Rozdział 7 - Baby blues.

800 37 25
                                    

Mamo, a wiesz że wszystko jest na niby? Ty, ja, wszyscy ludzie. A kto z nas nie tęskni za piaskownicą? Nie tędy droga. Jedni żyją, drudzy patrzą. Musisz być kimś. Chyba tłumie złość. Nie całuj gdy nie kochasz. Zostawiłaś swój zapach na mojej pościeli. Preferuje życie typu ty. To wszystko jest trochę śmieszne. Żyć nie umiem, umrzeć się boję. Życie to najgorsza impreza na której byłem. Czekam na coś więcej niż autobus. Wszystkiemu winny jest internet. Spóźniłem się na swoje pięć minut. A co ty dzisiaj zrobiłeś dobrego? Napisy na murach, tak boleśnie prawdziwe. Chociaż czytając je nawet krawędzie stawały się gładsze to i tak doskwierała mi melancholia, pojawiająca się bez jakiejkolwiek przyczyny. A to co zostało w raju, to gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka.
- Nigdy nie sądziłam że będę kupowała rzeczy dla dzieci w świecie mugoli. 
Byłam u siebie, byłam w tym innym świecie, byłam w surrealistycznej czynność, niczym czytanie książek. Godzinami wpatrujesz się na pokryte symbolami, rozczłonkowane drzewo, intensywnie halucynując. Korzystając z okazji dnia wolnego od szkoły, Ginny jak i jej mama z Minerwą zaproponowały mi zakupy, niestety wiedząc jak wygląda aktualnie świat magiczny udałyśmy się do innego, tego zwykłego, normalnego, magicznie normalnego. Oglądając smoczki razem z Ginny zgadzałam się z nią w stu procentach, też nigdy bym nie pomyślała że razem w czwórkę będziemy chodziły po sklepie dziecięcym kupując pieluchy. 
- Hermiona kochanie, można powiedzieć że tak naprawdę wszystko mamy. Pokoik obok twojego będzie idealnym miejscem dla dziecka, będzie miało wszystko co potrzebuje, przede wszystkim własne miejsce. 
Zapasy pieluch, mleka, ubranek, butelek, smoczków, kocyków, pościeli, zabawek, firanek na okna, mięciutki dywaników, poduszek, wszystkiego co było możliwe, tych bardziej potrzebnych rzeczy i tych mniej. Pokoik był idealny, wyposażony i przygotowany, tak samo jak ja, dziecko na mnie a jak na dziecko.
- Moja mama dostała świra, jesteśmy tu z pół godziny a ona ma już dwie torby. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, oczekiwanie na dziecko to jej jedyna radość z życia ostatniego czasu.
Uśmiechając się pod nosem popatrzyłam na Molly która razem z Minerwą przeglądały ubranka z zadowoleniem wymieniając się uwagami oraz przemyśleniami.
- Tatuś na niczym nie oszczędza z tego co widzę.
- Nie ma wyboru, w sumie to nie tatuś tylko mamusia nie oszczędza, tatuś nawet nie ma pojęcia o jakichkolwiek zakupach.
- A co z łóżeczkiem?
- Jeszcze nie wiem, zawsze chciałam by zostało zrobione własnoręcznie przez mojego tatę jak i tatę dziecka, ale na to nie mam co liczyć więc pewnie coś kupię, ale jeszcze nie widziałam takiego które skradło by moje serce.
- Przynajmniej już wiesz w jakich kolorach szukać. To był mój najlepszy zakład w życiu, dzięki niemu mogę kupić ten super strój dyni, będzie w tym wyglądać idealnie na Halloween. 
Uśmiechając się z przyjaciółką pod nosem wróciłam do wspomnień kiedy dowiedziałam się kim będzie, kogo noszę pod sercem, jakie imię będzie mieć, jakim imieniem mogę się zwracać do brzucha, jaki kolor ubranek będzie mieć, a nawet kolor ścian.

&

- Ostatnio jego różdżka przysporzyła mu problemów, przy rzucaniu klątwy poparzyła mu rękę, boję się że ktoś się w końcu zorientuje. 
- Jest inteligentnym człowiekiem, jestem pewna że sobie poradzi. 
- Też tak myślę, ale każdy dobrze wie że to on zabił Albusa, jego różdżka prawowicie będzie należeć do niego, co jest sami wiecie kto się zorientuje i coś mu będzie chciał robić?
- Minerwo spokojnie, będziemy się tym martwić jak faktycznie będzie taki problem.
Siedząc na herbacie w pobliskiej kawiarni razem z Ginny słuchaliśmy rozmowy Molly z Minerwą. Moja przyjaciółka raz na jakiś czas włączała się do dyskusji zaś ja spokojnie spoglądałam przez okno. Piękny świat, lubię zapomnieć że zło nas dosięga, wystarczy łza bo czujność brak nigdy nie zwycięża. Nie wiem jak omijać błędy cudzego sumienia, mierzone w twarz, nie unikając ran. Co tu robił Greyback? Odstawiłam herbatę jednocześnie się podnosząc z miejsca wzbudzając tym zainteresowanie moich towarzyszek. 
- Coś się stało kochanie?
- Widziałam Greybacka, i właśnie widzę Snape.
Szli obydwoje pod zaklęciem rozpraszającym jakby czegoś szukali skręcając w zaułek. A ja, niewiele myśląc za nim pobiegłam. Racja była taka że w ciąży moja pamięć i koncentracja naprawdę nie istniała, więc może dlatego podjęłam decyzję jaką podjęłam. Wyszłam szybko z kawiarni idąc w ich kierunku delikatnie spoglądając zza rogu jak powoli rozglądali się po oknach, nagle zauważyłam że Snape stanął i szybko spojrzał w moją stronę. Chowając się przed jego wzrokiem delikatnie uderzyłam się w czoło na znak swojej głupoty, przecież i tak już mnie wyczuł, moja inteligencja naprawdę w ciąży nie istniała. 
- Hermiona co ty robisz? Zwariowałaś?
Dobiegły do mnie szybko łapiąc mnie za dłonie i ciągnąc w przeciwnym kierunku tłumacząc jak bardzo niebezpieczną podjęłam decyzje idąc za nim. Daleko nie odchodząc usłyszałyśmy wybuch który zwrócił tylko naszą uwagę. Podbiegłam znowu w to samo miejsce i wtedy pierwszy raz na własne oczy widziałam jego latającego bez użycia niczego. Przemieszczał się szybko z miejsca na miejsce jakby się teleportował walcząc razem z Greybackiem z jakimś nastolatkiem, ale długo to nie trwało bo już za chwilę z ręki ojca mojego dziecka został zabity. Trzeba zabić by rozszczepić dusze, bo to gwałt na naturze. Ile gwałtów takich popełnił? Ile ich popełniał? To było zaklęcie niewybaczalne, pomimo wszystko jemu wybaczające. 

Sevmione - Always. Część II. +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz