. Było w nim mnóstwo szafek i półek na książki, biurko oraz fotel naprzeciw elektrycznego kominka. Zaskoczyło mnie znajdujące się nad szafkami miniłóżko na które wchodziło się po małej drabince. Fajne rozwiązanie pokoju gościnnego. Na końcu korytarza znajdowała się moja sypialnia. Weszłam do środka i od razu opadłam na wielkie łóżko. Ściana za mną wyłożona była ciemno - szarą cegłą, a do jej połowy sięgał zagłówek. Pozostałe zaś pokryte były jasnoszarą, lekko połyskującą farbą. Na przeciw widniała grafika w stylu retro, a na niej powieszono telewizor. W kącie przy oknie, stał mały, czarny stolik z pufami. Podeszłam do niego kładąc klucze i papiery od recepcjonistki. Zasłoniłam bordowe zasłony i zapaliłam pachnące świeczki. Po chwili ich zapach wypełnił cały pokój.
Nagle moja kieszeń zawibrowała. Wyciągnęłam telefon i odebrałam.
- Dotarłam... - rzuciłam, znów opadając na łóżko.
- Kazano mi to sprawdzić - usłyszałam w słuchawce znajomy głos. Uśmiechnęłam się lekko.
- Myślałam, że to Alicia. Wybacz Steven.
- Nie ma problemu - oznajmił. - Jak się masz?
- Ujdzie.
Obydwoje zamilkliśmy. Czułam, że chce coś powiedzieć, nie chciałam więc go peszyc.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - W głosie starego druha usłyszałam niepewność. Westchnęłam.
- To jedyne wyjście.
- Nie jestem pewien...
- Steven - przerwałam. - Dorwę tę suke...
- Jasne. W kontakcie.
Rzuciłam telefon gdzieś na bok. Jutro będzie ciężki dzień.

The Evilness: zaginioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz