Rozdział 10 - Czym jest dla ciebie Paryż?

584 31 11
                                    

Chyba było by mi zimno w twoich objęciach. Prosiłabym byś ściągnął koszule bym mogła wytrzeć łzy. Nie mając co liczyć że podasz mi dłoni. A może kiedyś, będziemy mieli malutki dom? O którym nikt nie marzy. Nie będziemy sie śmiać i kochać, by nikt nas nie zauważył.
- Gdzie wczoraj byłeś?
Westchnął, zatrzymując się na chwilę z pisaniem. Po chwili wrócił do zajęcia, odpowiadając mi pytaniem na pytanie.
- To znaczy?
- Na noc, gdzie byłeś na noc oraz resztę dnia.
- Wróciłem po południu.
- To gdzie byłeś na noc i do południa?
- Tam gdzie mi kazałaś iść.
- Przestań.
Snape przestał pisać i oparł się o oparcie krzesła, następnie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- O co ci chodzi? Kazałaś mi wyjść, wręcz mnie wywaliłaś, to poszedłem. Nie rozumiem po co jest dalsza dyskusja w tym temacie.
I wrócił do swojego zajęcia, ale nie na długo bo po moim kolejnym pytaniu złapał się za głowę, oddychając głęboko.
- Byłeś u niej?
- Nie, byłem u Lucjusza.
- Mam wrażenie że kłamiesz.
- Jeżeli mi nie wierzysz, zadzwoń do niego i się go zapytaj.
Wziął się ponownie za pisanie jednocześnie wskazując mi ręką na kominek. 

- Gdzie chcesz bym ci się spuścił?
Moje usta parzyły wręcz od gorąca kiedy upadłam przed nim na kolana. Chyba chciał wierzyć że w połowie był jeszcze zwiotczały, ale prawda była taka że był w połowie erekcji, w zdumiewającym momencie. Owinęłam usta wokół główki jego penisa. Jego głowa odchyliła się błogo do tyłu, gdy oszałamiający przypływ podniecenia spotęgował działanie alkoholu. Mokra i ciepła przyjemność z mojego języka odciągała go od wszystkiego. Udało mi się trzymać zęby z dala od niego i byłam zarówno chętna, jak i uparta, i okazało się że było to więcej niż wystarczające. Palce jego prawej dłoni zacisnęły się na szklance z alkoholem na stole. Zaś druga zwisała z oparcia spokojnie. Nie owinął palców wokół włosów, nie naciskał na tył głowy, by zachęcić mnie bym wzięła głębiej, nie ściskał mi ramion.

Zamroczona pojawiającymi się coraz częstszymi wspomnieniami próbowałam usiąść na jego biurku, tak samo jak jego sekretarka. Ale niestety, mój brzuch mi na to nie pozwolił, więc zrezygnowałam siadając przed nim w jednym z foteli, wiedząc że dokładnie obserwował moją porażkę.
- Coś jeszcze?

Podeszłam do niego, z jego maską śmierciożercy. I zamiast odłożyć ją na bok, ponownie spojrzałam mu w twarz, przegryzając wargę. Popatrzył na mnie zdziwiony, jak za każdym razem gdy to robiłam. Wziął ją w swoje ręce ale ja się nie wzdrygnęłam, wręcz przeciwnie, przecież właśnie tego od niego chciałam. Założył maskę a ja patrzyłam na niego z coraz to większym pożądaniem. Pchnął mnie na kolana, rozpiął spodnie i wyciągnął kutasa, od razu wsuwają mi się w gorące usta, nie czekając aż go otoczę. To był pornograficznie, piękny obraz, obrzydliwy obraz wszystkiego, co było bez wątpienia niewłaściwe w tym co robiliśmy. 

- Tak, ja...
- Severus.
Naszą rozmowę przerwała Minerwa odzywając się w kominku.
- Tak?
- Jesteś potrzebny na dziedzińcu. Znowu kłótnia między uczniami, i niestety uczestniczył w tym pierwszoroczny którego rodzeństwo chce ukarać.
Znowu się złapał za głowę i westchnął, wstając po chwili.
- Już idę.
Nie zabierając nic ze sobą, nawet szaty nauczyciela, wyszedł blokując za sobą całe pomieszczenie. I nie wiem co mnie podkusiło. Nie zwracałam uwagi na nic, ani na portrety, ani nawet na to że Minerwa nadal mogła trzymać połączenie. A może po prostu nie chciałam pielęgnować w sobie rozpaczy? Przecież ona nie jest gościem któremu puszcza się ulubioną piosenkę i sadza w wygodnym fotelu. Wtedy nie widziałam czemu trzymał w swoim biurku moje zdjęcia, do czasu kiedy parę lat później spił się tłumacząc mi wszystko. Otwierałam szufladę za szufladą znajdują dużo rzeczy. Moje zdęcia za czasów szkolnych oraz tych obecnych w ciąży, zdjęcie usg. Moje teczki szkole z pracami, dokumentami, świadectwami oraz rysunkami leżały głęboko w ostatniej szafce na dolę. Naszyjnik schowany w ozdobnym pudełku, z krwią w zawieszce w postać szklanej nieskończoność. 
- Krew, pewnie twoja.
Fineas Black, były znienawidzony dyrektor Hogwartu nagle się odezwał, strasząc mnie.
- Nie powinnaś grzebacz w rzeczach dyrektora, pomimo tego że nosisz jego dziecko.
- Z tego co sobie przypominam, Pan nigdy nie był za bardzo pomocny dla dyrektorów, a szczególnie nie przejmował się ich prywatnością.
- Bo żadnego z nich nie akceptowałem.
Przyjrzałam się naszyjnikowi nie zwracając uwagi na portret, dopóki nie przypomniałam sobie jego słów.
- Co to znaczy, pewnie moja?
- Czarodzieje tak robią. Zbierają dziewiczą krew wiedźmy, przetrzymując ją czasami po paręnaście lat, dopóki nie zdecydują jej oddać danej osobie.
- Czemu?
- Krew dziewicza jest głównym składnikiem zaklęcia. Wiedźmy kiedyś by udowodnić swoją miłość danemu czarodziejowi oddawały mu swoje dziewictwo i swoją krew na znak oddania oraz wierność. Czarodziej mógł wymieszać swoją krew z jej, co znaczyło akceptację i przyjęcie daru, naznaczając ją tym. Tym sposobem związywali się ze sobą do końca życia.
Dilays Derwent, była dyrektora odezwała się nagle, wszystko mi tłumacząc.
- A jeżeli kobieta znajdywała sobie innego?
- Zalotnik umierał.
Znowu odezwał się Fineas, ale zaraz po nim znowu odezwała się była dyrektorka.
- Wasza krew nie jest zmieszana, prawdopodobnie zostawił ją tobie w prezencie byś mogła kiedyś komuś to podarować, gdybyś żałowała swojego czynu i sposobu utraty dziewictwa.
Odłożyłam delikatnie naszyjnik na miejsce i zauważyłam włosy, moje włosy.
- Dzięki włosom, czarodziej zaznaczał sobie wiedźmę, robił jej takiego psikusa. Mogli z nich wykonać silne eliksiry miłosne, a nawet zaklęcia seksualne działające tylko na daną osobę. Mogli prawie wszystko zrobić pod warunkiem że włosy mieli przy sobie. Mogli też wytworzyć specjalną aurę która dawała znać innym czarodziejom że dana wiedźma jest zajęta.
Odłożyłam je tak samo jak naszyjnik, na miejsce i w oczy rzuciły mi się związane listy. Jeden z nich był od Lili do Syriusza, w którymi pisała do niego o Harrym. Następny był od Lili do Snape, pisała w nim jak bardzo się niepokoi o jego w związku z jego nowymi kolegami. Czytałam następny i następny, coraz bardziej żałując że je znalazłam. Bo przecież narazie nie mógłbyś mnie kochać, ani zaufać. Szyby zalane łzami, na tylnych siedzeniach zabójca. Oszklone sypialnie i kaszmir na ustach.

Sevmione - Always. Część II. +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz