Rozdział 33

1.7K 64 18
                                    

I nadszedł ten bezlitosny poranek. Po wyłączeniu tego okropnego budzika powoli zwlokłam się z łóżka, żeby zobaczyć w lustrze jak tragicznie wyglądam. W żółwim tempie wzięłam się za ogarnianie włosów, a później makijażu. Trochę mi to zajęło, bo co chwilę coś mi nie wychodziło, ale jakoś mi się udało.
Częste spoglądanie na zegar w telefonie wcale nie ułatwiało mi sprawy, bo tylko przypominałam sobie co się dzisiaj ma wydarzyć.

Spotkanie z Tomkiem.

Non stop wyobrażałam sobie jak to będzie wyglądać. Co chwilę miałam inny obraz tego. A jednak wciąż nie dochodziła do mnie myśl, że mogę go wcale nie zobaczyć. Jakoś nie potrafiłam zdać sobie z tego sprawy.
Ubrałam się w białą koszulkę i czarne jeansy, a na wierzch narzuciłam marynarkę. Bądź co bądź muszę wyglądać profesjonalnie. Niezbędne rzeczy schowałam do mojej ogromnej torebki i zamykając za sobą drzwi od pokoju hotelowego, ruszyłam w kierunku wyjścia z budynku.
Mieliśmy końcówkę września, a słońce tak dawało popalić, że zaczęłam żałować, że w ostatniej chwili zrezygnowałam ze wzięcia ze sobą okularów przeciwsłonecznych.

Dwadzieścia pięć minut zajęło mi dojechanie na tą halę. Przez moment na moich ustach zagościł uśmiech, który szybko zniknął.
Weszłam do środka i kolejne pięć minut straciłam na dojście w odpowiednie miejsce. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i już tylko czekałam na pierwszy gwizdek.

-----

Mecz zakończył się tie-breakiem, na korzyść gospodarzy. Już nawet nie zwróciłam uwagi kogo wybrali MVP spotkania, bo szybko się stamtąd zwinęłam. Bałam się, że może dojść do konfrontacji.
Wzięłam swoje rzeczy i pędem ruszyłam do samochodu. Na moje nieszczęście, zapomniałam wziąć marynarki przez co musiałam się wrócić. Chwilę nawet myślałam czy jej tam nie zostawić i nie ryzykować, ale zrezygnowałam z tego pomysłu.

- Amela?

Usłyszałam ten głos za swoimi plecami, ale bałam się odwracać. Nie chciałam tego robić bo wiedziałam co mnie czeka.

- Tomek. Cześć. - strasznie speszyło mnie to spotkanie. Naprawdę wolałam go uniknąć.

- Co ty tu robisz? - skłamałabym gdybym powiedziała, że się zmienił. Te same oczy, w których się zakochałam. A ten zarost? Broń go panie przed goleniem. Wygląda niesamowicie pociągająco tak stojąc przede mną.

Czemu ja o tym myślę...?

- Piszę artykuł. Postanowiłam ostatnio skupić się na pracy i studiowaniu. - odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą, a w jego oczach pojawił się ten błysk. - Świetny mecz. Gratuluję wygranej.

- Dzięki. - podrapał się po głowie i już miał coś dodać, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Wziął głęboki wdech i w końcu to z siebie wydusił. - A jak twoje zdrowie? Co z sercem?

- Jeszcze bije. - wzruszyłam ramionami i lekko się zamusiciłam na wspomnienie drugiej operacji.

- Przestań tak gadać. Dobrze wiesz, że gdybyś mi powiedziała to nie byłoby tak teraz. - oczywiście, że to moja wina. Zachowuje się jakbym o tym zapomniała.

- Nie kontaktowałam, nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Wyobraź sobie, że się bałam. I przepraszam, że moi rodzice tego nie zrobili, ale chyba mieli ważniejsze rzeczy niż pisanie do ciebie, kiedy praktycznie ich córka mogła umrzeć. - wyminęłam go i chciałam uciec stąd jak najszybciej. Potrzebowałam tego.
Nagle poczułam jak chwyta mnie za ramię. Było to naprawdę gwałtowne, ale zachowałam równowagę i się nie przewróciłam. Tylko ten dotyk...

- Przepraszam. - szepnął w moją stronę, a ja tylko wyrwałam się z jego uścisku i uciekłam.

Z tego całego zamieszania i tak nie wzięłam ze sobą tej cholernej maryanrki. Miałam wtedy ważniejsze rzeczy na głowie. Powoli zaczynałam żałować, że się zgodziłam na to wszystko. Bałam się, że znowu nasz kontakt się odnowi. Znowu zaczniemy być razem. I nagłe to wszystko rozsypie się jak domek z kart, a tego nie chciałam.

Bo mi naprawdę na nim zależało, a kolejnego rozstania bym nie zniosła.

- Amelia, poczekaj chwilę! - siatkarz pobiegł za mną, ale nie zwracałam na niego uwagi. Chciałam tylko, żeby wszystko było w porządku. Czy to jest tak wiele? - Cholera!

Nagle zatrzymałam się i czekałam aż mnie dogoni. Nie chciałam tego, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa.

- Czemu uciekłaś?

- A czemu nie? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie co nie okazało się dobrym pomysłem. Fornal zmrużył oczy i chyba w myślach odliczał do dziesięciu z nerwów. - Bo się boję.

- Czego? - mam wrażenie że on udaje i robi z siebie głupka.

- Tego co między nami jest, było. Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Przez moje jebnięte serce zniszczyłam jeszcze twoje. Tak nie powinno być. - jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Zdążyłam dostrzec, że Tomek już miał zamiar ją otrzeć, ale w ostatniej chwili cofnął swoją dłoń. - Dlatego wolałam uniknąć spotkania z tobą, żeby już cię więcej nie ranić. I proszę, nie utrudniaj mi tego, bo ja tego nie zniosę.

- Ty tego nie zniesiesz? A zastanowiłaś się kiedyś czy ja to zrobię? Czy mi jest łatwo? Przestań myśleć cały czas tylko o sobie do cholery! Byliśmy w związku razem. Razem! A ty przez swoje widzimisię znowu mi nie powiedziałaś, a obiecałaś mi to! - teraz już byłam pewna, że to się nie skończy dobrze. - A mimo to, wciąż cię kocham. A nie powinienem.

Zatkało mnie. Jak on może wciąż mnie kochać. Po tym wszystkim co ja mu zrobiłam. Przecież tak się nie da, tak nie można. Ja naprawdę wiem, że powinnam mu dać spokój. Tylko ja nie potrafię. Kiedy tylko go widzę, coś mnie do niego ciągnie. Jakaś niewidzialna siła. To jest nie do zatrzymania.

- Nie prawda. Nie kochasz mnie. Nie możesz.

- O tym też zadecydujesz? - jakbym tylko mogła. - No właśnie.

'But do you love me like I love you? Don't have to rush if you don't want to'

Artykuł · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz