16 Lutego 2021
Kolejne dwa trzy dni ściśle unikał dwójki dziwnych typów z klubu siatkarskiego, co w pewnym momencie zaczynało być niemiłosiernie irytujące i upierdliwe. Jedyny plus, że nikt oprócz Itsuniki i Yachi nie wiedział o jego ulubionym miejscu na dachu, gdzie nikt nie mógł mu przeszkodzić. Nauczyciele nie widzieli niczego złego w jego znikaniu z lekcji, bo oceny miał zawsze wybitne, ale nie zmiennie próbowali go namówić na socjalizację z klasą, czego wystrzegał się jak ognia. Podkradł tym razem ze składziku piłkę do nogi, którą teraz odbijał na przemian kolanem to głową i tak na zmianę. Pamiętał jaką radość sprawiło mu pierwszy raz zagranie w piłkę do nogi i pomoc przyjacielowi w jego drużynie, dotarcie powoli na szczyt i... Ściągnął brwi, podbijając piłkę wyżej, żeby zaraz ją odbić głową. Oczywiście, że powoli z czasem ta rozgrywka zaczęła się robić nudna i bezsensowna, gdy przeciwnicy powoli przestawali nawet się starać z nim walczyć. Nie było jego winą, że miał fotograficzną pamięć i umiał idealnie odwzorować wszystko, co zobaczył nawet przez sekundę. Zdolności sportowe, fotograficzna pamięć i wysoki iloraz inteligencji, to wszystko było jego cudem i klątwą. Uwielbiał je i nienawidził jednocześnie.
- Nuda... - Złapał piłkę w dłonie i spojrzał na ceglaną ścianę obok drzwi. - W sumie, nic lepszego nie znajdę...
Wzruszył ramionami i zaczął kopać piłkę w kierunku ściany, a gdy odbijała się, przyjmował ją na klatkę lub odbijał główką, po czym kopał ponownie w ścianę. W takim jednym ostrym kopnięciu ktoś otworzył drzwi, od których piłka rykoszetem odbiła się i uderzyła zaskoczonego Shōyō prosto w twarz. Wyrżnął efektownie do tyłu, obijając sobie plecy. Jęknął boleśnie, trzymając się za twarz.
- Jezu, nic ci nie jest?!
Z niemałą pomocą podniósł się do siadu i spojrzał na dłoń. Kilka kropelek krwi. Przejechał językiem po dolnej wardze i zaraz poczuł metaliczny smak. Świetnie, miał pękniętą wargę...
- Proszę.
Podniósł oczy wprost w te barwy jasnego brązu. Niepewnie wziął podaną chusteczkę i przytknął do pękniętej wargi. Przyjrzał się starszemu chłopakowi. Szare włosy, jasnobrązowe oczy i pieprzyk nad lewym okiem. Był na pewno ze starszej klasy, ale nigdy nie widział go na dachu, a Shōyō spędzał tu większość czasu.
- Może zaprowadzić cię do pielęgniarki albo łazienki?
- Nie trzeba... - Shōyō mruknął cicho, próbując ukryć zdenerwowanie. - W-Właściwie co tu robisz, Senpai?
- Oh, w pewnym sensie postanowiłem sprawdzić, czy pogłoski o lewitujących przedmiotach i duchu na dachu mają podłoże w realiach. - Przyznał z rozbawieniem. Wyciągnął zaraz rękę. - Sugawara Koushi, jestem w klasie 3-4.
Hinata niepewnie zerknął na starszego, zmienił rękę, którą trzymał chusteczkę i uścisnął dłoń.
- Hi... Hinata Shōyō... - Wydusił bardzo cicho. - K-Klasa 1-5...
Jak bardzo chciał w tym momencie schować się w swoim kapturze, to wręcz niewyobrażalne. Czuł, jak bardzo pieką go policzki i bucha z nich gorąco, a zaraz poczuł chłodną dłoń na czole. Spojrzał wielkimi oczami w poważne, jasnobrązowe oczy i niczym spłoszona łania, odskoczył do tyłu. Odtrącił gwałtownie dłoń Sugawary, czym go kompletnie zaskoczył. Kiedy Hinata zrozumiał, co zrobił, natychmiast założył kaptur i skulił się pod ścianą, mamrocząc nieskładne przeprosiny.
CZYTASZ
Mały Książę [Zawieszone]
Fanfic- "Sporty przestały być zabawne, gdy wszyscy polegali tylko na mnie", tak powiedziałem kiedyś... - A, co byś powiedział teraz, Hinata? - Odnalazłem swoje miejsce na ziemi.