Myślisz, że możesz się rządzić?

5 2 0
                                    

Kiedy następnego dnia pojawiłam się w szkole, po raz pierwszy od dawna poczułam się częścią czegoś. Chłopaki czekali na mnie przy szafkach, a mnie szczególnie to ucieszyło. Przyjechałam tu z zamiarem nauki i znalezienia odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Nie liczyłam na nowe znajomości.
- Hej słonko! - przywitał mnie Peter. Przytulił mnie mocno, czego absolutnie się nie spodziewałam. Nick podszedł do mnie także mnie obejmując.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Co tam? - zapytał playboy popijając energetyka.
- Cześć Nick! - usłyszałam za plecami. Koło nas stanęła jasnowłosa, niska dziewczyna o szerokich biodrach i szczególnie dużych piersiach.
- Jak leci Jo - rzucił chłopak bez większych emocji, za to ze wzrokiem skierowanym w dekolt. Dziewczyna ominęła mnie i podeszła do niego, chwytając puszkę. Patrząc na niego wzięła łyk, po czym zmysłowo włożyła mu go do drugiej ręki.
- Dobrze - odpowiedziała. - Dawno cię nie było.
- Tak wyszło - rzucił. - Czasu nie miałem.
Spojrzała na mnie z niesmakiem, a ja wywróciłam oczami, otwierając szafkę.
- Pochłonął go hiszpański - dodałam. Jak ja nie cierpię takich pizd. Chłopaki uśmiechnęli się dwuznacznie, jakby odczytali moje myśli.
- Lexie jest całkiem dobra i nam pomaga w projekcie.
- Lexie, tak? - Jo podeszła do mnie opierając się o szafkę. - Jesteś tą nową z Rio. Słyszałam o tobie.
- Nie wiem kto do was przyjechał z Rio, ale ja mieszkałam w LA - odparłam z przekąsem, wkładając do szafki książki - Masz kiepskie koleżanki plotkary.
Blondynka spochmurniała. Podeszła bliżej.
- Za to ty kiepsko dobierasz sobie towarzystwo! - krzyknęła. Kilka osób przystanęło obok. - Ledwo przyjechałaś, a już wskakujesz do łóżka cudzym facetom?
Z impetem zamknęłam szafkę.
- A co, jesteś zazdrosna? Męczy cię suchota między nogami? - rzuciłam złośliwie. Nie przeszkadzało mi, że wyjdę na dziwke. Trudno. Ale nie pozwolę się obrażać jakiejś małolacie. 
- Myślisz, że możesz tu rządzić? - rzuciła nagle. Podeszła do mnie bliżej. - Uważaj z kim się zadajesz, suko. Nick jest w kręgu mojego towarzystwa. Więc trzymaj się od niego z daleka.
- Twoje słowo nie jest dla mnie nic warte, kochaniutka - odparłam robiąc krok do przodu. Czułam, że moje oczy błyszczą ze złości. Musiałam się uspokoić. - Spływaj stąd póki jeszcze się nie wkurzyłam.
Kątem oka zauważyłam, że otoczyło nas całkiem sporo osób. Chłopaki wciąż stali w tym samym miejscu i tylko oni nie mieli poważnie grobowych min. Wręcz przeciwnie, śmiali się po cichu.
Moje słowa zaskoczyły Jo, która zamilkła na moment. W tym czasie ominęłam ją i podeszłam do chłopaków.
- Ale bez urazy miśki, jeszcze nie bardzo mnie podniecacie - rzuciłam cicho, chodź byłam przekonana, że Jo i tak to usłyszała. - Co mamy?
- Matma - oznajmił Andy. Ruszyłam w kierunku sali gdzie miały odbyć się zajęcia. Tłum rozstąpił się, a ja czułam spojrzenia wszystkich na sobie. Jo poprzysięgła mnie zniszczyć, a to sugerowało, że będę mieć z nią trochę kłopotów. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, więc będę musiała jakoś to załatwić. Chłopaki, ku mojemu zdziwieniu podążyli za mną.
- Nie wybaczy ci tego - rzucił Nick.
- Nie będę prosić o wybaczenie - prychnęłam. Weszliśmy do sali, gdzie zaczęli zbierać się uczniowie. Siedzieliśmy w przed ostatniej potrójnej ławce, dyskutując o projekcie z hiszpańskiego.
Na długiej przerwie trudno było nie zauważyć, że ludzie wgapiali się we mnie, bo cała akcja z Jo została zapisana była na Instastories. Postanowiłam wykorzystać tą chwilową popularność. Biorąc lunch rozejrzałam się po stołówce w poszukiwaniu chłopaków.
- Już się stęskniłaś? - Peter chwycił mnie pod rękę, a od drugiej strony pojawił się Nick.
- Pewnie - rzuciłam. Usiedliśmy przy naszym stoliku, rozkładając jedzonko.
- Hej miśki, mam pytanie.
- Dawaj.
- Jakieś laski w toalecie gadały o szkolnym przystojniaku, James Harney kojarzycie?
Chłopcy spojrzeli na siebie i wybuchneli głośnym śmiechem.
- No co?
- Moja droga - zaczął Peter. - Myślę sobie, że coś źle zrozumiałaś.
- Czemu?
Peter skinął głowa na przeciwny kąt stołówki. Odwróciłam się szukając wzrokiem potencjalnego Jamesa Harneya.
- To ten z papierosem między zębami w czarnej bluzie.
Otworzyłam usta ze zdziwieniem. Nie tego się spodziewałam. Chłopak wyglądał jak nastoletni buntownik. Miał dziary na szyi i rękach, śmiał się głośno, klnąc co drugie słowo. Papieros między ustami i tyłek usadzony na stoliku dawał do zrozumienia, że nie obchodzą go ustanowione zasady.
- Nikt nie zwraca na niego uwagi - powiedział Nick. - Ma prawie przepisowy mundurek, po za tym jest całkiem bystry. Typ w sam raz pod twój gust.
Przewróciłam oczami.
- Diluje?
- Ćpasz? - chłopcy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Po prostu na takie wygląda... Odwróciłam się do nich i zabrałam się za jedzenie frytek. - No co?
- Wpadł ci w oko? - rzucił Andy Peter.
- Już nas zdradzasz?
Westchnęłam teatralne.
- Słodcy jesteście. A o co chodzi z tą Jo, co Nicki? - powiedziałam tonem z nutką sarkazmu.
- Straciła ze mną dziewictwo i myśli, że jesteśmy razem - westchnął.
- Ou shit, serio?
Chłopak przytaknął.
- Biedna.
Peter uśmiechnął się słodko.
- Szkoda, że nie wie, że nie jest jedyna.
- Cóż - odchrząknął z uśmiechem na ustach. Spojrzał na mnie, a ja po raz pierwszy ugięłam się pod czyimś spojrzeniem i spuściłam wzrok. Poczułam się niekomfortowo i nie podobało mi się to.
- To kiedy się znów ścigamy?

***

Po lekcjach pożegnałam się z chłopakami i poszłam do tzw szkolnej palarni. Oczywiście nie było to oficjalne miejsce, ale starsi uczniowie mogli przebywać tam bez większej spiny nauczycieli. Nie byłam zdziwiona kiedy zastałam tam Jamesa Harneya.
- Hej, jak leci.
Chłopak spojrzał na mnie i wypuścił dym.
- Laska z Rio. Czego tu szukasz? - wycedził.
- Trawy - James zerknął na mnie niepewnie. Przez chwilę lustrował mnie wzrokiem.
- Nieźle skasowałaś Jo - skwitował podając mi w końcu towar. Wyjęłam kase z portfela, ale ten powstrzymał mnie ruchem ręki.
- Prezent powitalny.
- Dzięki - odparłam, chowając to do torby.
- Masz niezłe auto.
- Lubię szybko jeździć - odpowiedziałam opierając się o mur.
- W takim razie wpadnij na paleniska w sobotę. Będzie impreza w takim stylu.
- Wyścigi, szpan brykami i gołe laski?
- Coś w ten deseń - odparł.
- Dzięki za cynk - rzuciłam na odchodnym.
- I uważaj z kim się trzymasz. Ta szkoła jest pojebana.
- Dzięki za radę, Harney.

Wsiadłam do auta i skierowałam się w stronę domu. To był całkiem udany dzień, czułam, że zaczęłam się adaptować. Z drugiej strony musiałam trzymać się planu. Inaczej wszystko szlak trafi. Ta impreza to dobra okazja by zbliżyć się do Jamesa. Nie mogę jej odpuścić. Nagle zauważyłam na drodze człowieka. Zamrugałam kilkakrotnie wciskając nerwowo hamulec. Mężczyzna w kapturze stał na środku drogi, wpatrując się w auto. Poczułam napływ złości, jak można być tak głupim i stać na drodze jak słup! Nie zdążyłam wyjść z auta, kiedy on po prostu zniknął. Kierowca za mną zapiszczał klaksonem, a ja wyrwana z transu wsiadłam do samochodu rozkojarzona. Na pewno kogoś widziałam. Kim on był? Ruszyłam dalej. W bocznym lusterku mignęła mi znajoma twarz. Odwróciłam się w napięcie, mimo że wiedziałam iż nikogo nie zobaczę. O co chodzi? Nie mogłam przypomnieć sobie osoby, która widziałam, ale wiedziałam, że ją znam. Skupilam się na drodze, chcąc nie spowodować wypadku...

The Evilness: zaginioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz