3

2.1K 110 6
                                    

^Courtney^

Budząc się, zmarszczyłam brwi czując mocny ból głowy. Jęknęłam cicho, przewracając się na brzuch, jednak nic nie pomogło, a pogorszyło sytuację. Poczułam, jak żołądek podnosi mi się do gardła, przez co wyskoczyłam z łóżka i popędziłam szukać łazienki. Jednak nie było jej w pokoju, przez co nie panując już nad sobą, pochyliłam się i zwymiotowałam na podłogę. Jęknęłam głośno i siadając na podłogę, rozejrzałam się. Gdzie ja jestem? Na pewno nie jest to pokój Matthewa. Różni się dosłownie wszystkim. Serce zaczęło mi mocniej bić. Po kilku minutach, przypomniałam sobie wszystko. Elizabeth zabrała mnie do swojej siostry, abym była bezpieczna. Pamiętam też, że Annabell zrobiła mi drinka, ale... Nie pamiętam, co działo się później. Spojrzałam na wymioty, co było złym pomysłem. Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się jak najdalej od brudnej podłogi. 

- Co się... O cholera! Naprawdę przesadziłaś wczoraj. - spojrzałam na kobietę, która weszła do pokoju. Spojrzała na podłogę, a gdy skierowała swój wzrok na mnie, na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.

- Co się wczoraj stało? - zapytałam cicho. Od jej krzyku, głowa mi zapulsowała.

- Nawaliłaś się kochanie. Zejdź do kuchni a ja to ogarnę. - odpowiedziała ze śmiechem. Otworzyłam szeroko oczy na jej słowa, jednak wstałam powoli i ruszyłam w jej stronę. Kobieta przepuściła mnie w drzwiach i masując moje ramię, powiedziała, że drogę znam. Ruszyłam prosto, mijając dwie pary drzwi. Na końcu korytarza, skręciłam w lewo. Kolejny korytarz. Jęknęłam cicho. Niby mały domek, ale chodzić trzeba dużo. Zauważyłam schody w dół. Czułam, że kuchni tam na pewno nie ma, więc minęłam je szybko. Nie myliłam się. Kuchnia znajdowała się na przeciwko wejścia do salonu. Usiadłam na stoliku przy stole i rozejrzałam się. Tuż przy wejściu stała mała zamrażarka a obok niej lodówka. Oprócz tego, w kuchni znajdowały się cztery wiszące półki, pod nimi blat, który kończył się zlewem. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam trzy zapełnione półki z książkami. Książki z kuchni? 

- Kawki? Herbatki? - podskoczyłam na krześle, słysząc głos kobiety za sobą. 

- Nie ma się czego bać. Nie gryzę. Także?

- Ma pani coś na głowę? Strasznie mnie boli... - wymamrotałam cicho. Kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Wczoraj byłyśmy na ty, dlatego niech tak zostanie. Mów do mnie Annabell złotko. Zrobię ci herbaty z ziół, działa idealnie na kaca. - odpowiedziała, odwracając się do mnie tyłem. Po kilku minutach, podała mi kubek zaparzonej herbaty. Usiadła na przeciw mnie i obserwowała mnie z uśmiechem. 

- Kochasz go. - stwierdziła. Nie zapytała a stwierdziła. Upiłam łyk gorącej herbaty, która, o dziwo, była całkiem dobra.

- Nie wiem. Nie wiem tak naprawdę, co oznacza kogoś kochać inaczej, niż rodzinę... Szczególnie mężczyznę... - odpowiedziałam cicho. Nie dostałam czasu.

- Wiem, że moja siostra zablokowała waszą więź mate, a raczej twoją, przez co nie poczułaś wszystkiego tak samo jak alfa. - spojrzałam na nią zdezorientowana. 

- Myślałam, że ta więź działa mocniej tylko na wilkołaki. Wiem, że Elizabeth coś zrobiła, ale... 

- Masz rację. Wilkołaki a szczególnie alfy, czują więź mocniej, Jednak ludzie, wiedzą, że jest to specjalne uczucie, połączenie. Czują to. Poczucie bezpieczeństwa, troski i zauroczenia pojawia się natychmiast. W twoim przypadku tego nie było. Zgadza się? - zapytała. Pokiwałam głową.

- Bałam się. Na początku, jedyną osobą, przy której czułam się bezpiecznie był mój brat. Przy alfie poczułam to później. 

- Zakochałaś się czy zauroczyłaś? - zapytała. Zmarszczyłam brwi. Żeby nie odpowiadać od razu, zajęłam się piciem herbaty. Jak to jest zakochać się, a jak zauroczyć? Czym to się różni, a może jest to tym samym? Wiedziałabym, gdybym się zakochała w Matthew? Gdybym się w nim zauroczyła? Jak to się objawia? 

- Kiedy wyjechał, nie mogłam spać... Musiałam mieć jego bluzy obok, aby spokojnie zasnąć. Na początku myślałam, że to z przyzwyczajenia... Przestałam czuć się bezpiecznie, kiedy wyjechał... Teraz nie wiem, co to oznacza. - odpowiedziałam szczerze. Annabell pokiwała powoli głową.

- Opowiedz jak byłaś traktowana w watasze Alfreda. - powiedziała, przez co się spięłam. Mam to za sobą. Tamte dni pełne bólu, smutku, bycia śmieciem i workiem treningowym mam za sobą. Nie wrócą. O czym ja myślę? Dopóki nie wróci Matthew i nie powie, że Inżyniera już nie ma, nie mogę czuć się bezpieczna. Zostałam ukryta, odizolowana od innych ludzi a jedyną osobą, z którą mogę rozmawiać jest Annabell. Zamknęłam oczy, w których pojawiły się łzy. Czułam strach. 

- Nie chcę, aby on mnie odnalazł... Był straszny, dla nas. Dla ludzi. Bawił się nami. Byłyśmy jego rozrywką, służącymi... - powiedziałam.

- Jak to się stało, że byłaś torturowana? - zapytała, przez co na nią spojrzałam. Wie? 

- Wiem o wszystkim, jednak chcę, abyś to ty mi o tym opowiedziała. Żebyś sama przed sobą przyznała, że to już nie wróci. Żebyś czuła się bezpieczna wiedząc, że tamte czasy są już przeszłością.  - westchnęłam cicho. Gdy jej o tym opowiem, to naprawdę będę się tak czuć? Wlepiłam wzrok w kubek.

- Alfa przydzielał nam zadania na cały tydzień. Ja dostałam ogród, zajmowaniem się nim. Miał być idealny, ponieważ luna uwielbiała do niego chodzić i podziwiać kwiaty. Inżynier dostarczał ulubione kwiaty luny. Pierwszego dnia, zajęłam się nimi. Posadziłam je... Jednak, kiedy poszłam pracować drugiego dnia te kwiaty zostały... zostały zniszczone. Ktoś je zniszczył. Beta zabrał mnie do lochów i razem z alfą chcieli wyciągnąć ode mnie informacje o buncie, strajku... Nie rozumieli, że nie miałam z tym nic wspólnego, że nic nie wiedziałam... Byli zaślepieni. - powiedziałam cicho. 

- Szukał przyczyny. - usłyszałam. Podniosłam głowę i spojrzałam na kobietę, która siedziała zamyślona.

- Dlaczego właściwie tu jestem? Czy to znaczy, że Inżynier uciekł? Co teraz będzie? A co z watahą Matthewa? Powinnam tam być i się nimi zajmować! - zadawałam pytanie za pytaniem, nie dając szansy na odpowiedź. 

- Jesteś tutaj, aby Matthew wiedział, że nic ci nie grozi i że może spełniać swoje zadanie. Wiadome jest to, że będzie się martwił i tęsknił, ale wie przynajmniej, że nic ci nie grozi. - odpowiedziała spokojnie.

- Oprócz tego, że mogę być upijana. - powiedziałam cicho. Annabell zaśmiała się głośno. 

- To co dzisiaj pijemy? Czystą, winko czy whiskey? - zapytała, na co otworzyłam szeroko oczy. Coś czuję, że tutaj nie wytrzymam... 

Wracam/ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz