Epilog

923 65 53
                                    

Nigdy nie sądziłam, że ten dzień nadejdzie. A może nie myślałam, że tak szybko? Tak czy inaczej nie wyobrażałam sobie go w ten sposób.

W moich wyobrażeniach wszędzie wisiały bukiety czerwonych róż, a nie białe przewiązane błękitną wstążką. Zawsze marzyłam o sukni śnieżnobiałej, jedwabnej i takiej, która przypominałaby najprawdziwszą księżniczkę. No cóż, teraz takiej nie miałam, ale nie było mi z tym źle. Wręcz przeciwnie.

Prowadzona pod rękę przez mojego ojca w stronę ołtarza, czułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Wręcz tryskałam podekscytowaniem. Zapewne w moich oczach błyskały iskierki, gdy patrzyłam na pana młodego o niebieskich włosach.

Pomimo iż już nie miał osiemnastu lat, a dwadzieścia pięć, dalej je farbował na ten kolor. Z pewnością wszyscy myśleli, że będzie inaczej - w końcu nie był już tym ,, zbuntowanym nastolatkiem''. A tu taka niespodzianka. Ja nie wyobrażałam go sobie w innym kolorze. Dla mnie był niebieski od zawsze. Kochałam jego włosy.

Kochałam go całego. Tak bardzo jak jeszcze nigdy nikogo.

I pomyśleć, że spotkaliśmy się przypadkiem... Tego dnia zostałam przecież odrzucona przez mojego ówczesnego ,,chłopaka moich marzeń''. Byłam zrozpaczona. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że właśnie ten dzień sprawi, że wreszcie odnajdę własne szczęście.

Gdy byłam już jakieś kilka kroków od ołtarza, Luka wyciągnął do mnie dłoń. Bez wahania ją złapałam.

Dzisiaj jest ten dzień, w którym nareszcie złożymy sobie przysięgę małżeńską. Dzisiaj oficjalnie zostaniemy mężem i żoną

xxxxx

A potem było wesele. Może nie było nas tam za wiele, ale było głośno. Gośćmi byli głównie dwudziesto-parolatkowie. No tak więc było hucznie.

— Jak się bawisz, panno młodo? — pewna mulatka w neonowo-pomarańczowej sukni.

— Hej, Alya! — przywitałam się. — Gdzie Nino?

— Czy ja wiem? — krzyknęła Alya starając się być głośniejsza niż disco polo, które właśnie ktoś włączył. Mam nadzieję, że Luka go powstrzyma. Nienawidzę tego gatunku. — Pewnie gania za Noelle.

— Łiii, leci samolocik!

Pomiędzy tańczących wbiegła dziewczynka. Noelle miała na sobie różową sukienkę z złotą kokardą. Swoje jedwabne, ciemne włosy miała związane w dwa kucyki. Wyglądała przeuroczo!

— Noelle, uważaj! — Alya złapała dziewczynkę za rękę. — Nie biegaj tak, bo się wywrócisz! Gdzie jest tata?

— Pewnie nie nadąża — parsknęłam śmiechem. Kucnęłam przy dziewczynce. — Bo jesteś szybka jak błyskawica. Prawda, Noelle?

— Taaaak!

Dziewczyna przybiła mi piątkę i zachichotała.

— Przepraszam za nią — powiedziała Alya. — Nino miał jej pilnować.

— Spokojnie, spokojnie. Nic się nie stało.

Nadbiegł zdyszany Nino.

— Przepraszam, Alya. Kurde, jaka ona jest szybka! Nie byłem w stanie jej upilnować.

— Nic się nie stało, serio — zapewniłam go. — Chociaż ja bym może ją dogoniła — dodałam już ciszej.

Gdyby Noelle to usłyszała, natychmiast rzuciłaby mi wyzwania. Nie uśmiechała mi się wizja gonienia jej w długiej sukni ślubnej. A temu aniołkowi nie potrafiłam odmówić. Czasami czułam się, jakbym była jej matką. W sumie byłam. Tylko chrzestną.

Save me || LukanetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz