- Więc mówisz, że wystarczy się rozpędzić? - Nick spojrzał na mnie niepewnie. Staliśmy na polanie w środku lasu niedaleko mojego osiedla. Nick spędził u mnie całą noc po przemianie i dzień - ponieważ jak wiadomo wampirom szkodzi światło. Obiecałam mu pierścień słoneczny, jak tylko opanuje głód i podstawowe umiejętności wampirze.
- Robisz krok i biegniesz - powiedziałam demonstrując mu jak używać naszej superszybkosci. Nie mogłam trzymać Nicka w mieszkaniu w nieskończoność, a skoro panował całkiem nad głodem krwi, głównie zapijając go wódką, uznałam, że czas pokazać mu trochę plusów bycia wampirem. - I już.
Po chwili Nick zniknął, a ja poczułam jego oddech na plecach.
- Chyba nieźle mi idzie, co?
Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Były pełne blasku, jakby odzyskał życie.
- Dobrze.
- Jesteśmy tu od dwóch godzin, może skoczymy gdzieś indziej.
- Na przykład? - zapytałam odsuwając się.
- Na miasto?
- A jesteś pewien, że dasz radę? - zapytałam niepewnie.
- Przekonajmy się.Nie minęło kilka minut, kiedy staliśmy w parku gdzie wczoraj Misztal zabił Nicka. Nie byłam przekonana czy chłopak wie na co się pisze. Ale w końcu musiał się nauczyć żyć wśród ludzi i ich nie pożerać.
- Słyszę bulgotanie krwi - powiedział cicho, patrząc się na tłumy przy food trackach.
- Nie musimy tu być - oznajmiłam dotykając jego barku. - Możemy iść po prostu się przejść.
- Nie - pokrecil głową. - Muszę się przygotować przed szkołą w poniedziałek.
- Dobrze.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę fast foodów. Czułam jak jego serce bije szybciej. Z torebki wyciągnęłam małpke z wódką.
- Napij się. Lepszy alkoholizm niż seria trupów - wyszeptałam, mając pewność, że usłyszał. Szybko opróżnił buteleczkę, po czym rzucił ją gdzieś w krzaki.
- Co dla was? - zapytał sprzedawca. - Burger nr 5, największy i frytki - powiedziałam, podając banknot.
- Zawołam.
Odeszlismy od lady i stanęliśmy przy stole ustawionym niedaleko. Kątem oka zauważyłam Andy Petera, siedzącego z dziewczyną, z którą miał robić projekt.
- Peter - powiedziałam do Nicka, a ten spojrzał we wskazanym przeze mnie kierunku.
- Nienawidzi mnie. Albo się boi.
- Nie sądzę. Po prostu jest w szoku.
- Lexie, ja też jestem, poniekąd. Ale nie zostawia się przyjaciela w potrzebie, zwłaszcza kiedy...
- Kiedy umarł i ożył? - zaśmiałam się. - Nick, daj mu czas. Po prostu musi przywyknąć.
- Burger I frytki! - usłyszeliśmy. Nick poszedł po zamówienie, a ja skupilam wzrok na Peterze. Po chwili spojrzał na mnie, na co ja pomachałam mu radośnie. On jednak powiedział coś do dziewczyny przy stoliku, po czym szybko zebrali rzeczy i wyszli. Rozejrzałam się za Nickiem, nigdzie go nie dostrzegając.
- Nick?
Skupilam się przesłuchując otoczenie. Wtem usłyszałam jego głos i towarzyszącą mu furie. Najszybciej jak mogłam udałam się w jego stronę.
Nick stał przed Peterem i jego koleżanką zdenerwowany.
- Nie możesz mnie odtrącać!
- Stary może nie teraz co? - Peter spojrzał na blondynke znacząco.
- Chłopaki, uspokójcie się - rzuciłam ostro. - Nie pomagacie sobie.
- Zostawcie nas - ciągnąć za sobą dziewczynę, której imienia nie mogłam sobie przy przypomnieć.
- Pogadaj ze mną!
- O czym?! - Peter gwałtownie odwrócił się, puszczając dziewczynę, która wywróciła się na środku chodnika. Dotarł do mnie zapach krwi. Nim zdążyłam się obejrzeć Nick stał przy niej.
- Nick, nie. Opanuj się - powiedziałam. On jednak, niemal jak w transie zaczął lizać jej krew.
- O Boże! - wstrząsnęła, widząc jego kły.
- Zostaw ją!
Zatrzymałam Petera, po czym sama podeszłam do Nicka, który wbił sie w nadgarstek dziewczyny.
- Powoli i z umiarem Nick - powiedziałam, dotykając jego ramienia. Sączył jej krew jakby to była najlepsza whisky. Peter patrzył na to przerażony, ale bał się zareagowac bardziej. - Nick, wystarczy - powiedziałam, ale on mnie nie słuchał. - Nick! - szerpnęłam nim gwałtownie, odciągając go od niej. - Umiar, kolego.
- Chce... - zaczął, a ja uciszyłam go dotykając jego ust palcem zbierając krew dziewczyny.
Potem spojrzałam na jej rękę, z której wypływała krew. Wysunęłam kły i nadgryzłam swoją skórę, podając jej swoją krew. Rana zagoiła się. Potem spojrzałam jej w oczy.
- Spędziłaś miły wieczór z Andym Peterem, odprowadził cię do domu po tym jak omowiliscie cały konspekt projektu.
- Tak - powiedziała zamroczona.
- Wrócisz teraz do domu, nie będziesz pamiętać tej sytuacji.
- Nie będę.
Dziewczyna wstała i odeszła.
- Też tak umiem? - zapytał Nick, prostując się.
- Tak. To jest perswazja.
- Czad.
- Nic jej nie będzie? - Peter patrzył na nas zgruzgotany.
- Nie. Spokojnie - podeszłam do niego i przytuliłam z całej siły. - Wiem, że się boisz, ale nie skrzywdzimy cię. Jesteś ważny dla Nicka, nie zostawiaj go w tej sytuacji... On cię potrzbuje, chodź całkiem dobrze sobie radzi, nie zrywaj tego kontaktu.
- Stary, co byś zrobił na moim miejscu? Chciałbyś umrzeć...
- Wiem, rozumiem. Ale to jest dziwne. Musiałem ochłonąć. Wciąż muszę...
- Będzie dobrze, mój drogi - pociągnęłam go i podeszłam do Nicka. - Chłopaki, ostatni miesiąc pozwolił mi zauważyć, że jesteście dobrym kumplami. Przyjaciółmi. Nie rezygnujcie z tego, proszę. Wybaczcie, że was w to wplatalam, nie chciałam by stała się wam krzywda. Ale obiecuje, że jesteście pod moją ochroną. Postaram się, by nie stała wam się krzywda.
- Wierz bądź nie, ale ja się cieszę z tego że mnie przemieniłaś.
- Tak?
- Tak. Moje życie nie będzie mieć ograniczeń. I jestem wolny.
Peter uśmiechnął się, po raz pierwszy.
- Chodźmy na piwo. Chętnie posłucham, co zrobić bys mnie nie zjadł...
CZYTASZ
The Evilness: zaginione
VampireAmerykański sen to jedna wielka ściema. Mieszkając w LA nie zaznałam dobrych snów. Nawet jako dziecko. Śniły mi się za to koszmary, pełne krwi i złych czarownic, które później stały się moją codziennością. Jako dziecko myślałam, że gdybym miała być...