27

1.2K 73 7
                                    

Postanowiliśmy, a raczej Matthew postanowił, że oznaczy mnie w odpowiedniej dla niego chwili. Mimo mojej zgody, chce usłyszeć ją jeszcze raz. Jednak nie dzisiaj. 

Co robi para, która dopiero co się zaręcza? Oświadcza to pewnie wszystkim swoim znajomym, rodzinie a później to świętuje. Każdy celebruje to inaczej - tak mi się bynajmniej wydaje. 

Po krótkiej rozmowie postanowiliśmy pobyć jeszcze razem. Sami od tego zgiełku, który jest na pikniku. Wtuliłam się w mężczyznę, który co chwilę całował mnie w czoło. Leżeliśmy ciasno przytuleni, ogrzewając się. To znaczy, on ogrzewając mnie. Wokół nas panowała cisza, która nie była zła czy denerwująca. Taka cisza jest czasem potrzebna. Wszystko co jest nam wtedy potrzebne, jest na wyciągnięcie ręki. Spojrzałam na bruneta i zmarszczyłam brwi widząc, że ten nie spuszcza ze mnie wzroku, uśmiechając się delikatnie. 

Jednak nasz moment zakłócił intruz, a jaśniej mówiąc pijany Hopper. Dokładnie słyszałam, jak wołał Matthew, po czym zaczął się śmiać.

- Matthew! Kici kici! - śmiech. Zacisnęłam usta w cienką linię, żeby sama się nie zaśmiać. Podniosłam się do pozycji siedzącej, zauważając mężczyznę, który pokonał wysokie chaszcze. Na widok swojego alfy, uśmiechnął się szeroko. Matthew usiadł i spojrzał na mężczyznę, zabijając go wzrokiem. Jego beta nic sobie z tego nie robił. Mało tego. Zaczął kierować się w naszą stronę szybkim krokiem. Intuicja podpowiadała mi, żebym się odsunęła, co też zrobiłam. Hopper skoczył na mojego mate i zaczął się śmiać.

- Tu jest kicuś! A gdzie futerko? - na słowa mężczyzny zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Poczułam na sobie wzrok mężczyzn. 

- Cicho niewiasko. Obudzisz kotka. - wybełkotał Hopper. Matthew ocknął się z szoku, którego doznał widząc swojego betę. Odepchnął go z siarczystym przekleństwem, kiedy ten zaczął szukać jego futra. 

- Wypieprzaj mi stąd, bo ci nogi z dupy powyrywam! - krzyknął brunet, przysuwając się do mnie. Łzy śmiechu zasłoniły mi widok na akcję rozgrywającą się na moich oczach. 

- Nie, to nie! Idę szukać dalej! - wykrzyczał Hopper, po czym obrócił się na pięcie i wołając "kici kici", ruszył z powrotem do lasu. 

- To nie było śmieszne. Ale lepiej wracajmy. Skoro Hopper jest w takim stanie, boję się tego, co tam spotkamy. - stwierdził mężczyzna, wstając z koca. Podał mi dłoń, którą przyjęłam, ciągle się śmiejąc.

- Kici kici. - wykrztusiłam, zanosząc się ponownie śmiechem. Matthew westchnął przeciągle i nic nie mówiąc, wziął mnie na ręce. Objęłam go za szyję i zaczęłam oddychać głęboko, starając się uspokoić. Co po pewnym czasie mi się udało. Po paru minutach znaleźliśmy się na miejscu, gdzie trwał piknik. Plac został już ogarnięty a na środku stał Hopper z jakąś kobietą, która krzyczała na niego. Mężczyzna jednak nic sobie z tego nie robił.

- A niech cię wiewiórki zeżrą! - krzyknęła, po czym szybkim krokiem skierowała się do domu. Matthew nie reagując na betę przeszedł obok niego, jednak gdy go zobaczyłam... No, nie mogłam się powstrzymać.

- Kici kici. - powiedziałam w jego stronę. Hopper zaśmiał się i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem, odpowiadając:

- Miau. - na te słowo sam Matthew parsknął śmiechem. 

- Będzie miał jutro przejebane. Do końca życia. - stwierdził i nic dalej nie mówiąc, skierował się do domu. 

~*~

Rano obudziłam się wypoczęta, otoczona gorącem. Chcąc się wydostać, zaczęłam się przewracać z boku na bok, czemu towarzyszył cichy pomruk mężczyzny. 

- Nie wierć się. - wyszeptał, całując mnie w szyję. Westchnęłam cicho i wiedząc, że już nie zasnę, wtuliłam się w pierś mężczyzny. Otworzyłam oczy. Zaśmiałam się cicho, przypominając sobie wczorajszą noc. Matthew pewnie domyślił się, co mnie rozśmieszyło, ponieważ mruknął cicho.

- Kici kici kurwa. - powiedział wzdychając głośno. 

- No nie możesz powiedzieć, że to nie było śmieszne. - odpowiedziałam, śmiejąc się cicho.

- Tak. Szczególnie ten moment, kiedy zaczął mnie obmacywać. Trauma do końca życia. - stwierdził zbolałym głosem, co spowodował u mnie napad śmiechu.

- Szukał futra! - krzyknęłam śmiejąc się. Matthew zawarczał cicho pod nosem, jednak po chwili sam się krótko zaśmiał. Oparł się o jedną rękę i spojrzał na mnie. Opanowałam napad śmiechu, przewróciłam się na plecy i czując na sobie wzrok mężczyzny, sama na niego spojrzałam. Brunet uśmiechnął się delikatnie. Delikatnie podniósł moją dłoń i złożył czuły pocałunek na każdym palcu, jednak dłużej zatrzymał się na tym, na którym mieścił się pierścionek.

- Nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że zgodziłaś się zostać moją żoną. Spędzić całe życie przy moim boku. - powiedział cicho. Uśmiechnęłam się i dotknęłam dłonią jego policzka.

- Ja też się z tego cieszę. - odpowiedziałam. Mężczyzna pochylił się, chcąc mnie pocałować, jednak w tym samym momencie, usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- O co chodzi?! - krzyknął niezadowolony brunet. Podciągnęłam kołdrę pod samą szyję, nie chcąc, aby ktoś mnie widział w koszulce mężczyzny i krótkich spodenkach. Po chwili drzwi sypialni się uchyliły. Spojrzałam na blondyna, który nie patrząc w naszą stronę, ukłonił się nisko.

- Alfo, przyszedł list do alfy i luny. Z paczką... - powiedział cicho.

- I co w związku z tym? - zapytał mężczyzna. Blondyn wziął głęboki oddech, po czym spojrzał na nas. W jego oczach nie było nic, oprócz powagi. Nie spodobało mi się to.

- Z paczki wydobywał się dziwny odór, więc byliśmy zmuszeni ją otworzyć. W środku znajdowała się trucizna, która zabiła dwóch naszych. Zatrzymaliśmy osobę, która dostarczyła paczkę, jednak ten połknął truciznę, którą miał pod językiem. Kopertę zostaliśmy alfie w skrzynce, obok drzwi gabinetu a paczkę daliśmy do analizy. - powiedział szybko mężczyzna, wycofując się. Nie czekał na rozkaz swojego alfy. W jakimś stopniu byłam dumna z mężczyzn, którzy zajęli się szukaniem śladów, które doprowadzą do człowieka zdolnego do uśmiercenia mojego mate. A być może i nas.

- Czas na śniadanie. Idź do kuchni kochanie, a gdy zjesz przyjdź do mojego gabinetu. Tylko przy mnie będziesz najlepiej strzeżona. - powiedział Matthew, głosem wyprutym z emocji. Ubrał się w mgnieniu oka i czekając na moją odpowiedź, stał przy drzwiach, obserwując mnie. Nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa, pokiwałam głową. Po chwili zostałam w pokoju sama.

Wracam/ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz