XIV. Powrót Tikki

1.1K 91 33
                                    

[Kilka godzin później ]
Perspektywa Marinette

Pożegnałam się z Nathanielem i zaczęłam iść ciemną ulicą w stronę domu. Po drodze nie widziałam ani jednej żywej duszy, co mnie trochę zdziwiło. Nikogo, ale absolutnie nikogo nie zauważyłam.

Jednak, kiedy przechodziłam koło parku znajdującego się niedaleko mojego domu, zobaczyłam... charakterystyczną czuprynę Luki?

Chłopak siedział na ławce z opuszczoną głową. Wyglądał jakby nad czymś rozmyślał, albo czymś się martwił.

Targnęły mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałam do niego podejść i go pocieszyć, z drugiej zaś, odejść, nie oglądając się na niego wiecej.

On mnie skrzywdził. Jednak chciałam mu pomóc. Żeby mnie znowu skrzywdził...?

- Awgrh - prychnęłam. Zapomniałam jednak, że w promieniu piętnastu metrów znajdujemy się tylko ja i Luka. Chłopak z pewnością mnie usłyszał.

Zasłoniłam usta dłonią i spanikowana rzuciłam się do ucieczki.

Chciałam zawrócić, jednak pamiętałam, jak bardzo mnie skrzywdził.

Co prawda nie zrobił tego świadomie. To, że pocałował inną laskę było tylko i wyłącznie moim problemem. Nic nie poradzę na to, że go kocham. Ale jednak to boli...

To w takim razie, gdzie jest jego ukaochana?

Marinette, daj spokój, skarciłam się w myślach. To nie twój interes.

Pobiegłam w stronę domu.

*****
[Kilka dni później]

To był kolejny dzień, kiedy od razu po szkole wróciłam do domu. Cały czas tkwiłam w takim stanie zawieszenia,  aż moi bliscy zaczęli się o mnie martwić. Jednak udało mi się ich omamić, mówiąc, że to zwyczajne zmęczenie. W sumie było w tym trochę prawdy - ostatnio nie mogłam spać po nocach.

Nie dręczyły mnie koszmary czy coś w tym stylu. Ostatnio miałam bardzo płytki sen, więc każdy, nawet najmniejszy odgłos mnie budził.

Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko,  jak to ostatnio miałam w zwyczaju.

Podczas tych kilku ostatnich dni Luka nie odezwał się ani słowem. Nie napisał, ani nie zadzwonił. Zaczęłam się o niego martwić, ale doszłam do wniosku, że gdyby miał jakiś problem, to by dał mi znać.

Prawda?

Nagle mój telefon zawibrował w tylnej kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam go i sprawdziłam, kto dzwonił.

Był to.... Mistrz Fu?

- Halo? - powiedziałam, kiedy odebrałam połączenie.

- Witaj, Marinette.

- Z jakiej okazji dzwonisz, Mistrzu? - spytałam zaintrygowana.

- Chciałem powiedzieć ci, że dzisiaj wróciłem do Paryża - wrócił? Co on ma na... A, no tak. Mistrz Fu wyjechał z miraculami do Chin na  ich ,,przegląd''. - Odbierzesz Tikki za jakoś godzinkę?

- Oczywiście - powiedziałam. Tak właściwie równie dobrze mogłam iść teraz, ponieważ nie bardzo miałam co robić w tej chwili.

- To w takim razie do zobaczenia za godzinę - powiedział Mistrz i się rozłączył.

Nie mając nic do roboty podpięłam słuchawki do telefonu i włączyłam jakiś randomowy utwór. Odpłynęłam.

Kiedy otrząsnęłam się z ,,transu'' sprawdziłam zegarek. Okazało się.... że minęło już półtorej godziny od rozmowy z Mistrzem Fu?!

Save me || LukanetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz