Rozdział 20

1K 44 108
                                    

Było rano. Niezbyt wcześnie, ale wciąż panującą w sypialni ciszę, przeszywały ciche przekleństwa rzucane przez V.

— Jakim kurwa cudem do tego doszło? — pytał sam siebie, wrzucając z szafy na łóżko ciemny garnitur razem z wieszakiem, koszulę, krawat i skarpety.

Jeong-guk stał na środku w samej bieliźnie z opuchniętymi od snu oczami i potarganymi włosami i tylko się przyglądał, przestępując nerwowo z nogi na nogę.

— Masz wszystko, czego ci trzeba? — dopytywał, bo czuł się bezużyteczny, a złość V potęgowała to uczucie.

Zaspali! Choć była godzina dziewiąta. V usiadł ciężko na łóżku.

— Mam. Naszykowałem wczoraj — odpowiedział zdenerwowany, mocując się z metką od skarpetek.

Jeong-guk znów przestąpił z nogi na nogę i rozejrzał się wokoło. Sypialnię zalewało zamglone, jesienne słońce, a zrzucona z ciał w popłochu biała pościel spadła na podłogę. Wrócił wzrokiem do V. Wciąż mocował się z metką.

— Zdążysz się ogolić? Przyniosę ci elektryczną golarkę — zaproponował, a z rąk zabrał mu skarpetki. Rozerwał metkę jednym szarpnięciem i podał mu je z powrotem.

— Dziękuję — mruknął V. — Nie. Ogoliłem się wieczorem na całe szczęście — odpowiedział.

— W czym ci pomóc? Może mógłbym coś zrobić? — dopytywał Jeong-guk.

Czuł się winny, choć to nie on chciał wczoraj oglądać film do późna.

— Buty! Przynieś mi buty — syknął rozgorączkowany V, wciągając pospiesznie skarpety na stopy.

Jeong-guk ruszył do wyjścia, ale się zatrzymał. V w tym czasie zarzucił koszulę na plecy.

— Gdzie są? — dopytał, żeby nie szukać.

— W szafce.

— Której?

V wykonał gest ręką w stronę przedpokoju, jakby coś przesuwał.

— Tej drugiej od prawej przy drzwiach wyjściowych. Tej rozsuwanej na boki.

Jeong-guk wybiegł z sypialni. Wjechał ślizgiem na bosych stopach po drewnianej podłodze i zatrzymał się przy szafce. Otworzył ją i zastygł. Jego oczom ukazały się trzy dwumetrowe rzędy eleganckich butów.

— Jezu, które? — jęknął cicho sam do siebie.

— Jakim, kurwa, cudem zaspaliśmy? — złorzeczył głośno V w sypialni, przeklinając sytuację.

Zaspali! Zaspali na ślub Nam-seok! V miał poprowadzić ją do ołtarza! Nam-joon nie mógł, bo wciąż nie wydobrzał po postrzale. Z ręką na temblaku nie chciał rzucać się w oczy, a oni zaspali! W TAKIM DNIU!

— Nie wiem, zaspaliśmy i tyle, nie denerwuj się tak — odkrzyknął Jeong-guk i podrapał się w głowę. Nie chciał wspominać o wczorajszym filmie, bo wiedział, że to wprowadzi dodatkowe zdenerwowanie i zapewne wybuchnie awantura. — Nie czas na myślenie o tym.

— Nam-joon mnie, kurwa, zabije — lamentował V, szarpiąc się z guzikami koszuli.

— Zaraz wszystko nadrobimy i zdążysz — uspokajał go Jeong-guk, przeskakując wzrokiem od jednych butów do drugich. — Nikt nie będzie cię zabijał — zaprzeczył i wciąż przeskakiwał wzrokiem od pary do pary. — Tae! Które te buty? — krzyknął w końcu w akcie desperacji.

— Te czarne! — odkrzyknął V.

Jeong-guk zamrugał oczami, żeby wyostrzyć wciąż mętny od snu wzrok.

폭군 || Tyran 3 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz