Rozdział 34

1.6K 59 6
                                    

Nie wiem dlaczego zawsze uważałam, że ucieczka jest dobrym rozwiązaniem. Naprawdę nie wiem. Może byłam tak bezradna, że nie wiedziałam co mam zrobić? A może po prostu byłam tchórzem? To jest chyba bardziej realna opcja. Byłam cholernym tchórzem i za to tak bardzo się nienawidziłam.
Spotkanie z Tomkiem uświadomiło mi, że będę uciekać dopóki nie poukładam sobie wszystkiego w głowie. Dopóki nie ogarnę swojego życia.
Do tego czasu nie będę gotowa na nic więcej. Nawet na zwykłą rozmowę.
Przykre jest to, że tak bardzo pragnę choćby jego dotyku, ale nie jestem na to gotowa. Chcę żeby wszystko wróciło do normalności, ale kiedy ja będę normalna w tym całym bałaganie?

Do Warszawy wróciłam jeszcze tego samego dnia, a raczej nocy. Nie chciałam tam zostawać dłużej niż to konieczne. Nie chciałam znowu zrobić sobie nadziei, żeby później to wszystko zniszczyć. Bo tak by się pewnie stało.
Zamiast tego, kupiłam dwie butelki wina i mój wieczór skończył się inaczej niż planowałam. Na początku miałam wrócić i pójść spać. Jednak nie mogłam zasnąć, ratunkiem okazał się kupiony wcześniej alkohol.
Siedziałam na łóżku i oglądałam jakaś tandetną komedię romantyczną, aż w końcu zadzwonił telefon. Telefon, którego w ogóle się nie spodziewałam.

- Halo? - odebrałam nie patrząc nawet na wyświetlacz i czekałam aż ten ktoś się odezwie. Pominę już fakt, że język mi się strasznie plątał i w pewnym momencie dostałam nawet czkawki.

- Amela? - o nie. Nie wiem czy to od procentów, ale w słuchawce usłyszałam ten głos. Głos Tomka. Może mam jakieś zwidy już? - Amela jesteś tam?

- Tomek?

- Na pewno nie święty Mikołaj. - prychnął. Tak, zabawne, no ubaw po pachy. - Chciałaś żebym zadzwonił, to dzwonię.

O czym on do cholery mówi? Na darmo próbowałam sobie przypomnieć kiedy ja niby tego chciałam. Coś mu się chyba popieprzyło.

- Ja chciałam?

- Gdzie ty jesteś? Piłaś? - szybko się spostrzegł. Nie będę ukrywać, że po pijaku robię dziwne rzeczy, ale żeby odwalić taką głupotę? Ile ja tego cholerstwa wypiłam? Jedna butelka poszła. Przynajmniej tak mi się wydaję. - Napisałaś mi wiadomość, że mam jak najszybciej do ciebie zadzwonić. Myślałem, że coś ci się stało.

- Serio? Nie myślę teraz trzeźwo. Przepraszam, nie zawracaj sobie mną głowy. - szybko się rozłączyłam i wyrzuciłam telefon za siebie. Chyba źle wycelowałam, bo wpadł za łóżko. No nic, żebym tylko rano pamiętała, żeby go wyjąć.

Wzięłam kolejny łyk niezbyt dobrego trunku i dalej rozmyślałam o moim życiu. Kolorowe nie było. Było takie nijakie. Wszystko zmieniło się, gdy tylko przestałam być z Tomkiem.
Wtedy mój świat się kompletnie zawalił. Było to z mojego powodu, ale to nie znaczy, że nie żałowałam.
Bo żałowałam jak cholera.
Żałowałam rozstania i zabawy z Bednorzem. Bo inaczej tego nazwać nie mogę. Myślę, że za coś takiego powinnam pójść do piekła. Niby wiem, że nie wolno bawić się ludzkimi uczuciami, ale mimo wszystko to zrobiłam.

W pewnym momencie drzwi mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanęła Karolina. Cholera, jeszcze jej mi tu brakowało. Ciekawe co ją tu przywlokło.

- Co ty ze sobą robisz, hm? - zapytała i spojrzała na mnie tym wzrokiem. Teraz czułam się jak mała dziewczynka, która coś przeskrobała. - Mówię do ciebie!

- Słyszę przecież. Nie jestem głucha. - znowu sięgnęłam po alkohol i wzięłam łyk. To wino było naprawdę niedobre. Czemu ja je w ogóle kupiłam? - Co ty tu robisz?

- Tomek dzwonił. Martwił się o ciebie i kazał sprawdzić czy wszystko okej. - oczywiście, że Tomek. - Więc się spotkaliście?

I mamy odpowiedź.

Przyjaciółka usiadła obok mnie i spojrzała zmartwionym wzrokiem. Naprawdę nie lubię jak wszyscy się o mnie martwią. Jestem w końcu dorosła. Szkoda, że się tak nie zachowuję.

- Nawet rozmawialiśmy. Uciekłam. - chciałam zostać tu sama i najlepiej zapomnieć o wszystkich problemach i zmartwieniach. Tylko co z tego będę miała? No właśnie. Samotność. I tak w kółko. Nie mam pojęcia czego chcę. - Ciężko mi na niego patrzeć, kiedy wiem że dwa razy to już spieprzyłam. Nie chcę kolejnego. Tym bardziej, że on zachowuje się jakby wszystko między nami było w porządku.

- Zdajesz sobie sprawę, że takie uciekanie od problemów nic ci nie da? Pamiętaj, że masz pracę taką jaką masz. To wiąże się z ciągłym widywaniem go. - wiedziałam to. Cholera, naprawdę to wiedziałam. Szkoda, że nie miałam pojęcia jak bolesne to będzie.

- Wiem. Boję się rozmowy z nim. Mam wrażenie, że znowu sobie jakoś wybaczymy, a za chwilę wszystko się znowu spierdoli. Ja już nie mam na to siły, nie przeżyję tego. - po policzku spłynęła pierwsza samotna łza. Wystarczyło tylko lekkie przytulenie ze strony Karoli, a ze mnie już spływał cały potok słonych do bólu łez.

- Musicie pogadać. I to jak najszybciej, bo ty nie wyrobisz z tym wszystkim. - znowu miała rację. - Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Zawsze.

Pamiętałam o tym, naprawdę. Tylko chyba tego nie doceniałam. Tyle dla mnie zrobiła, tak bardzo skupiłyśmy się na mnie, że kompletnie pominęłam ją i jej problemy. Chujowa ze mnie przyjaciółka.
Mam nadzieję, że uda mi się to zmienić i naprawić.

'You were my one exception
And I was just a fool
Blinded by all affection
Cause I learned my lesson'

Artykuł · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz