Dom pana Kima, choć stał w pełnym słońcu i okalały go jesienne kwiaty oraz krzewy z dbałością pielęgnowane przez jego żonę, wciąż wydawał się Jeong-gukowi wielki i straszny jak jaskinia wilków. To nie było przytulne mieszkanie V, w którym teraz obaj mieszkali i nazywali NASZYM, a ogromny, kamienny budynek utrzymany w starodawnym stylu. Jeong-guk wiedział, że pomimo ciepła, które panowało dziś na zewnątrz, wewnątrz będzie chłodno jak w klimatyzowanym domu handlowym. Odczucie potęgowało ciemne drewno, którym był wykończony hol i biblioteka. W żadnym innym pomieszczeniu tego domu, prócz małego pokoju z tyłu budynku nie był, ale był przekonany, że zapewne w każdym panuje tam taki sam półmrok i wręcz zimno. Zastanawiał się, jak znoszą to dzieci pana Kima, ale zepchnął tę myśl na bok i spojrzał w stronę ogrodu, skąd dochodziły ich radosne okrzyki. Przyszło mu na myśl, że to dom rodzinny V i że on przecież też tu mieszkał, gdy był mały. Czy wtedy też tak tu było? — pytał sam siebie i wrócił na chwilę myślami do swojego domu. Zdał sobie sprawę, że zapamiętał tylko to, co dobre. Słabo pamiętał surowość ojca i jego nakazy, póki nie dał sobie sprawy, że go nimi krzywdzi i że pomimo biedy wżerającej się w ich codzienność był szczęśliwy, więc zapewne dzieci pana Kima również były. To były tylko dzieci, a pan Kim był ich kochającym ojcem, więc nie mogło być mowy, że dostrzegają chłód i surowość. To była ich codzienność. Może jak podrosną, zdadzą sobie z tego sprawę, jak ja? — pomyślał.
W jego kieszeni zawibrował telefon. Uśmiechnął się sam do siebie. Wiedział, że to V. Niemalże czuł jego dłonie na swoich ramionach, jak wygładzają koszulę i marynarkę, w którą był właśnie ubrany. Nie poszedł dziś do warsztatu, bo pan Kim wezwał go na rozmowę.
Obaj wiedzieli, czego będzie dotyczyła, ale to V denerwował się bardziej, jakby Jeong-guk pisał ważny egzamin i to dlatego poczuł jego dłonie na swoich ramionach. Troszczył się o niego. Martwił. To było miłe. Dawało poczucie przynależności, której V pragnął jak niczego innego na świecie, choć powstrzymywał się z okazywaniem tego publicznie. Dał mu przestrzeń, o którą prosił, za co był mu ogromnie wdzięczny. Wyciągnął telefon z kieszeni i przeczytał wiadomość.
„Nie denerwuj się, zobaczysz, wszystko pójdzie gładko" — uspokajał go.
Jeong-guk zaśmiał się cicho. Skopiował wiadomość, po czym wkleił i wysłał ją z powrotem do V. Po chwili przyszła odpowiedź.
„Bardzo śmieszne"
Jeong-guk parsknął śmiechem. Oczywiście, że to było śmieszne.
„Zachowujesz się gorzej niż moja matka, a uwierz mi, ona jest naprawdę przewrażliwiona" — odesłał.
Nastała chwila ciszy, po której przyszła kolejna wiadomość.
„Mam nadzieję poznać ją niebawem, to sam się przekonam. Chyba znam kogoś, kto jest do niej podobny, wiec się nie martwię, że ją polubię. Mam nadzieję, że ona polubi mnie tak samo".
Jeong-guk poczuł gorycz w ustach, które bezwiednie wykrzywił w grymas. V zaczął naciskać na wizytę w domu. Robił to subtelnie, ale zdawał sobie sprawę, że on ma rację.
„Bardzo śmieszne" — odpisał.
Odpowiedź przyszła natychmiast.
„Mogę jeszcze zadzwonić? Czy już jesteś u Nam-joona?"
Zamiast odpisywać, Jeong-guk wcisnął zieloną słuchawkę na wyświetlaczu.
— Kocham cię — usłyszał po drugiej stronie, zanim jeszcze zdążył sam cokolwiek powiedzieć.
— Jesteś niepoważny — powiedział do słuchawki.
— Jestem jak najbardziej poważny — powiedział V. — Ale też wkurzony.
CZYTASZ
폭군 || Tyran 3 • Taekook
FanfictionJeśli chcesz, aby Twoja rana się zagoiła. Musisz przestać jej dotykać.