Często gdy trwoga ogarnie człowieka, człowiek od czynu wielkiego ucieka. Jak zwierzę cofa cień widma kłamany. Aby ci koniec położyć tej trwodze. Powiem, com słyszał, dlaczego przychodzę, co mą litość wzbudziło dla ciebie. Wśród tych, co nie są ni w piekle, ni w niebie, byłem rozkazem niewiasty wezwany. Kobieta, miłość silniejsza a ona była tak piękna i święta. Uwielbiałam ją czytać, boska komedia Dantego była dla mnie przepustką do raju pomimo opisywania piekła. Piekło, czyściec i niebo, biedna Beatrycze, biedne alter ego wędrujące po nieznanych lądach. Śniadanie w Hogwardzie smakowało mi lepiej niż kiedykolwiek, sok pomarańczowy, jajka, tosty, kiełbaski, świeży chlebek oraz naleśniki z sosem klonowym, wszystko miałam przed sobą, to wszystko było dla mnie. Siedziałam w salonie ubrana w szary dres i białą bluzkę z dekoltem który wykorzystywałam jak tylko mogłam by zwracać jak najbardziej uwagę ojca swojego dziecka który siedział naprzeciwko mnie w salonie, zapisując coś w swoim notesie.
- Uważam że powinniśmy porozmawiać.
Zbierałam się by wypowiedzieć te słowa od samego rana kiedy poranne mdłość obudzimy mnie do życia. Wtedy pierwszy raz tak naprawdę on jako ojciec dziecka mi pomógł. Trzymał włosy, przynosił wodę, pomagał myć zęby, po prostu był. Cieszyłam się z tego że będę miała takie wspomnienia, krótkie ale znaczące, szczęśliwe, kompletnie inne niż wszystkie dotąd.
- Słucham.
- To bardziej ja bym chciała posłuchać ciebie.
Kończąc jeść poprawiłam się na kanapie spoglądając na niego, podczas gdy on nadal nie zaprzestając swojej czynność, kompletnie się nie angażował.
- Mógłbyś odłożyć to pisanie na później?
Zwracając tym jego uwagę na siebie, przez sekundę utrzymaliśmy kontakt wzrokowy. Następnie odłożył notes informując mnie tą czynnością że jest gotowy do rozmowy.
- Więc, o czym byś chciała porozmawiać?
- Przede wszystkim o dziecku. Możesz sobie nie zdawać z tego sprawy ale za trzy miesiące urodzę, myślałeś w ogóle o tym, nawet jak się wypierałeś?
- Bardziej zastanawiałem się który był na tyle cwany by zrobić ci dzieciaka, a reszta była waszym problemem.
- Sam się wczoraj przyznałeś że to twoje. Zresztą ojciec dziecka jak czarownica jest jeszcze w ciąży zaczyna ją wyczuwać do tego stopnia że ma świadomość co ona robi i jak się czuję.
- Owszem, tak jest.
- Więc dlaczego cały czas mówiłeś że to nie twoje robiąc ze mnie wariatkę?
- Bo to nie jest odpowiedni czas na dziecko, szczególnie wiedząc że nic nas nie łączy.
- To trzeba było trzymać się od mnie z daleka jak ci powiedziałam że mogę być płodna, a nie dopiero teraz robisz z siebie rozsądną osobę.
- A ty mogłaś przemyśleć wszystko dwa razy zanim to wszystko zaczęłaś.
- I to jest twoja zemsta?
- Nie do końca, nie planowałem twojego zajścia w ciąże.
- Ale zaszłam, i co dalej?
- Będę płacił ci na dziecko, zajmiesz się wychowywaniem i czym tam jeszcze będziesz chciała a ja ci będę w miarę możliwość pomagać.
- W miarę możliwość?
Nic nas nie łączy, zajmiesz się wychowaniem a ja ci będę pomagać. Czy takich słów od niego oczekiwałam? Czy to było spełnienie marzeń kobiety? Czy to było spełnienie marzeń dziecka? Wiedziałam że w ciąży nie przypominam samej siebie, nie jestem logiczna czy rozsądna, krzyczę, nie panuje nad emocjami jak i pęcherzem, ale zrozumieć ucieczkę umiałam doskonale.
- A czego oczekiwałaś? Trwa wojna, nikt nie wie jak będzie dalej. Chyba nie myślałaś że z powodu twojej ciąży wszystko nagle się zmieni?
- Jesteś, nienormalny, zrobiłeś mi dziecko do którego pierw się nie przyznajesz a później mi mówisz że będziesz uczestniczyć w jego życiu w miarę możliwość. Pierw robisz ze mnie ladacznicę i obrażasz a później ściągasz mnie tutaj bez jakiegokolwiek pozwolenia oraz zaciągasz do łóżka, trzymasz moje rzeczy w swojej garderobie, kradniesz dokumenty odnośnie ciąży o fiolce z biciem serca nie wspominając, a dzisiaj mi mówisz że nic nas nie łączy? Ty słyszysz sam siebie, rozumiesz sam siebie? Człowieku, za chwilę urodzę, będę miała małe dziecko, twoje dziecko i co mam z nim zrobić, gdzie ma żyć kiedy dziecko z twoim nazwiskiem pojawi się w ministerstwie?
- Będziesz na Grimmauld Place, nikt tam na razie nie przyjdzie, o pieniądze na ten moment się martwić nie musisz bo dostałaś moje zabezpieczenie finansowe.
- Nie potrzebuje twoich pieniędzy! Potrzebuje pomocy! Pomocy która jest twoim zasranym obowiązkiem! Poza tym skąd wiesz o zabezpieczeniu?
- I ją dostaniesz, będę ci pomagać jak to tylko możliwe, a o zabezpieczeniu wiem od Dumbledora, sam osobiście je podpisałem przed wybuchem wojny ale nigdy nie sądziłem że będzie one dla dziecka, miało być dla ciebie, na leczenie twojej choroby wiedząc że będą polować na twoich rodziców i zostaniesz bez niczego.
Wstając z kanapy nie mogłam nie uronić jednej łzy z powodu jego słów. Jednej? Kolejnej i kolejnej, tak bardzo słonych jednocześnie tak dobrze smakujących. Porzućcie wszelaką nadzieje, wy którzy tu wchodzicie. Bo nie ma bardziej dotkliwej boleści, niźli dni szczęścia wspominać w niedoli.
- Na moich rodziców? Oni nie mają już z tym nic wspólnego.
- Po takim zaklęciu już prawdopodobnie nigdy.
- Po co ci te wszystkie informację na mój temat, przeczysz swoim słowom swoimi czynami! Żałuje że wtedy do ciebie przyszłam, żałuje że ci się oddałam, nie byłeś tego wszystkiego wart. Nawet nie jesteś wart tego by widzieć jak twoje dziecko się rozwija, nie jesteś wart jego pierwszego słowo tata.
- A ja żałuje że nie ruchałem cię więcej w tyłek, przynajmniej nie mielibyśmy problemu.
- Uważasz swoje dziecko za problem? Kim ty jesteś, co się z tobą stało?
W życia wędrówce, na połowie czasu. Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi. W głębi ciemnego znalazłem się lasu. Bo płacz był już całkowicie dozwolony. Nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam go czuć, chciałam zabrać swoje rzeczy i uciec od niego jak najdalej, jak najdalej. Weszłam do sypialni pozwalając sobie na głośniejszy szloch, zaś łzy kapały mi na mój brzuch, na moje dziecko. Zbierałam swoje rzeczy jak najszybciej do torebki z koralików mając w planach udać się na Grimmauld Place wiedząc że tam prawdopodobnie ukrywa się zakon. W jednej chwili usłyszałam pukanie do drzwi wejściowych a w miedzy czasie spojrzałam na tą szufladę, szufladę z tymi majtkami. Rzucając torbę podeszłam do tej szafki, wyciągając te czerwone stringi coraz bardziej buzując ze świadomość że ruchał mnie w tym samym miejscu co pewnie ją i że nawet nie pofatygował się by je stąd usunąć. Wychodząc z sypialni zobaczyłam ją, piękna, zgrabną, zaokrągloną tam gdzie trzeba, z makijażem godnym prawdziwej królowej oraz takiej samej sukni. Stała rozmawiając ze Snapem pokazując mu jakieś dokumenty którymi on mocno się zainteresował.
- Przepraszam dyrektorze, nie wiedziałam że masz gościa ale nie było cię na śniadaniu a to trzeba podpisać do godziny dwunastej.
Widząc mnie oboje stanęli jak zamurowani, Snape widząc mnie jak najszybciej chciał się jej stąd pozbyć, więc szybko podszedł do kuchni biorąc długopis i podpisując dokumenty tak samo szybko jej je oddając.
- To twoje?
Pokazując majtki nie miałam zahamować, nie miałam zahamować wyjść pokazując siebie, swoją obecność tutaj nawet jak za chwilę miała by pobiec do śmierciożerców ze wspaniałą nowiną.
- Hermiona.
Nie reagowałam na jego słowa, chociaż swojego imienia z jego usta nie słyszałam tak dawno. Miłość co wprawia w ruch słońce i gwiazdy.
- Chciałam ci tylko powiedzieć że jak zrobi ci dziecko to się go wyprze, tak samo jak tego.
Pokazałam na mój brzuch następnie rzucając majtki na podłogę zaczęłam się kierować w drogę powrotną do sypialni ale jeden dźwięk mnie zatrzymał, jedno słowo przez które zapłakałam jeszcze mocniej. Niech wam wystarczy wierzyć, że tak jest, a nie dociekać, dlaczego jest.
- Severus.
Odwróciłam się zamaszyście podchodząc do drzwi ciesząc się jak nigdy na jej widok.
- Hermiona dziecko.
- Pani Profesor.
Zbliżają się sztandary króla piekieł. Drzwi te otworzyć pokora ci może. I do stóp świętych upadłem w pokorze. Trzy razy w piersi uderzywszy moje, mówiąc, przez litość otwórz te podwoje. On ostrzem miecza, śmignąwszy w półkole. Siedem P krwią mi wypisał na czole, i rzekł, tak idąc zmaż wszystkie litery. Oh Dante, Dante, jak twoje słowa pięknie i magicznie brzmiały, rozjaśniając wszystko nadzieją na miarę łyżki stołowej.
CZYTASZ
Sevmione - Always. Część II. +18
Romance- Podobno Snape dostał szału. - Czemu? - Bo zobaczył cię w zamku podczas walki, po drugiej stronie różdżki. Przyjrzałam się osobą zgromadzonym w norze, każdy miał minę jakby dopiero co zeszli z krzyża ale nie wiedziałam czy z powodu ostatnich wydarz...