Coś nie pykło

42 2 0
                                    

Zaczyna się sezon quidditcha i robi coraz zimniej. Nauczyciele w związku z bezpieczeństwem uczniów odprowadzają nas pod inne klasy, aby zmniejszyć ryzyko spetryfikowana kogoś. Lockhart dał mi już 2 szlabany za Siedzenie z uczniem nie swojego domu. Zawsze można było siedzieć z kim się chciało i nikt nie robił z tego problemu ani tym bardziej nie dawał szlabanu. Na eliksirach w tym tygodniu wyjątkowo mi nie szło. Właściwie cały czas chodziłam rozkojarzona z głową w chmurach:

- Potter z panem Malfoyem. Weasley z Zabinim, Granger z Roberts. Snape..- tata łączył w pary do robienia eliksirów.

- Ale który?- odezwał się Seweryn.

- Ty będziesz z panem Longbottomem.. A panienka Snape z...- zamyślił się wodząc wzrokiem po klasie.- Będziesz z panem Crabbem.- gorzej trafić nie mogłam. Pokiwałam głową, przygryzłam dolną wargę i stanęłam przy stanowisku chłopaka dużo wyższego ode mnie.

- Cześć.- rzuciłam i posunęłam dalej.

- Po co się witasz?- zapytał z pogardą. Wzruszyłam ramionami.

Porozsadzał resztę osób i kazał robić eliksir. Jak zwykle straciliśmy sporo punktów. Chodził między uczniami i obserwował. W pewnym momencie szybko podszedł do naszego stanowiska i lekko pociągnął do tyłu. Kociołek bulgotał bardziej niż powinien.

- Chcecie wysadzić klasę? Kto to zrobił?

- Ja... Przepraszam, pomyliłam się.

- Następnym razem przez podobną pomyłkę stracisz wzrok albo którąś kończynę. Zostaniesz po lekcji.

- Tak jest, profesorze..- odszedł nawarczeć na Harry'ego. Zaczęliśmy pracę od nowa. Crabbe marudził i wypominał mój błąd. Nic prawie nie robił. A jak już to musiałam po nim poprawiać.

- Vincent, to trzeba posiekać, nie pokaleczyć.- chciałam pokazać ślizgonowi poprawną czynność, jednak ten machnął mi nożykiem tuż przed twarzą i naburmuszył jak dziecko.

- Nie pouczaj mnie! Sama źle robisz i prawie wybuchnęłaś lochy, Snape.- wybu-co zrobiłam?

Po dzwonku podeszłam do biurka Snape'a. Podniósł na mnie wzrok i wygonił ostatniego ucznia z klasy.

- Co to było?

- Nie wiem... Pomyliłam się w przepisie, źle spojrzałam..- omotałam wzrokiem leżące na stercie papiery.

- Napewno tylko to? Nic się nie dzieje? Problemy z czymś?- dopytywał.

- Napewno.- Wyszłam na przerwę i stanęłam przy Hermionie.

- I co?

- Nic. Zwykła ojcowska rozmowa. Pytanie, odpowiedź i dowidzenia.

- Aaa... Ciekawe co dziś pani Hooge wymyśli?

- Trening. Tak jak zawsze.

- Nie lubię quidditcha.

- Ja tam go lubię, ale nie tak bardzo jak chłopaki. Dziś mamy ze ślizgonami, nie?

- Dokładnie. Ciekawe kogo tym razem do skrzydła szpitalnego odeślą..

- Oj, Hermi nie kracz.

Na drugiej godzinie kończyliśmy nasze eliksiry. Następne było latanie. Po rozgrzewce zaczęliśmy grę. Z początku wszystko było dobrze.. No prawie. Fatalnym pomysłem było postawienie Neville'a na stanowisku pałkarza. Nie to że coś, ale chłopak bardzo nieświadomie operował pałką.. Rozejrzałam się za kaflem, kiedy Neville odbił tłuczka nie w tą stronę. Ledwo go ominęłam.

- Longbottom! Uważaj jak sterujesz pałką! Zaraz odeślesz kogoś do skrzydła szpitalnego!- krzyknęła pani Hooch.
Przez kilka minut nic się nie działo. Slytherin zdobył kolejne punkty. Podleciałam wyżej i tym razem tłuczek zahaczył o moją głowę. Syknęłam tylko.- Panna Snape! Na ziemię!- zleciałam odrobinę się trzęsąc. Ta tylko obejrzała moją głowę.- Chcesz grać dalej?

Do góry nogami | Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz