6

2K 102 5
                                    

^Courtney^

- O czym to jest? - zapytałam, podnosząc książkę w górę. Kobieta zaśmiała się głośno i podeszła do mnie powoli.

- Nie wiedziałam, co mną kierowało, kiedy je kupowałam, ale bardzo mi się przydały. Za pomocą ziół, przybieram swoją postać, kiedy miałam dwadzieścia lat i biegam na polowania. Oj, przeczytaj je. Będziesz wiedziała, jak usidlić alfę w łóżku. - powiedziała. 

- Nie masz jakichś normalnych książek? Jakichś romansów albo przygodowych? - zapytałam, zmieniając temat. Kobieta pokręciła jedynie głową. Westchnęłam głośno i usiadłam z powrotem na kanapie, sięgając po kubek herbaty. Annabell usiadła obok mnie. 

- Ale skoro ci się nudzi, to możesz mi pomóc. - spojrzałam na nią. 

- Jeżeli o pościeranie kurzy, to bardzo chętnie. - Annabell uniosła brwi i pokiwała powoli głową. 

- Dobrze. 

- To do roboty. Chodź do kuchni, dam ci szmatkę i wodę. - powiedziała, wstając z kanapy. Ruszyłam za jej przykładem. Kiedy dostałam wszystko, czego do pracy, wróciłam do salonu. Ściągnęłam wszystko co było na półkach, po czym zabrałam się za wycieranie. Kątek oka zauważyłam, jak za oknem pojawił się wiatr, który z każdą minutą przybierał na sile.

- Annabell! - krzyknęłam, gdy przypomniałam sobie o telefonie. Kobieta przybiegła do salonu, pytając co się stało i czy nic mi nie jest.

- Przepraszam, że cię wystraszyłam, ale dzwoniła Elizabeth i kazała tobie przekazać, abyś do niej oddzwoniła. - powiedziałam cicho. Ogarnęło mnie poczucie winy, kiedy zobaczyłam ulgę w oczach kobiety na moje słowa. Następnym razem zamiast krzyczeć, powinnam na spokojnie ją poinformować. Próbując więcej o tym nie myśleć, wróciłam do swojego zajęcia. 

***

- Chodź coś zjeść. Zrobiłam obiad. - powiedziała Annabell wchodząc do salonu. Stawiałam akurat rzeczy z powrotem na półki. Odwróciłam się w jej stronę.

- Właśnie skończyłam. Pójdę tylko umyć ręce. - powiedziałam. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową. Minęłam ją i poszłam w stronę pokoju. Przypomniałam sobie jednak, że łazienka musi być gdzieś indziej, a ja nawet nie wiem gdzie. 

- Annabell, gdzie jest... - zaczęłam, jednak kobieta przerwała mi.

- Zaraz obok twojego pokoju. - powiedziała. Podziękowałam jej i poszłam według jej wskazówek. Minęłam drzwi sypialni kobiety i stanęłam przed kolejnymi. Uchyliłam je i zajrzałam do środka. Łazienka. Podeszłam do umywalki, w której umyłam ręce i po wytarciu ich w zielony ręcznik, wyszłam z pomieszczenia. Warto byłoby się przebrać. Weszłam do pokoju, który tymczasowo zajmowałam i rozejrzałam się, szukając moich rzeczy. Leżały obok szafki. Podeszłam do torby, z której wyciągnęłam parę dżinsowych spodni i fioletową koszulkę z rękawami 3/4. Ubrałam się szybko, westchnęłam cicho i wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni. 

- Ładnie pachnie. - powiedziałam. 

- To, że ładnie pachnie nie znaczy, że dobrze smakuje. Usiądź. - odpowiedziała kobieta, kładąc talerze z jedzeniem na stół. Usiadłam i obserwowałam staruszkę. Pomimo swojego wieku, jest bardzo energiczna. Nie zachowuje się jak na swój wiek, ale nawet nie wiem, ile ma lat. Kiedyś usłyszałam, że wiek nie może być wymówką. Świat jest pełen przykładów osób dożywających stu i więcej lat, które mimo wieku żyją na całego. Widać, że Annabell korzysta z życia.

