^Alfa Matthew^
Wyszedłem z gabinetu. Dopóki Alfred się nie pojawi, będę rządził tą watahą. Zacznę od poprawnego treningu. Skierowałem się na plac, gdzie wilkołaki bawili się w berka. Stanąłem z boku i obserwowałem ich. Jeden podcina drugiemu nogę ze śmiechem, trzeci spaceruje a czwarty z piątym się popychają nawzajem. Zaplotłem ręce na piersi, gdy zostałem zauważony.
- Ludzie! Alfa tu jest! - krzyknął pierwszy, na co reszta przestała się wydurniać. Stanęli rozproszeni na całym polu i mnie obserwowali. Zero dyscypliny. Przywołałem do siebie Hoppera, po czym ryknąłem z całych płuc:
- Ustawić się do cholery w rzędzie! - mężczyźni spojrzeli po sobie i z ociąganiem zaczęli wykonywać mój rozkaz. Gdy rząd był gotowy, spojrzałem na każdego po kolei. Było ich równo piętnastu. Nie czekając na Hoppera, podszedłem do pierwszego. Spojrzałem mu hardo w oczy, po czym ruszyłem wolnym krokiem w przód, patrząc na każdego.
- Zero dyscypliny. To był trening, czy zabawa pięciolatków na placu zabaw? Podcinanie sobie nóg, popychanki i spacerki. Od tej pory to się zmieni i osobiście tego dopilnuję. - zatrzymałem się. - Będzie was pilnować mój beta. Każda zniewaga w jego stronę, niewykonanie jego polecenia, będzie was drogo kosztować. Alfa Alfred nie jest już waszym alfą. Od tej pory, ja przejmuję pieczę nad tą watahą. Dwadzieścia kółek sprintem. Ale już! - krzyknąłem. Mężczyźni wyprostowali się i zaczęli truchtem robić kółko. Zacisnąłem usta w cienką linię.
- Sprint kurduple! - spojrzałem na Hoppera. Mężczyzna uniósł kącik ust w górę, widząc niezadowolone miny biegających.
- Od dzisiaj beta Hopper się wami zajmie. Będę otrzymywał co dwa dni raporty o waszych zmianach. Będziecie mieli testy. Wytrzymałościowe i nie tylko. - powiedziałem cicho, jednak wiem, że wszyscy to słyszeli. Pokiwałem głową w stronę Hoppera, po czym zrobiłem kilka kroków w tył. Mężczyzna zatarł ręce.
- Macie pięć minut na kółka! I radzę każdemu zdążyć, inaczej konsekwencje będą opłakane. Liczę każde kółko, każdego ćwiczącego. Nie zdołacie mnie oszukać skurwysyny. - powiedział spokojnie Hopper. Znam go i wiem, że zostawiam ich w dobrych rękach. Zacząłem obserwować tą piętnastkę. W mojej watasze mamy więcej wojowników, dlatego są podzieleni na kilka grup. Każda ma swoją nazwę. Raz w tygodniu są łączeni i robią sobie wyścigi i sparingi. Sami na to wpadli, a ja się zgodziłem. Z każdą porażką, cierpi ich duma i przykładają się do treningów bardziej. Rezultaty są z każdym kolejnym treningiem coraz to lepsze.
- A teraz ustawcie się w rozsypce. Na początek dziesięć pompek. Trzy minuty! - Hopper wziął sobie do serca ten trening. Postanowiłem więc zostawić ich samych i przejść się. Tak zrobiłem. Mijałem domki i ogródki. Nigdzie nie widziałem żadnej kobiety ani dziecka. Podszedłem do jednego domku, który się rozpadał i zapukałem do drzwi. Kulturę posiadam. Nie wbiję do środka i nie będę straszył ich jeszcze bardziej. Otworzyła mi starsza kobieta. Na mój widok otworzyła szeroko oczy i nic nie mówiąc, otworzyła drzwi szerzej. Wszedłem do środka. Myślałem, że dom wygląda źle od zewnątrz, jednak wnętrze jest gorsze. Pleśń i grzyby. Zerwane deski podłogowe. Stojąc w holu widziałem schody prowadzące na górę. Pode mną schody nie wytrzymają z pewnością. Spojrzałem na staruszkę. Ta wyminęła mnie i wskazała dłonią, abym szedł za nią. Tak też zrobiłem. Kobieta zaprowadziła mnie do salonu, po czym wskazała palcem na kanapę a następnie na schody. Spojrzałem tam. Na kanapie leżała biała peruka. Nic nie mówiąc, skierowałem się na schody. Powoli i cicho zacząłem pokonywać każdy schodek, na końcu były drzwi. Otworzyłem je jednym kopnięciem. Same graty i kurz, zero światła. Mimo tego, zauważyłem ruch po mojej lewej. Wyciągnąłem rękę. Natrafiłem na czyjeś włosy, które złapałem i przyciągnąłem do siebie. Moim oczom ukazała się kobieta. W oczach widziałem rządzę i obłąkanie. Złapałem ją za ramię, po czym popchnąłem na schody. Kobieta sturlała się na dół. Jak drapieżnik, stanęła na równe nogi w sekundę i obserwowała każdy mój ruch. Gdy stanąłem na przeciwko niej, odezwała się.
- Zabiłeś go. Zabiłeś mojego mate! - krzyknęła, po czym rzuciła się na mnie. Szybko ją unieruchomiłem ją, jednak suka mnie zadrapała. Uderzyłem ją w twarz. Była kurwa w jakimś transie.
- Mój mate był człowiekiem! Jesteś alfą! Zabiłeś go tak samo jak resztę mężczyzn w tej watasze! - krzyknęła. Spojrzałem na staruszkę, która obserwowała kobietę ze łzami w oczach. Rodzina.
- Twój mate nie żyje nie z mojej winy. Pamiętasz Inżyniera? - zapytałem spokojnie. Na przezwisko Alfreda, kobieta zamrugała kilka razy, po czym spuściła głowę w dół. Puściłem ją i wytarłem krew z policzka ręką.
- Nie kazałem mu zabijać ludzi. Ale jest teraz na moim celowniku i zapłaci za to tak samo, jak wasza była luna. Śmiercią. - powiedziałem ostro. Staruszka podeszła do kobiety i objęła ją ramieniem.
- Kochanie, powiedz wszystko co wiesz. Pamiętaj, co ci mówiłam. Każda dobra dusza, po straceniu swojego mate, dostaje drugą szansę. Twoja matka taką dostała i ty też ją dostaniesz. Musisz jedynie wszystko powiedzieć.
- Obiecujesz, że dostanę drugą szansę w znalezieniu swojej drugiej połówki? - zapytała płaczliwie kobieta. Czekałem cierpliwie i nie odzywałem się. Kobieta westchnęła i spojrzała na mnie z bólem w oczach.
- Dobrze. Powiem wszystko co wiem. - powiedziała po chwili.
- Zacznij od tego, jak się nazywasz. - powiedziałem. Kobieta przełknęła ślinę.
- Theresa. Theresa Mood.
~~~
Co wy na to, aby zrobić na końcu playlistę piosenek, które pojawiły się w każdym rozdziale? I tutaj i w pierwszej części?
![](https://img.wattpad.com/cover/246029682-288-k981411.jpg)
CZYTASZ
Wracam/ZAWIESZONE
WerewolfTOM PIERWSZY - "Cisza duszy" TOM DRUGI - "Wracam" Czasem samotność pokazuje drugą twarz człowieka. Pełną smutku, bólu ale i radości i szczęścia. Alfa Matthew wyruszył na poszukiwania człowieka, który zagraża jego mate. Courtney poznaje świat, w któ...