Spotkanie

54 3 3
                                    

Nie mam najbledszego pojęcia o której mnie obudził. Wiem tylko tyle, że zniósł mnie na dół i posadził półśpiącą na kanapie. Sam pojechał do centrum po kosmetyki do niechcianego tatuażu. Gdzieś w mojej świadomości, słyszałam bełkot należący do pewnej osoby. Tylko kim ona jest i co on tu robi? Miałam zostać sama. Powoli obraz zaczął na siebie nachodzić i stawać się bardziej wyraźny. Po chwili odzyskałam też mowę.

- Co tu robisz? Miałam być sama.

- Pilnuję cię.

- Nie mam 5 lat! Nic mi się nie stanie.

- Nie zapominaj, że jesteś najmłodsza i przede wszystkim o swojej bliźnie. Wtedy też się miało nic nie wydarzyć. Przyszedł po mnie rano.

- A ty zaraz po usłyszeniu mojego imienia natychmiastowo się wyszykowałeś. Żeby tylko ze mną być, mam rację?

- Może... Po prostu jutro wyjeżdżasz i...

- Co? Jak to? Serio? Skąd wiesz? Powiedział ci?- Zerwałam się na równe nogi.

- No tak...

- Jak zwykle o niczym nie wiem!

- To nie tak, rano dostał list. A tak na marginesie to jeśli nie chcesz, żeby twój dziadek...

- To. Nie. Jest. Mój. DZIADEK.

- Strasznie nerwowa dziś jesteś. Tobiasz Snape. Radzę być cicho. Może tu przyjść w każdej chwili, dlatego dla ostudzenia emocji idź wziąć prysznic.- Nie widziałam żadnego powiązania między Tobiaszem Snape'em, a prysznicem.

- Moment. A czy tata nie zakładał zaklęć ochronnych?

- Zakładał, ale bądźmy ostrożni.

Pomaszerowałam do łazienki, ustawiłam ciepłą wodę i weszłam pod prysznic.
- Jak zwykle o niczym mi nie powiedział. Bo co? Przed czym ma mnie uchronić TA niewiedza? Może jeszcze pojedzie beze mnie! Albo mi pamięć wyczyści? A może przestańmy pisać z mamą i wyczyśćmy jej pamięć!- krzyczałam do siebie w myślach. Spłukałam z siebie pianę i wyszłam. Jakie to szczęście, że łazienka ma tylne drzwi prowadzące od razu na schody. Mogę się przemieszczać w ręczniku i być niezauważalną dla nikogo, kogo nie ma w obrębie piętra i schodów. Gorzej jest kiedy Snape się kręci z góry na dół. Ale wtedy biorę ze sobą ubrania do łazienki, albo on idzie do swojej pracowni i mnie nie widzi. Ostatnio chodzi jakiś przygnębiony. Nie mam pojęcia dlaczego. Przed ostatnim wyjazdem do mamy był niespokojny, owszem, ale nie przygnębiony. Może jeszcze ta sytuacja z Draco go dobija?
Ubrałam się i zeszłam na dół. O dziwo zastałam w pokoju pościelone łóżko, co nie zdażyło mi się nigdy jeśli ja tego nie zrobiłam zaraz po przebudzeniu.  Usiadłam przy bracie i zapatrzyłam się w okno. Minęło zaledwie pół godziny i zobaczyłam zaniedbanego człowieka. Stał przy oknie i zaglądał do wnętrza.

- Seweryn... On...

- Co?- oderwał się od lektury. Wskazałam na okno i przybrałam zrozpaczony wyraz twarzy.- On cię nie widzi.

- Nie byłabym tego taka pewna... A co jeśli nas widzi i słyszy?

- Nie... Nie może... Prawda?- przełknęłam głośno ślinę i z powrotem spojrzałam w stronę okna. Szczerzył się w naszą stronę niebezpiecznie i machał ręką. Wiem, że ma coś z głową, ale nie sądziłam, że aż tak!- Wiejemy!

- Gdzie niby?! I tak się przedrze jeśli będzie chciał! Nie ma mowy, żeby go powstrzymać! Jest chory psychicznie!

- Nie gadaj tyle, tylko uciekaj!- spróbował mnie ściągnąć z kanapy. Twardo zaparłam się o oparcie. - Co z tobą? Rusz się!

Do góry nogami | Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz