Rozdział 6

645 42 84
                                    

— Tato?

Słowo zawisło w eterze dzielącym Jeong-guka i jego ojca w słuchawce telefonu. Spędzali popołudnie razem z V w jego mieszkaniu i ten przycisnął go, żeby w końcu zadzwonił. Sytuacja stawał się coraz bardziej absurdalna i Jeong-guk wiedział, że nie może już dłużej z tym zwlekać. Złapał za telefon, wyszedł do kuchni, uprzednio zakazując V tam wchodzić, gdy będzie rozmawiał i wcisnął na ekranie połączenie.

— Synu — odpowiedział ojciec. — Nic ci nie jest?

— Nie tato, wszystko w porządku — zapewnił go Jeong-guk, nerwowo skubiąc zębami dolną wargę.

— Gdzie byłeś? Dlaczego się nie odzywałeś? Co się z tobą działo? — ojciec zasypał go pytaniami.

— Tato... byłem zajęty pracą — skłamał, a głos mu zadrżał i ojciec już wiedział, że kłamie.

— Wiem, wiem, nie powinienem pytać — przytaknął mimo wszystko. — Najważniejsze, że nic ci nie jest — uspokoił się, choć Jeong-guk słyszał, że przychodziło mu to z trudem.

Zaczął obgryzać paznokieć. Milczał i czekał, aż padnie najważniejsze pytanie. Bo miało paść. Tego był absolutnie pewien. Im dłużej ojciec milczał, tym w głowie Jeong-guka coraz bardziej wył alarm wywołujący chaos.

— Jeong-guk? Jesteś tam? — zapytał w końcu ojciec.

— Tak tato, jestem...

— Chcesz ze mną o czymś porozmawiać? — zapytał surowo.

Jeong-guk pociągnął zębami przygryzioną skórkę na wardze i poczuł w ustach smak krwi.

— Nie tato, myślę, że nie... — znów skłamał.

— To może ja zapytam?

Jeong-guk spuścił głowę i przestępując nerwowo z nogi na nogę, wciąż przygryzał dolną wargę. Nie panował nad tym.

— Oczywiście tato — przytaknął, potrząsając głową na tak, jakby stał właśnie przed ojcem i on miał to widzieć.

— Kim jest dla ciebie ten mężczyzna, który odebrał twój telefon kilka dni temu? — zapytał z zawodem w głosie.

Jeong-guk zacisnął mocno powieki. To był najgorszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszał. Może prócz płaczu V wtedy na wsi, gdy przyznawał się, że zastrzelił G-guka, a potem w klinice, gdy prosił, żeby go nie zostawiał.

— Tato... — powiedział z trudem, a jego głos znów zadrżał. — To mój znajomy... — jęknął, a jego głos załamał się i zabrzmiał niepewnie. Nie dał rady dokończyć i skłamać, że V jest jego kolegą z pracy.

Ojciec już wiedział.

— Wracaj do domu — warknął niemalże natychmiast i Jeong-guk, gdyby mógł, to byłby już w drodze.

Miał wrażenie, że wszystko w nim drży. Każde włókno jego ciała spieszy się, aby wykonać polecenie ojca.

— Dobrze tato, przyjadę, jak tylko będę mógł — odpowiedział, przeciskając słowa przez gardło.

Nogi drżały mu tak bardzo, że ich nie czuł. Nie panował już nad całym swoim ciałem.

— Pamiętaj synu. Nie jesteś dewiantem! — zagrzmiał ojciec w słuchawce.

Jeong-guk zakrył twarz dłonią, jakby miał się rozpłakać. Oddech zaczął mu pędzić.

— Tato, to nie tak... ja i on... ja tego nie planowałem... — próbował tłumaczyć, ale słowa nie przechodziły mu przez gardło.

폭군 || Tyran 3 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz