Rozdział 5

680 39 46
                                    

W głowie Jeong-guka szalała znów Bestia. Ta żądna i zachłanna, a on starał się obronić przed nią ze wszystkich sił, ale nie potrafił. To było dokładnie to, czego się obawiał, gdy myślał o powrocie do tego, co mieli. Kochał V i pragnął go całym sobą. Pragnął jego czułości i oddania, ale to było za dużo. Zbyt śmiało. Za ostro. On tego nie potrafił, to Bestia tego żądała. To ona lubiła takie rzeczy. Ona była zła i zepsuta. Miał wrażenie, że cały świat widzi, co V mu robi i że tak nie powinno być. Obawiał się, że V będzie chciał tego samego w zamian. W końcu odezwały się jego najgłębiej skrywane demony.

TAK NIE POWINNO BYĆ! NA KOLANACH CZŁOWIEK SIĘ MODLI DO BOGA!

Zakrył twarz dłońmi i próbował nie patrzeć w dół, ale tego też nie potrafił, bo przecież czuł to każdym nerwem swojego ciała, a tym samym widział oczami wyobraźni. Na przemian, nie potrafił się temu oprzeć i pragnął zatrzymać. Wyrzucał sobie, że nie powinien był go prowokować. Oddech mu pędził, a serce chciało wyskoczyć z piersi. Zawładnął nim lęk i żądza jednocześnie. Nie umiał zdobyć się na odwagę, żeby to przerwać, ale też się tym w pełni cieszyć. Bał się reakcji V, że pomyśli, że jest dziecinny. Śmieszny. To był przecież tylko seks. Robili to już wcześniej. Ale nie tak jak teraz. To było przyjemne, ale czuł się winny, że to czuje. Kiedy zbliżał się koniec, w jego głowie rozszalał się chaos tak ogromny i tak bardzo wymieszany z paniką, że nie zapanował nad sobą w porę. Poczuł spełnienie, które chwilę później znów wymieszało się ze wstydem i poczuciem winy. Poczuł ulgę, że już jest po i wstyd, że zakończył to w taki sposób.

Myśli w jego głowie przepływały jak szeroka, rwąca rzeka. Tonął w niej. W tym poczuciu winy, wstydu, strachu i ulgi. Spełnienia.

Stał oparty o blat i dyszał ciężko, patrząc w nicość. Poczuł tylko, jak V podciągnął mu bieliznę, a potem wstał i oparł się znów o niego biodrami. Poczuł jego erekcję. Jego twarz zamajaczyła mu przed oczami.

Co teraz? Moja kolej? — pomyślał ze strachem.

V nie bardzo wiedział, czym spowodowana jest reakcja Jeong-guka i uznał ten jego szok, za pewnego rodzaju pochwałę.

— JK? — zapytał z uśmiechem. — Było aż tak dobrze?

Jeong-guk spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem.

— Przepraszam — jęknął w odpowiedzi.

V zamrugał ze zdziwienia. Uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy i poczuł niepokój. Coś było nie tak.

— Co? Za co? — zapytał skonsternowany i z wyczuwalnym w głosie lękiem, który w momencie wymalował się też na jego twarzy.

Spłynęło na niego uświadomienie, że pożądanie popchnęło go za daleko.

Jeong-guk schował twarz w dłoniach. Zasyczał z kompromitacji.

— Ja nie potrafię. Nie mogę. Nie zrobię tak, jak ty, przepraszam — wydusił z lękiem. — Nie zapanowałem nad sobą. Nie... zatrzymałem, gdy... za to też przepraszam — słowa z trudem przechodziły mu przez gardło, jakby się nimi dusił.

Nie potrafił wypowiedzieć ich głośno. Niby nic takiego się nie wydarzyło. Byli już przecież ze sobą blisko i w bardzo podobny sposób, ale to było zbyt wiele. Ta sceneria, V na kolanach, jasność i że wszystko było takie... widoczne, wyeksponowane, ale nie umiał mu tego powiedzieć. Wstydził się siebie przed nim. Wiedział, ile ma lat, i że to, co się stało, to przecież nic wielkiego, a jednak czuł się z tym fatalnie. Nie chciał tego. Nie chciał w ten sposób. Nie tak. Nie. Nie. Nie.

— Masz na myśli to, że doszedłeś mi w ustach? — zapytał zdezorientowany V.

Widział w oczach Jeong-guka przerażenie i chciał jak najszybciej odnaleźć problem i go rozwiązać. Był przerażony tym, co miał przed oczami i nie zdawał sobie sprawy, że z każdym wypowiedzianym słowem pogłębia problem. Że żaden szczegół nie był problemem, a całokształt.

폭군 || Tyran 3 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz