Obudził mnie dźwięk domofonu. Roztargniona i zaspana wstałam z łóżka i podeszłam do panela przy drzwiach. Andy Peter stał przed wejściem z grobową miną i postępowa z nogi na nogę.
- Wejdź - powiedziałam do mikrofonu. Chłopak kiwnął głową i wszedł na teren osiedla. Zorientowałam się, że jestem niemal naga, więc czym prędzej nałożyłam na siebie szlafrok w formie kimona.
Kilka minut później stanął w progu mojego mieszkania.
- Wchodź - loczek wpadł do środka, każąc natychmiast zamknąć drzwi.
- Co jest?
- Masz problem...
Spojrzałam na niego niepewnie. Czy on mówił na serio?
- Peter?
- Policja była u Nicka, jest na komendzie. Stąd się dowiedziałem... - chłopak trząsł się jak osika. Podeszłam do niego i chwyciłam jego ramiona.
- CO SIE STAŁO? - krzyknęłam.
- Ktoś zabił Jo.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Jak to?
Chłopak opadł na kanapę i wyciągnął telefon.
- Ludzie już cię obrzucili błotem.
Wyciągnął telefon i pokazał mi jej profil na Instagramie. Ktoś zamieści post z oznaczeniem o jej śmierci. Komentarze były różne, zaczynając od tych z wyrazami kondolencji przez takie, które typowały morderców.
- Uważają, że ja to zrobiłam?
- Co nie którzy - wyjaśnił chłopak. - Nick mówił, że podobno wykrwawiła się na śmierć.
Wbiłam w niego wzrok. Od razu pomyślałam o wczorajszym incydencie.
- Chcą ze mną mówić?
- Za pewne - odparł. Westchnęłam cicho. Usiadłam obok niego. Nie wyglądało to dobrze. Wiele mogło się zmienić przez ten czas w tym miejscu, ale co poniektórzy mogą zorientować się co oznacza ciało bez krwi.
- Musimy jechać do szkoły - powiedziałam w końcu. Peter pokiwał głową.
- Ogarnę się i nas zawiozę.***
Gdyby spojrzenia ludzi mogły wywołać dziury w ciele, pewnie nic by już ze mnie nie zostało. Kiedy mijałam na korytarzu uczniów, ciągnęło się za mną pytanie: myślisz, że ją zabiła?
Miałam ochotę oderwać im łby za to, ale wiedziałam, że więcej trupów mi na koncie nie trzeba. Weszłam do klasy językowej. Nim usiadłam na miejsce stanęła koło mnie przewodnicząca klasy.
- Masz natychmiast pójść do gabinetu dyrektorki.
- Jasne - ubrałam marynarkę i poprosiłam Petera by powiedział nauczycielce gdzie jestem. Kiedy tylko przeprawiłam się przez całą szkołę i trafiłam do sekretariatu, poczułam coś dziwnego.
- Dzień dobry - powiedziałam, wchodząc do środka. Sekretarka spojrzała na mnie wyczekująco. - Przyszłam do Pani Kinsley.
- Chwileczkę, Pani dyrektor ma gościa.
Poczekaj.
Oparłam się o framugę i wyciągnęłam telefon z torby. Będę musiała udowodnić jej, że nie mam z tym nic wspólnego. Nie chce żeby informowała wuja o tym incydencie. To mnie nie dotyczy, a jeden trup to nie powód aby zawracać mu głowę. Nagle drzwi gabinetu otworzyły się, a ze środka wyszedł mój stary znajomy. Spojrzałam na niego przerażona i otworzyłam usta ze zdziwienia. Co on tu robi do cholery? Jak on mnie znalazł? Miał na sobie szkolny mundurek, co było jednoznaczne z tym, że przyszedł tu aby mnie kontrolować. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, uniosłam głowę dumnie, do góry. On spojrzał na mnie, uśmiechnął się słodko.
- O Lexie, już dotarłaś, to dobrze - usłyszałam głos dyrektorki. - Wybacz, że musiałam przeprowadzić z Tobą tą rozmowę tak szybko, zwykle nie mamy tu takiego zamieszania.
- Nie ma problemu, Pani dyrektor.
- Lexie, poznaj proszę, to jest Braise Misztal. Będzie chodził do równoległej klasy. Myślę, że jako nowi uczniowie powinniście trzymać się razem.
- Jeśli tylko koleżanka da sie poznać - zaśmiał się. Przyjechał ręką po swoich ciemnych, gęstych włosach.
- Myślę, że kolega nie będzie miał problemów ze znalezieniem sobie tabunu koleżanek, ja się obejdę.
Dyrektorka nie bardzo zrozumiała o co mi chodziło, ale wystarczyła mi zdumiona mina Misztala. Ominęłam go wchodząc do gabinetu dyrektorki. Tak naprawdę czułam się przerażona. I nie wiedziałam co on tu robi. Byłam pewna, że śmierć Jo to jego sprawka. Nie pozwolę obarczyc się winą. Dyrektorka zamknęła za sobą drzwi i usiadła przy biurku.
- Wiesz, że zamordowano jedną z uczennic tej szkoły?
- Tak - rzuciłam krótko.
- I za pewne dobrze pamiętasz, że wczoraj między Tobą, a Jo doszło do drobnej sprzeczki?
- Jak najbardziej.
- Lexie, jesteś nową uczennicą, trudno mi za ciebie ręczyć. Ale w związku z tą kłótnia pojawiły się pewne pytania.
- Domyślam się.
- Chce żebyś wiedziała, że nikt cię oficjalnie nie oskarżył. Ale za pewne będą chcieli z Tobą rozmawiać.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałam twardo. - Mam alibi - wyciągnęłam z torby wcześniej przygotowaną teczkę. - To jest zapis z monitoringu, a także rejestr z osiedla na którym mieszkam, który potwierdza, że po powrocie do domu, nie opuszczałam go.
Dyrektorka wyraźnie zaskoczona wzięła ode mnie dokumenty.
- Przekaże więc szeryfowi. Dziękuję Ci za to, Lexie. Możesz wracać na lekcje.
Niemal bez słowa wyszłam z gabinetu. Na korytarzu nie roiło się od uczniów, dawno było już po dzwonku. Jednak przy oknie stał on. Nim zdążył się obejrzeć stanęłam za nim.
- Co ty tu robisz? - wysyczałam. Braise odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
- Sprawdzam czemu tak nagle opuściłaś nasze urocze LA.
- Ukrywam się, nie słyszałeś plotek? Staram się nie wychylać.
- Nie wierzę ci Rozdriguez. Z resztą nie ja jeden - oznajmił, po czym odwrócił się i ruszył w stronę skrzydła językowego. Momentalnie pojawiłam się przed nim. - Wiesz, że tu są kamery?
- Nie igraj ze mną. Jestem silniejsza.
- Chciałabyś.
- Fajnie było zabijać bezbronną dziewczynę? Po co to zrobiłeś, co? - wycedziłam gniewnie.
- Pokłóciłaś się z nią wczoraj. Uznałem, że narobi ci to problemów.
Prychnęłam głośno.
- Sprawdziłeś mnie, wracaj do swoich. Póki jeszcze nie zwrócono na Ciebie zbędnej uwagi - ostrzegłam.
- Obiecuje, że będę kryć się w twoim cieniu, Lexie - ominął mnie i poszedł dalej. - I pozdrów Darcy.
Po tych słowach we mnie aż się zagotowało. Poczułam jak w mojej ręce gromadzi się energia. Chciałam ją wyrzucić w stronę Misztala, ale ten odwrócił się nagle.
- Nie radzę. Pamiętaj, że ja nie mam nic do stracenia. Ale ty to co innego.
Powiedziawszy to, zniknął.
CZYTASZ
The Evilness: zaginione
VampireAmerykański sen to jedna wielka ściema. Mieszkając w LA nie zaznałam dobrych snów. Nawet jako dziecko. Śniły mi się za to koszmary, pełne krwi i złych czarownic, które później stały się moją codziennością. Jako dziecko myślałam, że gdybym miała być...