17.Gdzie moja kawa, pokrako?

417 41 26
                                    

25 Lutego 2022

Poranki nigdy nie należały do najprzyjemniejszych dla wielu po ostrym piciu, ale Hinata Shōyō należał do niewielkiego grona osób niecierpiących z powodu kaca, nieważne ile wypił i to samo było z Lynax. Niestety geny nie udzieliły się jego kuzynce, która teraz z miną skazańca patrzyła w okno, żeby zaraz skryć głowę w pod poduszką. Zerknął na nią i z lekkim uśmiechem, wzruszył ramionami, wracając do swojej wyciszonej gry na telefonie. Nie miał chęci na śniadanie, a przynajmniej jeszcze nie.


Drzwi od pokoju Mayumi rozwały się szeroko, a w progu stanęła rozochocona zielonowłosa. Włosy upięte w krzywy kok i o wiele za duża, męska koszulka najpewniej należąca do Shinso. Wyszczerzyła się z zadowoleniem, gdy dostrzegła, że oboje już nie śpią.


- MayDay jak skończysz dogorywać w łóżku, to pamiętaj, że śniadanie i kawa na stole~! - Zaświergotała wesoło. - Ty również, Shōyō.


Pokazał kciuk w górę, a Mayumi warknęła gardłowo w pościel coś, co miało znaczyć prawdopodobnie zgodę lub prośbę o szybką śmierć. Jedno z dwóch. Lynax wesoło wymaszerowała do przeciwległych drzwi, odchrząknęła i nabrała mocno powietrza w płuca, po czym otworzyła je z hukiem.


- Malin, ToiToi gnojki wstawajcie! Śniadanko i kawka na stole! - Zakrzyknęła i cała w skowronkach wyszła.


Znów wrócił do przerwanej gry na telefonie.


Jebudu!


May i Shō poderwali się w górę z gotowością do zrobienia krzywdy temu, kto postanowił im przeszkodzić w spokojnym leniuchowaniu. Przez na wpół uchylone drzwi zobaczyli, że to tylko Malin zwalił się z łóżka i w dość komiczny sposób czołgał się po podłodze w stronę łazienki, a ostatecznie poszedł na czworaka, mamrocząc coś mało składnego pod nosem. Wymienili rozbawione spojrzenia i ponownie opadli na swoją pościel. Dziewczyna jęknęła z udręką, chowając znów głowę pod poduszką. Parsknął cicho, ale zaraz odchrząknął. Nie chciał tego przyznać, ale przy swoich najbliższych i przyjaciołach naprawdę wracał dawny, narwany i wesoły Shōyō, którym był jeszcze nie tak dawno. Opuścił telefon na klatkę piersiową i spojrzał w sufit.


Właśnie...


Przecież to wszystko było ledwie półtora roku wstecz i każdy, kto znał go wtedy, nie uwierzyłby, że zmieniłby się z głośnego, narwanego i wiecznie roześmianego chłopaka w cichego, zamyślonego i ukrywającego się przed ludźmi odludka. Jak niewiele potrzeba, żeby złamać człowieka wewnętrznie? Szczerze, naprawdę niewiele.


- Cholera...


Zamknął oczy, zaciskając delikatnie palce na komórce. Czuł, że lekki atak histerii próbuje się wkraść w jego umysł, ale nie mógł sobie na to pozwolić, gdy ktoś obcy był oprócz nich w domu.


- Shō?


Uniósł wzrok na Mayumi, która zerkała na niego zmęczona i z wyraźnym kacem. Próbował wymusić uśmiech, ale nie umiał. Łzy mimowolnie spłynęły po jego skroniach, gdy wyciągnął ku niej rękę. Nie czekał długo, a dziewczyna ją pochwyciła w swoją i ścisnęła mocno. Zamknął oczy, próbując złapać oddech i uspokoić szalejącą w nim burzę.

Mały Książę [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz