04 Lutego 2021
Aby było życie, wpierw należy zaistnieć. Jednak czasem są przypadki, które łamią te regułę i ludzie istnieją bez pomocy życia. Ktoś musiał umrzeć, żeby mógł wpierw zaistnieć. Żyć bez strachu, bólu i nadziei na nadejście lepszych dni, dni beztroskich, bo takich zwyczajnie nie ma. On zaistniał dopiero, gdy zginął wewnętrznie, a ślad życia, który tlił się niewielkim płomieniem, zgasł i pozostała tylko pusta skorupa. Egzystował, chociaż jego dusza zginęła lata temu. Nie był Bogiem, ni aniołem, a jedynie kimś obdarzonym niezwykłym talentem, swoim przekleństwem. Bycie wszechstronnie uzdolnionym nigdy nie było i nie będzie czymś przyjemnym, ani tym bardziej miłym. Po prostu był, istniał, egzystował, to wszystko. Był istotą, której sensem istnienia jest po prostu być tu i teraz. Wszystko czego dotknął zmieniał w złoto, a później w czerń rozpaczy. Jak to mówią, kto jest do wszystkiego, jest też do niczego, ale co jeżeli jesteś naprawdę wszechstronnie uzdolniony i to ciąg monotonni, który powoli zabija od środka? Co wtedy zrobisz, Mały Książę?
CZYTASZ
Mały Książę [Zawieszone]
Fanfiction- "Sporty przestały być zabawne, gdy wszyscy polegali tylko na mnie", tak powiedziałem kiedyś... - A, co byś powiedział teraz, Hinata? - Odnalazłem swoje miejsce na ziemi.