W korytarzu słychać było szybkie kroki i szamotaninę. Echo podwajało odgłos i całość kakofonii, potęgowała nerwowość, z jaką ojciec Jeong-guka prowadził go, ciągnąc za ramię do ich mieszkania. Co rusz szarpał go i poszturchiwał, gdy syn się według niego ociągał, a kiedy wpadli do środka, popchnął go w stronę sypialni, którą dzielił z jego matką. Tam stanął mu za plecami, złapał mocno za ramiona i popchnął w dół.
— Na kolana! — warknął.
Sam podszedł do świętego obrazu zawieszonego na ścianie, który Jeong-guk znał, od kiedy sięgał pamięcią i zapalił świece stojące tuż pod nim na komodzie. Potem uklęknął obok Jeong-guka. Włożył mu do rąk książeczkę z modlitwami.
— Odczytamy dziś wszystkie — powiedział nakazująco i otworzył na pierwszej stronie.
Jeong-guk spojrzał na książeczkę. Miała kilkadziesiąt stron. Podniósł zlęknione oczy na ojca. Nie mieściło mu się to w głowie.
— Tato, aż tyle? Dlaczego? — zapytał z jękiem.
Kompletnie nie rozumiał, dlaczego musieli przeczytać wszystkie modlitwy. Co dziś się zmieniło, że nie wystarczyły trzy, jak zwykle?
— Czy stało się coś złego? Zrobiłem coś złego? Rozgniewałem cię? Tato? — dopytywał.
Jeszcze kilkanaście minut temu rozmawiali w parku, jedli lody z mamą i Hyo-ri, jego młodszą kuzynką, a potem podszedł do nich kolega Jeong-guka ze szkoły. Lubili się, więc przysiedli na krawężniku opodal ławki, na której siedzieli jego rodzice i mała kuzynka. Zaczęli rozmawiać. Żartowali, poszturchując się nawzajem i przedrzeźniając. Kolega zaczął opowiadać o dziewczynie, którą lubił i która mu się podobała. Pokazywał w telefonie jej zdjęcia. Objął go ramieniem i streszczał randkę, na której byli i o tym, jak na koniec dziewczyna pocałowała końcówki swoich palców i przyłożyła mu do ust. Zademonstrował to Jeong-gukowi i wykonał ten gest tak, jak zrobiła to dziewczyna, przykładając palce do jego ust. Ten speszył się i zerknął mimochodem w stronę ojca.
Widział z daleka, jak jego wzrok przepełniała trwoga. Nie podobał mu się ten widok. Patrzył na niego, jakby popełnił ciężki grzech. I Jeong-guk czuł, że go popełnił. Nie powinien pozwalać koledze tak się wobec siebie zachowywać. Nie był taki jak wszyscy chłopcy w jego wieku i dlatego powinien się wystrzegać takich sytuacji, które zwodziłyby go na pokuszenie. Ojciec nie raz go przed tym przestrzegał.
— Nie synu, niczym mnie nie rozgniewałeś — powiedział z wyrozumiałością ojciec, ale wciąż mocno zdenerwowany. — Wyzdrowiejesz. Będziemy się o to wspólnie modlić.
Jeong-guk otworzył szerzej oczy. Bał się słów ojca. Nie rozumiał ich i dlatego się bał.
— Jestem chory? — zapytał płaczliwie.
— Twoja dusza choruje, już ci mówiłem — stwierdził niejasno ojciec, ale dla Jeong-guka wszystko było już jasne.
Ojciec wiedział. Znał jego myśli. To było krępujące i strasznie zawstydzające. Nagle przed oczami stanęły mu wszystkie obrazy i fantazje, które widział pod powiekami, gdy zasypiał. Wtedy były pociągające i trudne do zignorowania, ale skryte w ciemności pokoju wydawały się niedostrzegalne dla świata. Szybko odrzucił te myśli. Miał wrażenie, że ojciec znów je widzi. Bóg na pewno widział!
Jak mogłem być taki naiwny, głupi! — wymyślał sam sobie, czując ogromny wstyd i strach.
Upuścił modlitewnik i złożył ręce. Przycisną je do czoła. Błagał Boga o przebaczenie. Obiecywał poprawę. Wiedział doskonale, na co choruje jego dusza i chciał się z tego uleczyć, zwłaszcza że ojca napawało to takim lękiem i gniewem. Nie chciał, żeby ojciec się go wstydził ani żeby się martwił. On sam się bał i wstydził siebie jeszcze bardziej, widząc go takim. Miał piętnaście lat, był zagubiony i bał się przyszłości z taką chorą duszą. Jak miał sobie z taką w życiu poradzić i iść przez nie z takim ciężarem? Wiedział, że istnieją ludzie jemu podobni, ale oni byli obcy, to co innego, żyli w innym niż on świecie! Nie chciał należeć do ich świata. Ojciec mówił, że jest zepsuty i martwy. Pogrążony w grzechu! I że tacy ludzie źle skończą. Chciał należeć tu, do siebie i do życia swoich rodziców! Nie chciał źle skończyć!
Dobrze, że mam ojca. On ma rację, muszę przeczytać wszystkie modlitwy. Ojciec mi w tym pomoże — przekonywał sam siebie, bo dzięki jego wsparciu, czuł się bezpiecznie. Złapał znów za modlitewnik i drżącymi palcami zaczął przeglądać strony. — Ojciec to dobry człowiek. Matka jest czuła i troskliwa. Nie mogę być złym człowiekiem, skoro mnie wychowali.
Bóg musi mnie wysłuchać.
💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜
Korekta 01/2023
Pierwsza publikacja 02/2021
💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜Nie chcę się w tę zapowiedź zagłębiać. To temat rzeka. Budzi we mnie skrajne uczucia, zatem...
Do następnego!
Sev.
Pamiętajcie, gdzie można mnie znaleźć ;)
CZYTASZ
폭군 || Tyran 3 • Taekook
FanficJeśli chcesz, aby Twoja rana się zagoiła. Musisz przestać jej dotykać.