— Nie jest ci zimno?
Pytanie Hitoshiego zmaterializowało się wokół jego ust w postaci obłoczka pary na chłodnym wieczornym powietrzu. Rozciągające się nad nimi bezchmurne niebo prezentowało na swoim tle miliony jasnych gwiazd, wraz z blaskiem księżyca rozświetlających otaczającą ich ciemność. Delikatne, mokre od rosły źdźbła trawy muskały odsłonięte fragmenty skóry nastolatków, gdy leżeli na małym kocu na pobliskim wzgórzu. Żadne z nich nie odrywało wzroku od sklepienia, ramię w ramię wpatrując się w piękny obraz nad ich głowami.
— Nie bardzo — odparła cicho. Jej głos był jak lekka mgiełka, unosząca się w powietrzu.
Hitoshi przechylił głowę i spojrzał na jej profil. Lekko zaczerwienione policzki, kontrastujące z bladą karnacją, zadarty nosek, pełne usta, długie rzęsy i włosy, rozrzucone po trawie, pojedyncze kosmyki rozwiane przez delikatny wietrzyk. Następnie spojrzał na mały, gładki kamień, który obracała w dłoni.
Podarował jej go, gdy wchodzili na wzgórze.
— Co to? — zapytała wtedy z wyraźnym rozbawieniem, a Hitoshi wzruszył ramionami.
— Nie słyszałaś o tym, że pingwiny dają sobie kamienie w wyrazie sympatii?
Hikari skwitowała to głośnym parsknięciem i obiecała, że go zachowa.
Teraz jej smukłe palce gładziły jego powierzchnię rytmicznymi ruchami. Było w tym coś dziwnie uspokajającego i chłopak pozwolił sobie na głębszy oddech. Nie powinien się tak spinać. W końcu nadal byli przyjaciółmi.
— Hikari — odezwał się cicho, a jego głos zabrzmiał lekko ochryple. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Hitoshi również uniósł kącik ust. — Tak myślałem.
Dziewczyna wyglądała na zagubioną.
— Ale co?
— Twoje oczy — wyjaśnił. — Naprawdę świecą w ciemności.
Hikari zaśmiała się, a jego po raz kolejny uderzyło to, jaka jest piękna. Jak kąciki jej ust unoszą się, jej malinowe wargi odsłaniają białe zęby, jak wokół jej cudownych oczu tworzą się delikatne zmarszczki. Była idealna pod każdym względem i Hitoshi nie mógł pojąć, jakim cudem nikt wcześniej tego nie dostrzegł. Była aniołem. Perfekcyjnym pod każdym względem.
— Bzdury gadasz — westchnęła. — Chociaż niektórzy mówią, że zaczynają naprawdę świecić, gdy czytam komuś w myślach.
— A więc wlazłaś mi do głowy — powiedział z udawanym oburzeniem, a jasnowłosa pokręciła głową, ponownie wlepiając spojrzenie w niebo.
— Nigdy tego nie zrobiłam, Hitoshi — odparła cicho, nie przestając obracać w palcach kamienia. — Nie słyszałam ani jednej twojej myśli.
— Skąd mam mieć pewność, że mnie nie oszukujesz? — zapytał, a kącik ust dziewczyny uniósł się jeszcze wyżej.
— Nie masz pewności — odparła. — Ale na tym właśnie polega zaufanie, nie?
Przez chwilę jedynymi dźwiękami był szum liści pobliskich drzew, cykanie świerszczy i odgłosy miejskiego życia dochodzące z oddali.
— Ufasz mi, HItoshi?
Chłopak położył dłonie pod głową i wlepił spojrzenie w jeden konkretny gwiazdozbiór, którego nazwy nie pamiętał.
— Tak — powiedział. — Ufam ci bardziej niż sobie.
— Zabawne — westchnęła. — Ja mam tak samo.
CZYTASZ
✔️Brainstorm || Shinsou Hitoshi x OC
Fiksi PenggemarTwoja obecność była jak maść na najgorsze rany. Koiła mój strach, leczyła blizny, pozwoliła spróbować subtelnego smaku szczęścia. Nasza obietnica była najważniejsza. Znaczyła więcej niż największe wyznania, głębokie słowa, wzniosłe czyny. Moje obaw...