- Przepraszam, że zapytam, ale... Ile ty masz właściwie lat? - zapytałam, gdy kobieta usiadła naprzeciwko mnie z talerzem. 

- A ile byś mi dała? Przygotowałam zapiekankę makaronową z kurczakiem. Mam nadzieję, że ci zasmakuje. - powiedziała.

- Wyglądasz na pięćdziesiątkę. - odpowiedziałam cicho, bojąc się, że mogę ją urazić. Kobieta jednak zaczęła się śmiać.

- Kochaniutka, dziękuję za komplement. Ale nie. Nie mam pięćdziesiątki. Niedawno stuknęła mi sześćdziesiątka, ale cieszę się, że wyglądam na młodszą. A teraz jedz. Dzisiaj zrobimy sobie babski wieczór. - powiedziała. Wzięłam kawałem zapiekanki do ust i zamrugałam oczami. Wiedziałam, że kobieta mnie obserwuje i czeka na moją reakcję.

- To jest przepyszne! Musisz mi dać przepis. - powiedziałam głośno i nie przejmując się śmiechem kobiety, zaczęłam jeść szybciej. 

- Spokojnie. Nie ucieknie. Jest tego jeszcze więcej. - powiedziała.

- Annabell... Co miałaś na myśli, mówiąc, że dzisiaj zrobimy sobie babski wieczór? - zapytałam po kilku minutach. 

- No ja to co? Najpierw posmakujesz wina, które zrobiłam. Pogaduchy, później może coś mocniejszego. Dlatego ważne jest, abyś zjadła. Nie należy pić na pusty żołądek. - pokiwałam głową.

- Słyszałam, że Robert jest twoim bratem. To prawda? - spojrzałam na Annabell. Uśmiech samoistnie pojawił się na mojej twarzy.

- Tak. Myślałam, że nie żyje. A to on odnalazł mnie... Zajął się moimi ranami. - odpowiedziałam. 

- Dlaczego właściwie mieszkasz sama? - zapytałam. Annabell uśmiechnęła się smutno.

- Odpowiem ci na to pytanie, ale przy kieliszku czegoś mocniejszego. Myślę nawet, że możemy zacząć balować od razu, gdy zjemy. - od razu? 

- Nie lepiej zaczekać do wieczora? - zapytałam.

- Kochaniutka! Mamy siedemnastą. Pół dnia sprzątałaś. Na początek wystarczy wino. Nie jest mocne, ale idealne dla rozluźnienia. Do tego puścimy jakąś muzykę. Lubisz Biebera? - zapytała. Poddałam się. Czułam, że z nią nie wygram.

- Kto to jest? - zapytałam. Kobieta otworzyła szeroko oczy, po czym spojrzała w górę i uniosła ręce, łącząc je nad głową, jak do modlitwy.

- Dzięki ci tam na górze! - krzyknęła. Ulgę w jej głosie można było usłyszeć na kilometr. Zaśmiałam się cicho.

- Jest aż taki straszny? - zapytała. Kobieta spojrzała z powrotem na mnie. 

- Stoczył się na dno. Zjadłaś? Dobrze. Daj naczynia do zlewu i przyjdź do salonu. - powiedziała, wychodząc szybkim krokiem z kuchni. Wstałam od stołu, wzięłam talerze do rąk i włożyłam je do zlewu. Spojrzałam za okno. Na niebie pojawiły się pomarańczowe kolory. Za niedługo zachód słońca. A ja będę pić. Może Annabell brakowało towarzystwa i korzysta, póki tu jestem, żeby nie pić sama? Nie wiem, ale mam nadzieję, że dowiem się dzisiaj czegoś o niej. Z tą myślą, ruszyłam do salonu, gdzie czekałam na kobietę. Po kilku minutach, staruszka weszła szczęśliwa do salonu, niosąc na tacy dwie szklanki, kieliszki, dużą colę i wino. Cola do wina? A no tak... Później coś mocniejszego...

Wracam/ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz