Hogwart

126 7 1
                                    

To już juto! Już jutro jest 1 września i wyjeżdżam do Hogwartu! Jestem ciekawa do jakiego domu zostanę przydzielona. Od samego rana trajkotałam tylko o tym, Snape nie dawał rady mnie uspokoić. Próbował nawet dolać mi eliksiru słodkiego snu do herbaty. Po tysięcznej próbie uspokojenia mnie, sam nafaszerował się eliksirem słodkiego snu, a na swój pokuj rzucił zaklęcie wyciszające. W taki oto sposób, wybawiciel upadku słodko spał w swoim wielkim łożu. Należał mu się odpoczynek po ciężkich nieprzespanych nocach, spędzonych na pilnowaniu mnie. Muszę spakować swój kufer! Nie mogę się doczekać podróży! W tym roku tata też jedzie pociągiem, bo pilnuje pierwszorocznych w tym mnie. Mam nadzieje, że nie będę z nim siedziała w jednym przedziale, ponieważ chcę poznać trochę nowych osób.

- Mogłabyś myśleć trochę ciszej? - w drzwiach stanął wysoki mężczyzna.

- Obiecałeś, że nie będziesz używał na mnie legilimencji!

- Tak jak obiecałem nie robię tego. Po prostu gadasz sama do siebie. Zdjąłem zaklęcie wyciszające i słyszę o czym rozmyślasz. A jak bym używał na tobie legilimencji to byś poczuła. Nieprawdaż?

- Tak...przepraszam, że cię obudziłam - spuściłam głowę.

- Nie obudziłaś mnie, dawka eliksiru jaką zażyłem przestała działać dobre pół godziny temu.

- No tak masz rację, gdybym Cię obudziła wrzeszczałbyś na cały dom - jego kąciki ust lekko drgnęły, a po chwili zamieniły się w śmiech.

- Nie znoszę gdy ktoś mnie budzi, a zwłaszcza o 5 rano. Spakowałaś się?

- Takkk...myślę że tak. Mam takie pytanie.

-Jakie?

- Czy jak będziemy jechać pociągiem, to czy mogę  usiąść w przedziale z nowymi osobami?

- Oczywiście, że tak. Nie będę Ci wybierać przyjaciół, sama o tym zdecydujesz. - pokiwałam głową na jego słowa. Reszta dnia minęła w spokoju, przede mną była jeszcze ciężka noc. Dlatego, że gdy coś mnie ekscytowało przeżywałam bardzo mocno i z reguły nie mogłam usnąć. Po wyrazie twarzy Snape'a było widać, że ma na to jakiś plan i że zamierza go wykorzystać. Była już 21, więc przyszła pora spania, nie byłam w ogóle śpiąca, mimo tego siedziałam już na łóżku w oczekiwaniu na tatę. Zawsze wieczorem siedział na łóżku przyglądając się mi.

- Trzymaj - powiedział podając mi ciepłą herbatę. Raz przez przypadek zrobił mi kawy, po wypiciu łyka robiłam niestworzone miny, z czego największy ubaw miał on. Mi wcale nie było do śmiechu po łyku tego okropieństwa. - Wypij całą, pomoże ci - ocho czyli jego plan się zaczął. Herbata była za słodka. Możliwości były trzy:
1- dolał mi tam coś
2- specjalnie posłodził za dużo po to by słodkie mnie zmuliło
3- zamyślił się i wsypał za dużo. Mniejsza z tym efekt był ten sam, zrobiłam się śpiąca. Zanim jednak zasnęłam, na jego twarzy pojawił się wyraźny triumf. Plan się powiódł. Odprawił swój wieczorny rytuał, czyli delikatny buziak w czoło i z uśmiechem na twarzy wyszedł z pokoju zabierając pusty kubek po herbacie.

* 6 rano

- Śpisz?- budziłam tatę.

- Tak. Dzisiaj zrobię wyjątek i nie będę się wydzierał na cały dom. Która godzina?

- Jest szósta.

- Dobra, wstaje bo widzę, że nie odpuścisz mi - mówił podnosząc się z łóżka.- Widzę że ty już gotowa.- omotał mnie wzrokiem.- O której wstałaś?

- Hmmm jakieś pół godziny temu. Co mi dolałeś do herbaty?- zapytałam. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie: „Oho domyśliła się".

- Ja? Nic, kompletnie nic.

- Niemożliwe, nigdy nie robiłeś takiej SŁODKIEJ herbaty. Co tam dolałeś?

- Eliksir słodkiego snu.

- I co jeszcze?

- Nic, słodka była dlatego, że posłodziłem więcej...dużo więcej.

- Czułam...

- Chodziło o to, żebyś się wyspała. Nie rozpaczaj, plan się powiódł i to jest najważniejsze. Poczekaj na mnie w saloniku, a ja się wyszykuję - powiedział po czym ruszył w stronę łazienki. Kiedy wrócił zjedliśmy śniadanie i zbieraliśmy resztę potrzebnych rzeczy, w tym sowy. W pół do 11 teleportowaliśmy się na peron King's Cross, żeby zająć miejsca. Usiadłam w pustym przedziale, licząc na dojście innych osób. Dla zabawy zmieniłam kolory i byłam teraz blondynką z jasnoniebieskimi oczami. Po 15 minutach do przedziału dosiadł się pyzaty chłopiec o imieniu Neville, chwilę później doszła jeszcze dziewczynka o imieniu Hermiona. Równo o 11 wyruszyliśmy w podróż do zamku. Hermiona podobnie jak ja niedawno dowiedziała się, że jest czarownicą. Nieville był małomówny i wstydliwy, jak już o czymś mówił, to tylko o roślinach. Powiem szczerze, że wiedział na ten temat więcej niż ja. Dziewczyna miała brązowe kręcone włosy i w tym samym kolorze oczy, długie przednie zęby i piegi na twarzy. Chłopiec miał blond włosy i brązowe oczy i posiadał ropuchę, Teodorę. Miło nam się rozmawiało, lecz w pewnym momencie Teodora zniknęła z pola widzenia i zaczęło się wielkie poszukiwanie. Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam z Hermioną. Nagle natrafiłyśmy na przedział, gdzie siedziało dwóch chłopców.

- Cześć, nie widzieliście może ropuchy?- spytała Hermiona.

- Niestety nie, a kto zgubił?- zapytał czarnowłosy chłopak.

- Neville- odpowiedziałam.

- Och, rzucasz zaklęcie? No to popatrzymy - powiedziała brązowowłosa.

- No dobra... Słoneczko na dole, kaczeńce na górze, Zrób się żółty, głupi, tłusty szczurze! - Nic się nie stało.

- Jesteś pewien, że to prawdziwe zaklęcie?- dopytywała, na co rudowłosy wzruszył tylko ramionami.- Niemożliwe! Ty jesteś Harry Potter! Ja Hermiona Granger, to Madzia. A ty to kto?- wskazała na rudego chłopaka.

- Jestem Ron Weasley. A jak masz na nazwisko?- zapytał mnie.

- Snape - odpowiedziałam krótko. Ron zrobił wielkie oczy.

- Czy ja dobrze usłyszałem? Snape?!- zapytał przerażony. W tym momencie w progu przedziału stanął wysoki mężczyzna.

- Tak, Snape - powiedział przyglądając się nam.- Wszystko w porządku?- wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami, a mężczyzna wyszedł. Wszystkie oczy skierowały się na mnie.

- Ty jesteś jego córką?! Nie jesteś podobna do niego - stwierdził Ron. Zdążyłam tylko pokiwać głową, bo Hermiona złapała mnie za rękę  i wyciągnęła z przedziału.

-  Czemu nic nie powiedziałaś? Ron ma racje, nie jesteś do niego podobna.

- Jestem - odparłam, a włosy z jasnego blondu zmieniły się na czarne, tak samo jak oczy. Hermiona ze zdziwienia otworzyła szeroko usta.

- Jesteś metamorfomagiem. Ale super!

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, na dworzu było już ciemno. Przebrani w czarne szaty, razem z Hermioną wysiadłyśmy z pociągu. Na peronie czekał na nas jakiś olbrzym i wolał nas do siebie, zaprowadził nas nad jezioro. Musieliśmy wejść do łódek po trzy osoby, żeby dopłynąć do brzegu i udać się do zamku.  W progach zamku czekała na nas starsza kobieta. Profesor Mcgonagall. Zaprosiła nas do zamku i kazała poczekać, 10 minut później przyszła po nas i zaprowadziła do wielkiej sali. Znajdowało się tam łącznie 5 stołów. Profesor z listy czytała nasze imiona i wywoływała na stołek. Harry, Ron, Neville i Hermiona trafili do Gryffindoru. Nagle usłyszałam wołanie:

- Magdalena Snape!
Wszyscy na mnie patrzyli, tiara kiwała się między Ravenclawem i Gryffindorem...Zaraz miałam usłyszeć ostateczną decyzję iii...

- Gryffindor!- wykrzyczała tiara. Przez stół Gryfonów przeszła wielka fala oklasków i wiwatów. Spojrzałam na stół nauczycielski wypatrując ojca, przyglądał mi się z pytającym wyrazem twarzy. Zajęłam się rozmową z Fredem, wypytywał mnie o wszystko  co było związane ze Snape'm. Po uczcie wszyscy ruszyli za prefektami swoich domów. Dormitorium dzieliłam z Hermioną, Lavender i Parwati. Jutro rano mamy dostać plan zajęć. Już się nie mogę doczekać co będzie pierwsze!

Do góry nogami | Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz