(4 )

747 108 87
                                    


— Smacznego — powiedział Hitoshi, stawiając przed dziewczyną papierowy kubek. — Nie wiedziałem co wziąć, więc powiedziałem chłopakowi za ladą, że ma mnie zaskoczyć. Powiedz czy jesteś zaskoczona.

Dziewczyna wpatrywała się w kawę z niedowierzaniem.

— Na mózg ci padło? — spytała.

— W końcu się przyjaźnimy, nie? — wzruszył ramionami, siadając na swoim miejscu tuż za dziewczyną. Hikari odwróciła się do chłopaka i uniosła brew.

— Słucham?

— Powiedziałaś, że mam zacząć szanować pingwiny, żeby móc się z tobą przyjaźnić — wyjaśnił. — I co? Szanuję pingwiny. Dwa plus dwa, prosta matematyka.

— Nie uważasz, że to lekka nadinterpretacja? — spytała. — Nie do końca oto mi chodziło, a poza tym... Nadal nie przestałeś o nich żartować przy każdej możliwej okazji.

— Mamy swój własny hermetyczny dowcip, Kato. Nie psuj tego.

— Jesteś niemożliwy — westchnęła i odwróciła się w swoją stronę, obejmując długimi palcami jeszcze ciepły kubek. Wzięła pierwszy łyk. Napój był zdecydowanie za słodki, kompletnie nie trafiał w jej gust, a suszone truskawki na bitej śmietanie kojarzyły jej się z grudkami w kisielu.

— I jak? — spytał chłopak, popijając swoje americano.

— Dobra — odparła. — Dziękuję.

Chłopak odchylił się na krześle, krzyżując nogi w kostkach, po czym spojrzał na zegarek. Modlił się, żeby ta lekcja trwała jak najdłużej, żeby ten sen jeszcze się nie kończył. Żeby jeszcze choć przez chwilę miał poczucie, że ma przyjaciela.

***

— Nie ma opcji żebyś dobrze to przyjął — powiedziała. Oboje ciągnęli tę bezsensowną wymianę zdań odkąd opuścili teren szkoły. Hitoshi wsunął dłonie do kieszeni mundurka i odchylił głowę do tyłu, biorąc głębszy wdech.

— Nie doceniasz mnie — powiedział. — Zobaczysz, że wygram, a wtedy kupujesz bilety do oceanarium na pokazy.

— Słowo daję, Hitoshi, jeśli nie przestaniesz o tych pingwinach to...

— Pokazy z delfinami, Kato. Nie bądź taka hop do przodu.

Dziewczyna westchnęła ciężko.

— Nie mogę z tobą.

— Poczeka jeszcze trochę — odparł chłopak. — Dopiero się rozkręcam.

Oboje skręcili do parku, a Hitoshi poprowadził jasnowłosą w stronę starej altany w dawno już zapomnianej części ogrodu. Drewno zaskrzypiało niebezpiecznie, gdy wspięli się na omszały dach. Shinsou niechlujnie rozłożył na nim czarną kurtkę przeciwdeszczową, po czym usadowił się na twardej powierzchni, zostawiając trochę miejsca towarzyszce. Hikari opadła z westchnieniem na pokryte materiałem dachówki i spojrzała na widok rozciągający się z góry. Przez chwile oboje milczeli, zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno są gotowi nadszarpnąć tę delikatną i kruchą relację, którą zdążyli zbudować w tak krótkim czasie. Dla obojga pokazanie temu drugiemu swojej prawdziwej natury, której wszyscy od zawsze się bali było naprawdę ciężkie. Zwłaszcza, że mimo krótkiego czasu spędzonego ze sobą zarówno Hitoshiemu jak i Hikari zaczynało powoli zależeć.

— Ty pierwszy — powiedziała nagle, a Shinsou odchylił się, podpierając rękami z tyłu, po czym wziął głębszy oddech.

— Jeśli obiecasz, że to nie wpłynie na naszą przyjaźń.

✔️Brainstorm || Shinsou Hitoshi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz