Rozdział 24

2.1K 101 6
                                    

Są dni kiedy myślisz, że wszystko układa się po twojej myśli. Wszystko ci wychodzi i jesteś po prostu zadowolony z siebie.
Ale są też te dni, w których po prostu czujesz się jak gówno i nic nie jest tak jak powinno.
No i cóż... Dzisiaj jest jeden z tych dni. Od dobrych trzech godzin leżałam w łóżku i patrzyłam się w sufit. Zastanawiałam się czy wstać, czy poleżeć jeszcze chwilę i po prostu starać się w jakiś sposób egzystować.

- Amelia! Zejdź na chwilę! - usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu i w natychmiastowym tempie wstałam z łóżka.
Było to błędem, bo od razu zakręciło mi się w głowie. Wtedy nie byłam pewna czy to przez ten pośpiech, czy przez serce.

- Co się stało? - zapytałam kobiety, kiedy już byłam w kuchni.

- Wyniesiesz śmieci? - spojrzałam na nią zirytowanym wzrokiem, ale podeszłam do szafki, z której wyjęłam worek pełen nieposegregowanych śmieci, a na jego miejscu od razu włożyłam pusty i czysty.

- Tylko o to chodziło? Takie to było pilne? - mruknęłam pod nosem i zaczęłam ubierać buty.

Mieliśmy już kwiecień. Za oknem robiło się coraz bardziej kolorowo, ale w moim życiu było wręcz przeciwnie. Wciąż miałam chłopaka, ale czułam, że go nie mam. Wciąż studiowałam, ale w ogóle nie chodziłam na uczelnię. Wciąż żyłam, ale tak, jakbym nie umiała oddychać.
Było źle, a ja miałam wszystko w dupie.

- Dzień dobry! - wracałam już do domu, ale za moimi plecami usłyszałam głos, którego mi ostatnio brakowało.
Od razu podbiegłam do przyjaciółki i zaczęłam jej płakać w ramię. Nie wiedziała nic o tym, co wydarzyło się jak byłam u Tomka. Nie było okazji, żeby jej o tym powiedzieć.

-----

- I tak po prostu się na niego rzuciła? - Karolina nie dowierzała, kiedy opowiadałam jej sytuację z piątku. Sama nie mogłam w to uwierzyć. - Ale dupek.

- Nieważne. Teraz muszę się skupić na badaniach. - w tym momencie moje zdrowie było priorytetem.

- No właśnie. Co ci powiedział doktorek? - dziewczyna uważała, że mój lekarz na mnie leci, dlatego kazał mówić do siebie po imieniu i z tego też powodu, na jej twarzy pojawił się głupi uśmieszek.

- Jest możliwość, że zastawka się nie przyjęła. Co jest naprawdę dziwne, bo przez te kilka miesięcy było okej. Wszystko musiało się spierdolić akurat teraz. - westchnęłam i zaskoczyłam ze stołka barowego, żeby nalać sobie trochę wody.

- Mam wrażenie, że jest jakieś 'ale'.

- No bo jest. - przez chwilę zastanawiałam się, czy jej powiedzieć, ale jak nie jej to komu? - Bartek wysłał mi bilety na ich mecz półfinałowy. I na samolot też.

- Polecisz?

- A co mam innego zrobić? - wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić w kółko. - Po pierwsze, obiecałam mu to. A po drugie, chcę sobie to wszystko poukładać. Tam będę miała przynajmniej czas. - Bednorz wysłał mi te bilety akurat jak wróciłam do domu po spotkaniu z Tomkiem. Jak tylko zobaczyłam wiadomość, postanowiłam sobie, że polecę. Chciałam odpocząć od wszystkiego, dosłownie.

- Jak uważasz. - nie zgadzała się z moją decyzją. Widziałam to po niej.

- O co ci chodzi?

- Mi? Amelia ty znowu uciekasz. Nie widzisz tego? Tak było rok temu, tak jest teraz. Posłuchałaś przynajmniej jego wersji? Znając ciebie, to nie. Może wcale nie było tak jak myślisz i przesadnie zareagowałaś. Uważasz, że po tym wszystkim on po prostu się na tobie zemścił, chociaż nawet nie wiedział, że przyjedziesz. Jesteś głupia, jeśli myślisz że on mógł cię zdradzić. Pogadaj z nim, bo znowu go stracisz i wtedy już nie będzie kolejnej szansy. Przemyśl to. - cholera. Karolina miała rację, ale widziałam co widziałam.

- Co ja mam teraz zrobić?

- Na początku się odwróć. - zrobiłam co mi kazała i zobaczyłam jego.
Stał tam oparty o framugę moich drzwi. Stał tam ze smutkiem na twarzy i w oczach. Stał tam i patrzył prosto na mnie. - Spadam, zadzwoń później.

Pożegnałam się z przyjaciółką i usiadłam na łóżku. Czekałam aż Tomek zrobi to samo i zajmie miejsce obok mnie.

- Przepraszam. - odezwałam się pierwsza, bo wiem, że to ja zawiniłam. Zresztą nie pierwszy raz.

- Ja też przepraszam. - tylko, że on akurat nie miał za co. - A teraz mów. Wszytsko.

- Od czego zacząć? - odwlekałabym to w nieskończoność, ale nie uda mi się to z nim. - Dobra. Byłam na badaniach i podobno zastawka się nie przyjęła. Na razie jest okej, ale widziałam po minie doktorka, że jest wręcz przeciwnie. Oprócz tego mam zamiar rzucić studia i zrobić sobie przerwę. To wszystko się dzieje za szybko, zbyt intensywnie. Ja tak nie potrafię...

- Co jeszcze powiedział ci lekarz?

- Będę miała obszerniejsze badnia, w ostateczności będzie operacja. - wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o ramię Tomka. On od razu mnie przytulił i pocałował w czoło. Tego zwykłego gestu mi bardzo chyba najbardziej.

- Będzie dobrze. - wtedy uwierzyłam w te słowa. Nie wiem tylko czy powinnam.

- Jeszcze nie mówiłam mamie. - szepnęłam po cichu, ale wystarczająco głośno, żeby mnie usłyszał.

- Dlaczego?

- Bo nie było okazji. Zresztą nie chce, żeby znowu przez to przechodziła. - w tych moich wszystkich problemach zdrowotnych, to właśnie to obarczanie innych było najgorsze. Inni martwili się o mnie zamiast o siebie. Nie lubiłam tego, wręcz nienawidziłam.

- Ale i tak będzie.

- Wiem. Możemy na chwilę o tym zapomnieć i po prostu poleżeć razem jak kiedyś?

'But darling, just kiss me slow,
Your heart is all I own
And in your eyes, you're holding mine.'

Artykuł · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz