Rozdział 19

725 44 57
                                    

Dni nieubłaganie zaczęły płynąć do przodu, a wraz z każdym z nich coraz bliżej było do ślubu Nam-seok i Min-ho, a tym samym do ucieczki Ji-mina, o której wiedział tylko V i którą z trudem ukrywał przed Jeong-gukiem. Nie łatwo było mu uniknąć jego pytających spojrzeń, którymi go obrzucał, gdy V ignorował połączenia od mężczyzny podrabiającego dokumenty lub gdy Ji-min dzwonił i pilnie potrzebował porozmawiać, a on zbywał go jakimiś błahostkami.

— Jeśli nie chcesz rozmawiać przy mnie, wystarczy powiedzieć — obruszy się któregoś razu Jeong-guk, gdy jechali razem samochodem.

— Nie bądź niepoważny, to tylko Ji-min — próbował obrócić sytuację w żart, ignorując konsekwencje.

I to był błąd, bo w myślach Jeong-guka natychmiast zaczęły rosnąć podejrzenia. Co prawda chwilę później sam się za nie karcił, ale nie zmieniało to faktu, że i tak wracały. Czy tego chciał, czy nie chciał. Starał się z całych sił nie dopuszczać ich do siebie, ale Bestia wciąż kłapała zębiskami w jego głowie, a on wciąż nie potrafił się przed nią obronić. W dodatku zachowanie V nie pozostawiało mu złudzeń. Stał się nerwowy, jakby nie był sobą i nadpobudliwy. Wzdrygał się na każdy dźwięk wydobywający się z jego własnego telefonu, czym nieświadomie budził Bestię uśpioną w umyśle Jeong-guka coraz bardziej. Jeong-guk sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Oskarżał sam siebie o nadinterpretacje, aż w końcu stwierdził, że potrzebuje przerwy. Oderwania. W chwilach takich jak ta, pierwsza na myśl przychodziła mu Ye-jin. Ona pozwalała mu wrócić do normalności, z której pochodził.

Umówił się więc z nią w galerii.

Dzień był chłodny i pochmurny, dlatego ubrany w kurtkę czekał na nią przed galerią w umówionym miejscu, gdy telefon zawibrował mu w kieszeni. Wyciągnął go i zerknął na wyświetlacz.

„Przepraszam, nie dam rady, zatrzymali mnie w pracy". — napisała.

Jeong-guk skrzywił się zawiedziony. Potrzebował tego spotkania i tej rozmowy. Sam nie był w stanie powstrzymać Bestii w swoim umyśle, a na nikogo więcej nie mógł liczyć w tej sprawie. Był jeszcze Ji-min, ale to nie jego potrzebował. Potrzebował kogoś takiego jak on sam. Prostego i zwyczajnego, kto rozumiał jego realia.

„Ok, nic się nie przejmuj. Spotkamy się innym razem" — odpisał wbrew temu, co myślał i schował telefon do kieszeni.

Rozejrzał się po pasażu, a potem popatrzył w dół na swoje buty. Od kilku dni chodził w tych, które podarował mu V. Dziś, przy okazji spotkania z Ye-jin, miał zamiar sprawić V w prezencie tę koszulę, której wcześniej nie kupił i chciał, żeby Ye-jin pomogła mu wybrać, ale skoro zatrzymali ją w pracy, to cóż, siła wyższa. Może innym razem — pomyślał i ruszył w drogę powrotną do domu. Do galerii przyjechał taksówką, a ponieważ mieściła się niedaleko ich mieszkania, zdecydował, że wróci na piechotę, a po drodze poukłada wszystko w myślach.

Idąc w kierunku osiedla, zatrzymał się przy komisie samochodowym. Nawet nie wiedział, że w pobliżu jest coś takiego. Rozejrzał się i uśmiechnął się sam do siebie, gdy zobaczył to, czego nie spodziewał się tu zobaczyć. Poprawił na ramionach kurtkę i plecak na ramieniu, a potem schował ręce do kieszeni czarnych bojówek i wszedł do komisu przez bramę z siatki.

— Tae? — zapytał godzinę później rozemocjonowanym głosem, prawie krzycząc w słuchawkę, gdy V odebrał.

— Coś się stało? — zapytał zatrwożony.

— Nic. Gdzie jesteś? — zapytał Jeong-guk, wciąż bardzo podekscytowany.

— Stoję... w korku — skłamał V.

Tak naprawdę był dobić targu z facetem od fałszywych dokumentów i umówić go z Ji-minem na spotkanie za kilka dni. Był w drodze do domu, ale miał jeszcze zahaczyć o Ji-mina i potrzebował wymówki.

폭군 || Tyran 3 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz