XX. Wyjaśnienia

947 65 92
                                    

— Sass, załóż łuski...?

Na ciele chłopaka pojawił się strój superbohatera Viperiona. Zdziwiłam się, że przy przemianie chłopaka nie pojawił się Sass - kwami miraculum węża.

— Co się właśnie stało?

Luka był trochę zdezorientowany. Westchnęłam. Żeby mu wyjaśnić musiałam odkryć przed nim moja sekrstną tożsamość.

— Tikki, kropkuj! — powiedziałam i przemieniłam się w Biedronkę.

Chłopak stanął w szoku jak słup soli.

— Ty-ty jesteś Biedronką?

Kiwnęłam głową.

— Czy to wiele wyjaśnia?

— Bardzo dużo.

— Pogaduchy zostawmy na pózniej. Teraz nie mamy czasu. Musimy wyciągnąć ludzi, którzy zostali przygnieceni.

— Jasne.

Wybiegłam z pustego zauka, a Luka za mną. W mgnieniu oka znaleźliśmy się przy zawalonym budynku kina. Te kostiumy bohaterów naprawdę dodają szybkości.

Zaczęliśmy szukać i pomagać ludziom wydostać się spod gruzów. W międzyczasie dołączył do nas Czarny Kot.

— A kolega to kto? — zapytał wskazując na chłopaka w kostiumie superbohatera.

Luka trochę się zmieszał i już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, kiedy ja go uprzedziłam.

— Viperion. Tymczasowy posiadacz miraculum węża.

Nie mogłam pozwolić, żeby Luka już na starcie zdradził swoją tożsaność. Nawet jeżeli zrobiłby to nieumyślnie.

— Umm, tak — potwierdził chłopak.

Czarny Kot spojrzał na Viperiona nieco podejrzliwym wzrokiem, na co ten drugi wzdrygnął się lekko.

— Nieważne — powiedział i spojrzał na mnie. — Biedronsiu, dzwonię po karetkę dla poszkodowanych. Zaraz wam pomogę.

Viperion spiął się lekko, kiedy usłyszał jak blondyn mnie nazwał. Odwróciłam się w jego stronę i szepnęłam cicho:

— Odpuść. On i tak nie przestanie.

Następnie krzyknęłam do Czarnego Kota:

— Mógłbyś mnie tak przestać nazywać? To już się robi irytujące.

Czarny Kot spojrzał na mnie wzrokiem typu: ,,Czemu mi to robisz?'', a następnie wybrał numer na pogotowie.

Razem z Viperionem zaczęliśmy podnosić kawałki gruzu i wyciącać spod nich poszkodowanych. Na szczęście uwięzionych nie było sporo - był to głównie personel kina. Zakładam,że większość ludzi zdąrzyła już opuścić budynek po ostatnim seansie. Był to chyba ostatni tego dnia.

Po kilku minutach dołączył do nas Czarny Kot, tak jak obiecał. Chwilę później na miejsce dojechała nie karetka, ale aż trzy. Lekarze załadowali rannych na nosze i porozwozili ich po okolicznych szpitalach.

Dostaliśmy podziękowania od lekarzy i poszkodowanych, którzy nie utracili przytomnośći podczas wypadku. Jak zwykle zapewniliśmy, że to nic takiego.

Gdy wszystko się już uspokoiło mogliśmy się zwijać. Pożegnałam się z Czarnym Kotem i razem z Viperionem zaczęliśmy iść w tę samą stronę.

— Masz wolną chatę?

— Co?

— W sensie czy jest ktoś u ciebie w domu.

Save me || LukanetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz