VII. Rozmowa przez telefon

1.5K 104 75
                                    


Rozdział dedykowany thsheshebksis12. Dziękuję Ci bardzo ❤❤❤

Kiedy weszłam do domu pognałam na górę do swojego pokoju nawet nie zdejmując butów.

Rzuciłam się na łóżko. Byłam bardzo  szczęśliwa. Nawet to krótkie spotkanie pozwoliło mi zapomnieć o moich smutkach.

Alya!, przypomniałam sobie. Natychmiast wykręciłam numer do przyjaciółki. Po trzech sygnałach w słuchawce usłyszałam znajomy głos.

~ Halo?

~ Cześć, Alya. Miałyśmy się zdzwonić, bo chciałaś do mnie wpaść.

~ A no tak, rzeczywiście. Wybacz, ale zapomniałam i umówiłam się już z Nino.

~ Aha, spoko. No to do zobaczenia w szkole!

~ Paa!

Rozłączyłam się. Trochę się cieszyłam, że Alya nie przyjdzie. Chciałam w poniedziałek zrobić wielkie wejście w moich czarno - czerwonych włosach.

Alya najprawdopodobniej wysłałaby zdjęcia mnie po przemianie do wszystkich członków klasy. Typowe.

Więc co w takim razie mogę porobić? Obejrzeć film? Nie, nie mam ochoty. Poczytać? Też nie.

Nagle mnie olśniło. Zadzwonię do Luki. Wykręciłam numer i czekałam, aż chłopak odbierze.

Jeden sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci sygnał....

Odezwała się poczta głosowa Luki:

- Hej, tu Luka. Nie mogę teraz rozmawiać. Zostaw wiadomość. Oddzwonię kiedy będę mógł.

Stwierdziłam, że nie zostawię wiadomości głosowej. Bo niby na jaki temat? Może po prostu oddzwoni.

Rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam jedną dziwną rzecz. Wszędzie, ale to dosłownie wszędzie wisiały plakaty i zdjęcia tego palanta,  Adriena Agresta.

Wkurzyłam się na siebie. Jak mogłam o tym zapomnieć? Przecież ten chłopak złamał mi serce. Co on tu robi? Stwierdziłam, że muszę się go jak najszybciej pozbyć z mojego życia.

Zaczęłam chodzić po pokoju i zrywać plakaty, jeden po drugim. Następnie rzucałam je na podłogę koło mojej kanapy.

Trochę mi się z tym zeszło. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mam aż tyle plakatów. Jak tak sobie teraz myślę, to naprawdę miałam świra na jego punkcie.

Postanowiła policzyć zdjęcia i plakaty. Okazało się, że w moim pokoju wisiało ich dwieście szesnaście! Aż szkoda mi pieniędzy, które na nie wydałam...

Gdyby to ode mnie zależało, wzięłabym zapalniczkę i je podpaliła. Na pewno dałoby mi to dużą satysfakcję. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić. Jeszcze bym pożar rozpaliła czy coś.

Zadowoliłam się ich podarciem i uroczystym wrzuceniem do worka na śmieci, który, - o dziwo - leżał na biurku.

Potem zeszłam na dół i wywaliłam worek do kontenera, stojącego w zauku, na tyłach naszego bloku. 

Następnie wróciłam do mieszkania.

Kiedy znalazłam się już w moim pokoju, poczułam zmęczenie. Stwierdziłam, że wezmę szybki prysznic i położę się spać.

Jakieś dwadzieścia minut później wpełzłam pod kołdrę i zasnęłam.

                            *       *       *

Save me || LukanetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz